Recenzja: „Myszy i ludzie” – John Steinbeck

Do przeczytania jednej z najgłośniejszych powieści w dorobku amerykańskiego pisarza i noblisty Johna Steinbecka zatytułowanej „Myszy i ludzie” zabierałam się od dawna. Trafiła na moją niekończącą się listę książek do przeczytania, gdzie czekała, aż zdecyduję się jej wreszcie poświęcić nieco swojego wolnego czasu. Być może byłoby mi łatwiej i o wiele wcześniej zapoznałabym się z tym tytułem, gdybym posiadała go we własnej biblioteczce. Na całe szczęście od pewnego czasu korzystam z Legimi, dzięki czemu powoli nadrabiam moje czytelnicze zaległości – w tym m.in. dotyczące „Myszy i ludzi”.

Historia opowiedziana na kartach powieści jest prosta. Traktuje o dwójce przyjaciół – George’u Miltonie oraz Lenniem Smallu, którzy podczas wielkiego kryzysu w Stanach w latach 30-tych XX wieku wspólnie wędrują od rancza do rancza w poszukiwaniu możliwości zarobku marząc, iż pewnego dnia uda im się kupić własny kawałek ziemi, na którym sami sobie będą panami i decydować będą o tym, jak wyglądać będzie każdy kolejny ich dzień.

Marzenie zdawać by się mogło zupełnie zwyczajne, jednakże nie w przypadku tych dwojga… Lennie, choć rosły niczym dąb i silny jak tur, umysłowo pozostaje dzieckiem… a nie zdając sobie sprawy z drzemiącej w nim krzepy, co i rusz pakuje siebie oraz George’a w kolejne kłopoty, przez które obaj zmuszeni są do poszukiwania kolejnego miejsca zatrudnienia.

Powieść ta (choć z uwagi na jej objętość bliżej jej do noweli) choć niezbyt obszerna bez dwóch zdań jest dziełem wielowymiarowym, które nie tylko wzbudza emocje podczas lektury, ale też zmusza czytelnika do refleksji. Steinbeck udowadnia tym samym, iż nie potrzeba wcale wielu słów, aby treść uderzyła z mocą i poruszyła najgłębsze struny ludzkiego serca.

Trudno powiedzieć, który z poruszonych w powieści tematów jest tym przewodnim, bowiem każdy z trzech, które wybijają się na pierwszy plan, zdaje się być równie istotny dla całej tej historii jak pozostałe dwa. A mowa o przyjaźni, samotności oraz Amerykańskim Śnie.

„Wszystko zapominasz, ale pamiętasz każde moje słowo.”

Przyjaźń w dziele Steinbecka, którą reprezentuje w nim m.in. więź łącząca Geroge’a oraz Lenniego (jest bowiem jeszcze ta pomiędzy starym Candy’m a jego równie leciwym psem), nie jest wcale ani łatwa, ani kolorowa. Związek dwojga dorosłych mężczyzn, z których jeden jest upośledzony umysłowo, wymaga bowiem wielu poświęceń i przede wszystkim ogromnej odpowiedzialności. George z całą pewnością miałby w życiu o wiele łatwiej, gdyby nie towarzyszył mu Lennie – o czym zresztą sam wielokrotnie wspomina. Jednakże przysięga złożona zmarłej ciotce przyjaciela zobowiązuje go do opieki nad nim i mimo wielu trudności, które się z nią wiążą, nie pozostawia go samego. Największy jednak dowód swej przyjaźni daje on pod koniec historii, kiedy to zostaje postawiony w sytuacji, w której żadne z nas nie chciałoby się nigdy znaleźć.

„Książki – to na nic się nie zda. Człowiek musi mieć kogoś bliskiego. Dostaje fioła, jak nikogo nie ma (…) Nieważne, kim jest ten drugi, byleby tylko był. / My mamy przyszłość. Mamy do kogo otworzyć gębę, mamy kogoś, kto się choć trochę nami przejmuje (…). Ja mam ciebie, a ty masz mnie.”

Samotność i alienacja niezwykle wyraźnie wybrzmiewają na kartach powieści. Szczególnie mocno widać je na przykładzie m.in. żony syna gospodarza stale poszukującej towarzystwa innych osób, niegodzącej się z rolą, która przypadła jej w udziale jako kobiecie, a od niedawna również żonie w świecie rządzonym przez białych mężczyzn, a także w osobie starego, czarnoskórego, kalekiego Crooksa, który z uwagi na swój kolor skóry oraz niepełnosprawność nie tylko pozbawiony jest podstawowych praw przysługujących innym (białym) ludziom, ale też zmuszony do przebywania stale na uboczu.

I na koniec Amerykański Sen… Wiara w to, iż dzięki ciężkiej pracy oraz odkładaniu zarobionych przez siebie pieniędzy będą w stanie kupić własną farmę – ten kawałek ziemi, na którym stał będzie ich dom i gdzie pracować będą na własne utrzymanie. I choć mało komu marzenie to ziszczało się w tamtych trudnych czasach, to jednak pozwalało ono wielu ludziom przetrwać kolejny dzień – dawało cel, dla którego po prostu warto było żyć i zmagać się z kolejnymi przeciwnościami losu.

„Jak się to czasami zdarza, nastała chwila, zawahała się lękliwie i trwała znacznie dłużej niż chwilę. Umilkł wszelki dźwięk, zamarł ruch na dłużej, na znacznie dłużej niż chwilę. Po czym stopniowo ocknął się czas i ociągając się ruszył naprzód.”

„Myszy i ludzie” Johna Steinbecka to z całą pewnością dzieło, nad którym warto się pochylić. To przede wszystkim piękna opowieść o bezwarunkowej przyjaźni, ludzkich tęsknotach oraz niespełnionych marzeniach, którą docenili zarówno czytelnicy jak też krytycy na całym świecie, co przełożyło się również na to, iż przeniesiona została ona nie tylko na ekrany kin, ale też deski teatrów. Cieszę się, iż dane mi było w końcu się z nią zapoznać. Jak to mówią – lepiej późno niż wcale. Pozostaje mi jedynie gorąco polecić ten tytuł waszej uwadze – tzn. o ile dotąd już się z nim nie zapoznaliście.


Tytuł oryginalny: Of Mice and Men
Tłumaczenie: Zbigniew Batko
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2012
Oprawa: miękka
Liczba stron: 120
ISBN: 978-83-7839-045-9

Pamiętaj: #czytajlegalnie !
Książka dostępna jest w szerokiej ofercie Legimi


a jeśli chcesz mieć ją na półce, zawsze możesz ją kupić

1Shares