Recenzja: „Królestwo Dusz” – Rena Barron

Arrah odkąd pamięta czuje się nic niewarta i nie na miejscu. Choć zrodziła się ze związku dwojga ludzi obdarzonych magią ponad miarę, sama nie posiada jej w sobie ani odrobiny. Pragnie, by jej matka będąca Ka-Kapłanką, którą podziwia całe Królestwo, w końcu była z niej dumna. Póki co jednak jest dla niej jedynie jednym wielkim rozczarowaniem. Nawet słowa babci, wielkiej przywódczyni szamanów z jej plemienia, mówiące o tym, iż największa ich moc nie tkwi w ich magii, lecz w ich sercach, nie stanowią dla niej pociechy. Nie sprawią, że Arrah przestanie być odmieńcem i sprosta oczekiwaniom jej rodziny.

Tymczasem w mieście w tajemniczy sposób zaczynają znikać dzieci. Kiedy jednym z nich okazuje się być chłopiec szczególnie bliski Arrah, ta postanawia zrobić wszystko, co w jej mocy, aby go odnaleźć. Bez magii się jednak nie obejdzie… Jednak będąc jej pozbawioną, będzie musiała skorzystać ze sposobu, do którego uciekają się ci, którymi dotąd gardziła. Szarlatani… którzy za możliwość władania magią gotowi są oddać lata swego życia.

Nie spodziewa się jednak, jak wielką cenę przyjdzie jej zapłacić za odkrycie prawdy i jak poważne konsekwencje ona za sobą pociągnie…

„Królestwo Dusz” jest pierwszym tomem serii fantastycznej o tym samym tytule, a zarazem literackim debiutem pochodzącej z małego miasteczka w stanie Alabama Reny Barron. Od najmłodszych lat pisarka zafascynowana była historiami pełnymi magii oraz fantastycznych przygód. Nie mogła jednak zrozumieć, dlaczego w żadnej z nich główni bohaterowie nie byli podobni do niej – nie mieli ciemnego koloru skóry, lecz byli biali. „Królestwo Dusz” jest zatem jej manifestacją oraz spełnieniem jej dziecięcych marzeń. I choć nie jest wprost powiedziane, że wszyscy występujący w niej bohaterowie są ciemnoskórzy, podczas lektury odnosi się takie właśnie wrażenie.

Cała zresztą powieść przepełniona jest wierzeniami wywodzącymi się z afrykańskich tradycji, co jeszcze bardziej umacnia czytelnika w powyższym przekonaniu. Orisze i demony, choć nie zawsze widzialne, kroczą pomiędzy żyjącymi tu ludźmi, bawiąc się nimi niczym pionkami w popularnej, wywodzącej się z Egiptu grze pt. „Psy i szakale”, której reguły nie obce są Arrah zamierzającej wykorzystać je we własnej rozgrywce toczonej z porywaczem dzieci.

Jak wspomniałam wcześniej powieść ta jest literackim debiutem i niestety jest to naprawdę widoczne. Akcja jest tu bardzo nierówna. W jednej chwili pędzi ona na łeb na szyję, by za chwilę zwolnić do tego stopnia, że idzie usnąć podczas lektury książki. Dłużyzny w postaci nadmiernych opisów np. poszczególnych ceremonii czy rytuałów również nie pomagają. Kreacja bohaterów także pozostawia wiele do życzenia – większość z nich, chyba jedynie za wyjątkiem ojca Arrah – nie była w stanie wzbudzić we mnie większych emocji (chyba że irytację…), zaś ich los był mi zupełnie obojętny. Do tego dochodzi naprawdę słabo rozwinięty wątek romantyczny oraz… duża przewidywalność. Choćby ta dotycząca tajemnicy samej Arrah, która pod koniec historii wychodzi na światło dzienne, a która dla mnie, niestety, nie była żadną niespodzianką…

A szkoda, bo historia ta miała w sobie ogromny potencjał, który niestety został kompletnie zmarnowany przez autorkę. Nie dajcie się więc nabrać na medialny szum, który powstał wokół tego tytułu, starający się przekonać czytelników, iż jest to mroczna i nieprzewidywalna powieść fantasy, magnetyczna i uzależniająca, będąca arcydziełem od początku do samego końca. To puste słowa, kłamstwo, mające skłonić was do sięgnięcia po ten tytuł. Ja, niestety, dałam się nabrać. Wy nie popełnijcie mojego błędu.

Tytuł oryginalny: Kingdom of Souls
Tłumaczenie: Natalia Mętrak-Ruda
Wydawnictwo: Jaguar
Rok wydania: 2020
Seria/Cykl: Królestwo Dusz, tom 1
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 446
ISBN: 978-83-7686-901-8

Pamiętaj: #czytajlegalnie !

Książka dostępna jest w szerokiej ofercie Legimi

1Shares