Recenzja: „Syn siodlarza” – Kelly Irvin

„Z każdą szansą na miłość i szczęście pojawia się ryzyko, że zamiast nich możemy doświadczyć bólu, samotności i cierpienia.”

Mimo to Rebeka Lantz pragnie być kochana. Marzy o byciu dobrą fraa dla swego przyszłego męża oraz kochającą matką dla gromadki ich bopli. Jednakże to, co wydarzyło się przed dwoma laty, sprawiło, że póki co nikt nie jest nią zainteresowany, zaś ona sama z każdym dniem coraz bardziej czuje się jak w więzieniu ponosząc konsekwencje tego, co uczyniła jej starsza siostra – Leila.

Tymczasem do ich niewielkiej społeczności dołącza rodzina Byler’ów trudniąca się wyrobem siodeł. Przeprowadzka z dalekiego Ohio ma być dla Tobiasza Bylera szansą na pozostawienie bolesnej przeszłości za sobą i okazją do niepowtórzenia błędów młodości, które przysporzyły niepotrzebnego cierpienia nie tylko jemu, ale też jego bliskim.

Kiedy pewnego dnia Rebeka natrafia na rodzeństwo Lupe i Diego – brudne, głodne i zaszczute niczym dzikie zwierzęta – ukrywające się w jednej ze stodół, niespodziewanie łączy siły z Tobiaszem nie tylko po to, aby im pomóc, ale też po to, aby już nigdy więcej nie spotkała ich w przyszłości żadna krzywda.

Kelly Irvin po raz kolejny zabiera czytelnika do świata Amiszów, w którym czas stanął w miejscu sto lat temu i w którym liczą się przede wszystkim prawdziwa miłość, rodzina, szacunek do Boga, przyrody i najprostszego życia – tak odmiennego od tego, które prowadzi większość z nas.

„Syn siodlarza” jest historią miłosną, opowiadającą jednak o różnych jej obliczach. Z jednej strony mamy tu miłość typowo romantyczną, która łączy dwoje ludzi, z drugiej zaś tę do Boga, którego przykazania i wola są wyznacznikiem w życiu każdego Amisza. Nie zawsze jednak to, co czujemy względem drugiego człowieka pozostaje w zgodzie z tym, czego oczekiwałby od nas Pan. Z tego typu problemami zmagają się właśnie bohaterowie powieści Kelly Irvin. Ona sama zaś zachęca swą opowieścią czytelników do tego, by zadali sobie pytanie, co sami zrobiliby w danej sytuacji, jakiego wyboru dokonaliby w swym życiu i kim tak naprawdę są jako chrześcijanie.

Jest to też opowieść o amerykańskim śnie – pragnieniu spokojnego, pozbawionego trosk życia w świecie demokracji, równości i wolności przez wszystkich tych, którzy na co dzień marzą o ucieczce przed otaczającym ich zewsząd cierpieniem i nieszczęściem. Ich symbolem w tej historii są właśnie Lupe oraz Diego, dwoje małych dzieci, które znalazły się wiele tysięcy kilometrów od domu wysłane przez ich babcię, która z całego serca pragnie dać im szansę na lepszą przyszłość niż ta, która czekałaby na nie w ich rodzinnym kraju.

„Syn siodlarza” to kolejna, trzecia już, pełna ciepła i spokoju opowieść o miłości, nadziei, stracie i wybaczeniu w świecie rządzonym od pokoleń przez surowe zasady, powinności oraz tradycje; w którym wiarę oraz dobro rodziny i wspólnoty stawia się zawsze na pierwszym miejscu, ponad własne szczęście. To cudowna historia o pokonywaniu przeciwności losu i dostrzeganiu piękna tam, gdzie inni go nie zauważają. O cieszeniu się chwilą i tym, co jest nam dane każdego dnia. Pięknie napisana i ujmująca czytelnika z każdą kolejno przewracaną stroną. Historia, która na dłużej zapada w sercu i pamięci.

Tytuł oryginalny: The Saddle Maler’s Son
Tłumaczenie: Xenia Wiśniewska
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2020
Seria/Cykl: W krainie Amiszów
Oprawa: miękka
Liczba stron: 424
ISBN: 978-83-8169-295-3

Dotąd w serii „W krainie Amiszów”

„Syn pszczelarza”„Syn biskupa”„Syn siodlarza”

1Shares