Recenzja: „Szkoła niemieckich narzeczonych” – Aimie K. Runyan

Ostatnio nie mam coś szczęścia do dobrych książek. Wpierw „Piastunka róż” Katarzyny Michalak okazała się być kiepską lekturą, a następnie sięgnęłam po „Grę” Sary Antczak, która również nie spełniła moich oczekiwań. Cała nadzieja była w „Szkole niemieckich narzeczonych” Aimie K. Runyan, aby odwrócić tę złą passę – bo jak to mówią, do trzech razy sztuka nieprawdaż?

Historia ta to opowieść o dwóch młodych kobietach, które – choć pochodzą z zupełnie innych światów – wbrew pozorom bardzo wiele łączy. Z jednej strony poznajemy Niemkę o imieniu Hanna – nastoletnią dziewczynę u progu dorosłości, która niedawno straciła ukochaną matkę a teraz przybyła do Berlina, aby zamieszkać u swojego zamożnego i wpływowego wujostwa mającego zapewnić jej dobre widoki na przyszłość. Z drugiej jest Tilde, młoda krawcowa będąca w połowie Żydówką, która stara się zapewnić sobie oraz matce godziwe warunki życia w coraz bardziej niesprzyjających warunkach.

„Zakładaj, że każde pytanie to pułapka. Zakładaj, że domyślają się prawdy o tym, kim jesteś i zbierają dowody, żeby na ciebie donieść.”

A czasy są niebywale trudne. Führer zyskuje coraz większą władzę w kraju. Pojawiają się kolejne nakazy i zakazy, a także wytyczne odnośnie tego, w jaki sposób powinno funkcjonować zdrowe niemieckie społeczeństwo, pozbawione obcych wpływów. Na horyzoncie majaczy widmo wojny…

Dla Tilde już wkrótce będzie to oznaczało walkę o przetrwanie. Jednakże i Hanna zmuszona będzie stawić czoła wielu wyzwaniom, mocno uderzającym w jej poczucie własnej wartości a także w ideały zaszczepione w niej przez jej zmarłą matkę. Czy uda im się przeżyć i zachować godność w tych trudnych dla nich czasach?

„Wszystko, co robisz, zostanie dostrzeżone, rozłożone na czynniki pierwsze i zazwyczaj przedstawione w możliwie najgorszym świetle.”

Aimie K. Runyan napisała opowieść, która – choć osadzona została głównie w czasach poprzedzających wybuch II wojny światowej, to jednakże nie skupia się na niej samej, a na życiu zwykłych ludzi, z naciskiem na kobiety, w tych trudnych czasach. Zestawiając ze sobą historie dwóch młodych kobiet pochodzących z dwóch nagle przeciwnych sobie obozów, ukazała, iż mimo wyraźnych różnic w ich położeniu, obie te bohaterki bardzo wiele łączy. Zarówno Hannie jak i Tilde w znacznym stopniu ograniczono wolność, i to pod każdym względem, oraz postawiono je w sytuacji, w której każdy kolejny dzień był dla nich walką o własne życie oraz zachowanie zdrowych zmysłów.

Ich losy śledzimy naprzemiennie, w pierwszoosobowej narracji każdej z nich, pozwalającej jeszcze lepiej wczuć się w ich położenie oraz zrozumieć decyzje, które zmuszone są nagle podejmować. Historie obu kobiet są niezwykle wciągające, emocjonujące i trzymające w napięciu do samego końca, którego – w tak niepewnych czasach – naprawdę nie sposób przewidzieć. Po skończonej lekturze zaś przychodzi do głowy tylko jedna myśl: jak to dobrze, że nie musimy – my, jako kobiety – żyć w tamtych czasach, w niemieckich realiach, tak trudnych i upokarzających naszą płeć dosłownie na każdym kroku. Nie mówiąc już o tych z nas, które nie byłyby czystej krwi Aryjkami…

„Szkoła niemieckich żon” to niezwykła opowieść o ogromnej sile drzemiącej w kobietach, a także o potędze przyjaźni oraz siostrzanej więzi. To książka zmuszająca do wielu refleksji, obok której po prostu nie można przejść obojętnie. Jej bohaterki na długo zapadają w sercu oraz pamięci czytelnika. Dlatego też warto sięgnąć po tę powieść, aby móc je bliżej poznać i przeżyć ich historie, którymi zechciały się z nami podzielić.


Tytuł: Szkoła niemieckich narzeczonych
Autor: Aimie K. Runyan
Tytuł oryginalny: The School for German
Brides: A Novel of World War II
Tłumaczenie: Olga Siara
Wydawnictwo: Insignis
Rok wydania: 28/09/2022
Oprawa: miękka
Liczba stron: 376
ISBN: 978-83-67323-19-2
Gatunek: dramat/wojenne

Pamiętaj: #czytajlegalnie !
⏬ książkę kupisz np. tu ⏬


1Shares