Recenzja: „Ja, anielica” – Katarzyna Berenika Miszczuk

Idąc za ciosem, a zarazem korzystając z faktu, iż po prostu posiadałam książkę, zaraz po skończonej lekturze „Ja, diablica” autorstwa Katarzyny Bereniki Miszczuk, będącej pierwszym tomem jej fantastyczno-anielsko-diabelskiej serii o przygodach Wiktorii Biankowskiej, sięgnęłam po kontynuację, czyli „Ja, anielica”. I wiecie co? Bawiłam się równie przednio jak podczas lektury poprzedniej części 🙂

Po wydarzeniach, które rozegrały się na kartach „Ja, diablica”, główna bohaterka, czyli wspomniana wcześniej Wiktoria, czuje się szczęśliwa będąc w związku z Piotrkiem – o czym przecież od dawna skrycie marzyła. Niestety stan ten nie trwa długo, bowiem choć ona sama zapomniała o wszystkim, co jej się przytrafiło w życiu po życiu, to jednak ani Piekło, ani Niebo ani myślało zapomnieć o niej…

Pewnego dnia, skuszona niczym biblijna Ewa, Wiktoria sięga po zakazany owoc, za którego sprawą na powrót wplątuje się w piekielno-anielskie intrygi. Diabły, które zapragną odzyskać anielskie skrzydła… Anioły z przerostem ego i pragnieniem przejęcia władzy nad światem… Rodzice, których tak naprawdę nie znała, za to oni wiedzą o niej zaskakująco dużo… Strażnik będący przeciwieństwem cyklopa, za to lubiący bawić się w Krakena… Czy w końcu nadaktywni karłowaci konsultanci z Administracji Nieba, którzy niejednego doprowadzili do prawdziwego szaleństwa… To tylko część z tego, z czym tym razem przyjdzie się zmierzyć głównej bohaterce.

Czy uda jej się stawić czoła kolejnym, czekającym na nią wyzwaniom?
Jedno jest pewne – będzie się działo 😉

I w tym miejscu od razu należy zaznaczyć, że jeśli spodziewacie się po tej książce literatury górnych lotów czy też logiki, to nie tędy droga. Książki z serii o przygodach Wiktorii Biankowskiej to taka niewyszukana literatura, mająca bawić i po prostu dostarczać czytelnikowi rozrywki. I trzeba im przyznać, że jako takie sprawują się bardzo dobrze. Napisane lekko, z humorem, prostym językiem sprawiają, że nie tylko czyta się je łatwo i szybko, ale przede wszystkim że pozwalają człowiekowi odprężyć się po ciężkim dniu; zwyczajnie w świecie na chwilę zresetować.

Warto sięgnąć po tę książkę choćby dlatego, by bliżej poznać Niebo w wyobrażeniu autorki, które z jednej strony jest z pewnością zachwycające, z drugiej zaś napawa lekkim przerażeniem i nijak się ma do tego, którego wzorzec głęboko zakorzenił się w umysłach większości ludzi za sprawą wychowania, odebranej w szkole nauki czy popkulturowych obrazów.

Poza tym lektura tej części przygód Wiktorii odsłania kolejne tajemnice, jak np. te dotyczące samej Śmierci, czy też prawdziwego powodu, dla którego Vincent van Gogh swego czasu postanowił odciąć sobie ucho. W dodatku nieco światła rzucone zostaje na owiany grozą Tartar, który napawa czystym przerażeniem zarówno zarówno mieszkańców Nieba, jak też i Piekła.

Jestem strasznie ciekawa, co też autorka zaserwowała swym czytelnikom w kolejnej części – tj. w „Ja, potępiona”. Zakończenie „Ja, anielica” daje bowiem sporo do myślenia, jednocześnie wskazując, w jakim kierunku podążyć może dalsza historia. Nie mogę doczekać się też kolejnego spotkania z Belethem – ten przystojny diabeł jest bowiem moim zdecydowanym faworytem, jeśli chodzi o postaci z tego cyklu. I choć w tej części zachowuje się bardziej jak zakochany nastolatek, to i tak jest moim numerem jeden. Zaraz za nim łeb w łeb dumnie kroczą Azazel oraz Lucyfer, którego uwielbiam za cięty język i relację z Gabrielem. Wiktoria? Mimo iż jest główną bohaterką, to niestety uplasowuje się ona gdzieś na szarym końcu, który zamyka… Piotruś (nie mogę przekonać się do tej postaci). Kto wie… może oboje zrehabilitują się w kolejnej części? ??

Wydawnictwo: W.A.B.
Rok wydania: 2020
Seria/Cykl: Wiktoria Biankowska
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 416
ISBN: 978-83-280-8453-7

Seria anielsko-diabelska
„Ja, diablica” ♦ „Ja, anielica” ♦ „Ja, potępiona” ♦ „Ja, ocalona”

Inne powieści autorki
„Druga Szansa”
„Ja cię kocham, a ty miau”
Seria Kwiat paproci
„Szeptucha” ♦ „Noc Kupały” ♦ „Żerca” ♦ „Przesilenie” ♦ „Jaga”

1Shares