Recenzja: „Powrotny z Wrocławia” – Artur Żurek – PATRONAT MEDIALNY

W środku nocy Anna Geier dowiaduje się o samobójczej śmierci niepełnosprawnego brata. Gdy wraca do rodzinnego domu, spada na nią kolejny cios – rodzice zastawili willę na wrocławskich Krzykach, by sfinansować dożywotnią opiekę nad chorym synem, a do drzwi puka nowy właściciel, dopominając się o swoje mienie. Anna próbuje wyjaśnić tajemniczą śmierć Marka oraz ochronić rodziców przed oszustami i bezdomnością. Pomaga jej niewidziana od ćwierć wieku koleżanka z liceum, która już jako bogata bizneswoman z Dubaju wraca nagle do ich życia.

Jednak czy przyjaciele nie są wrogami, a ofiary są bez winy? Czy dobro nie jest złem, a zbrodnia sprawiedliwością? Dlaczego tajemniczemu dobroczyńcy tak bardzo zależy na przejęciu domu staruszków i jaki związek mają te wszystkie tragedie z niewyjaśnionym od lat pobiciem podczas demonstracji Solidarności w 1982 roku? (opis wydawcy)

„Powrotny z Wrocławia” Artura Żurka, który pod koniec kwietnia tego roku trafił na półki księgarń nakładem wydawnictwa Initium, nie jest ani debiutem literackim, ani też pierwszą powieścią w dorobku autora. Wcześniej wydał on bowiem książkę zatytułowaną „Bunt zranionych”, a także został kilkukrotnie laureatem konkursu na opowiadanie kryminalne w ramach Międzynarodowego Festiwalu Kryminału we Wrocławiu oraz laureatem konkursu literackiego Tamtej nocy w Złotowie. Jednak dla mnie sięgnięcie po „Powrotnego z Wrocławia” było pierwszym spotkaniem z twórczością autora.

Historia opowiedziana na kartach powieści rozgrywa się w ciągu niecałego półtora miesiąca, w realiach pandemicznych – a więc na czasie, z zaznaczeniem konkretnych dat oraz dni, podczas których śledzimy kolejno następujące po sobie wydarzenia oraz poczynania poszczególnych bohaterów biorących w nich udział. Bo choć wydawać by się mogło, iż główną bohaterką powieści jest wspomniana we wstępie Anna Geier, to tak naprawdę historia ta ma wielu bohaterów i każdy z nich ma tu do opowiedzenia własną jej część. Każda z nich z kolei, wliczając w nie również liczne retrospekcje do kluczowych zdarzeń z ich życia, składa się na spójną całość prowadząca do dość zaskakującego finału. Przy czym od razu w tym miejscu muszę zwrócić uwagę na to, iż historia ta wymaga pewnego skupienia podczas lektury, bowiem ilość bohaterów oraz splecionych ze sobą wątków – jeśli nie będą one śledzone z uwagą – doprowadzić może do pewnego chaosu i zagubienia w całej tej historii.

A skoro już wspomniałam o bohaterach… to trzeba oddać autorowi, że powołał do życia plejadę różnorodnych postaci, z których każda jest „jakaś”. Ma swoją historię, własne tajemnice, wyraźny charakter i sobie tylko znane motywy kierujące jej działaniami. Sympatii co prawda w czytelniku nie wzbudzają, niemniej jednak z całą pewnością wywołują pewne emocje.

Autor jest nie tylko bacznym obserwatorem otaczającej nas rzeczywistości, co przekłada się na realizm powieściowy, ale też nie stroni od krytyki skierowanej do ludzi, instytucji czy konkretnych sytuacji, z którymi się nie zgadza. M.in. obnaża chociażby ciemną stronę duchowieństwa i instytucji Kościoła jako takiej, podobnie jak czyni to Michał Śmielak w swoich dziełach („Wnyki”, „Znachor”, „Inkwizytor”), o których pisałam na moim blogu.

„Powrotnego z Wrocławia” nie określiłabym mianem typowego kryminału, gdyż nie mamy tu ani śledczego, ani tym bardziej całego wydziału policji zajmujących się konkretnym śledztwem. Jest to bardziej dramat z kryminalnym tłem, który stawia przed czytelnikiem pytania o to, co w życiu jest ważniejsze: szczęście czy konieczność, uczciwość czy lojalność, miłość czy ludzka chciwość.


Podobało Ci się? Możesz mnie wspierać ?


 

Tytuł: Powrotny z Wrocławia
Autor: Artur Żurek
Wydawnictwo: Initium
Rok wydania: 2022
Oprawa: miękka
Liczba stron: 368
ISBN: 978-83-66328-82-2
Gatunek: kryminał

Pamiętaj: #czytajlegalnie !
⏬ książkę kupisz np. tu ⏬


1Shares