Kiedy sięgałam po pierwszy tom trylogii Przegląd Końca Świata autorstwa Miry Grant (a właściwie Seanan McGuire, bowiem „Mira Grant” to jej literacki pseudonim), dość wysoko postawiłam mu poprzeczkę moich oczekiwań. Zewsząd bombardowały mnie pozytywne opinie wychwalające tę część pod niebiosa, nic więc dziwnego, że chciałam poczuć to wszystko, o czym naczytałam się w recenzjach innych. Być może to właśnie przez to, że tak optymistycznie nastawiłam się do „FEED”, że tak wiele się po nim spodziewałam, w ogólnym rozrachunku okazał się on powieścią dobrą, ale nie doskonałą – żadnego wielkiego WOW podczas lektury nie poczułam. A szkoda, bo miałam na to przemożną chęć. Niemniej jednak książka spodobała mi się na tyle, że postanowiłam poznać jej kontynuację. Tym sposobem w moje ręce trafiło „DEADLINE”.
„Spójrzcie na filmy sprzed Powstania, a zobaczycie świat zupełnie inny od tego, w którym teraz żyjemy. Świat, w którym ludzie wychodzą na zewnątrz tylko dlatego, że uważają to za fajny sposób spędzenia czasu. Nie muszą się nigdzie meldować ani zakładać ochraniaczy. Po prostu idą. W tym świecie ludzie podróżują z czystej chęci podróżowania, pływają z delfinami, posiadają psy i zajmują się tysiącem rzeczy, które dzisiaj są nie do pomyślenia. Z mojego punktu widzenia tak wygląda raj, a przecież istniał zaledwie parę pokoleń wcześniej. Moim zdaniem tamten świat był największą ofiarą Powstania.”
W poprzednim tomie ekipa Przeglądu Końca Świata, jednego z największych, najpopularniejszych i najpoczytniejszych serwisów informacyjnych w kraju, natknęła się na spisek związany z przeprowadzaną akurat kampanią prezydencką. Georgia Mason, jej brat Shaun oraz ekipa współpracujących z nimi blogerów za główny swój cel obrali głoszenie prawdy, za wszelką cenę. Co prawda świat dowiedział się o tajemnych rządowych machinacjach, jednakże okupione zostało to wieloma ofiarami – w tym śmiercią szefowej Przeglądu Końca Świata – Georgii. Po utracie siostry, Shaun doszczętnie się załamał. Życie bez niej utraciło cały sens. Nawet ukochana praca przestała go cieszyć, już nie bawiło go tykanie kijem zombie, dlatego też niemal zupełnie wycofał się z aktywnego życia Irwina przekazując pałeczkę komu innemu. Sam wolał pozostać w cieniu, aby zmagać się z własnymi demonami. I mimo że od dnia, w którym stracił osobę, którą kochał najbardziej na świecie, minął już rok, nadal nie potrafi się do końca pozbierać. Objawia się to chociażby tym, że w sytuacjach stresowych, czy też takich, w których należy podjąć jakiekolwiek decyzje, rozmawia ze swą zmarłą siostrą. I mało tego! – ona mu odpowiada, zupełnie tak, jakby znajdowała się gdzieś obok niego, na wyciągnięcie ręki. Co prawda jego najbliżsi współpracownicy zdążyli już do tego przywyknąć, a przynajmniej na tyle, żeby nie wzbudzało to w nich większego niepokoju, jednakże dla kogoś z zewnątrz fakt, że Shaun prowadzi wyimaginowane dyskusje z Georgią, stanowić może dowód na to, że chłopak popadł w czyste szaleństwo.
Pewnego dnia w siedzibie Przeglądu Końca Świata zjawia się osoba, która według ostatnich doniesień powinna być martwa. Dlatego też nie powinno nikogo dziwić, że jej nagłe pojawienie się zupełnie wytrąciło z równowagi zespół Shauna. Jednakże to był dopiero początek niespodzianek – każda kolejna miała być coraz gorsza, a co za tym idzie bardziej niebezpieczna, wręcz zagrażająca ich życiu, o czym mieli się już niebawem przekonać na własnej skórze. Na początek niech wystarczy Wam fakt, iż niespodziewany gość dostarczył ekipie Masona niezbitych dowodów na to, że CZKC (Centrum Zapobiegania i Kontroli Chorób) nie do końca działa tak, jak powinno. „Ktoś, kto kontrolował fundusze CZKC, kontrolował ich badania. Ktoś zabierał pieniądze z projektów dotyczących Kellis-Amberlee i ładował je w te zajmujące się chorobami niestanowiącymi już żadnego problemu, które w ogóle nie powinny interesować CKZC.” Do tego dziwnym trafem wśród zmarłych osób niespotykany odsetek zgonów dotyczy tych z tzw zespołem rezerwuarowym (Georgia się do nich zaliczała). Przypadłość ta polega na tym, że aktywna postać wirusa odpowiedzialnego za pojawienie się na świecie zombie nagromadza się w konkretnej części ciała (u siostry Shauna w oczach), ale nie rozprzestrzenia się dalej, a co za tym idzie nie przejmuje kontroli nad człowiekiem. Niestety Shaunowi i jego ludziom nie dane jest się dokładniej przyjrzeć temu zastanawiającemu faktowi, gdyż nagle dociera do nich przeszywający na wskroś dźwięk alarmu. I to taki, który zwiastuje najgorsze – że na ich terenie wybuchła właśnie epidemia. Przypadek? Niestety brat Georgii nie wierzy już w przypadki, a i ona sama daje mu jasno do zrozumienia, że coś tu nie gra…
„Może życie zawsze było kruche i łatwe do stracenia, może wszyscy ci ludzie zachwycający się życiem sprzed Powstania mają gówno zamiast mózgu, ale my już nie żyjemy w tamtym świecie, tylko w tym. A w tym świecie wystarczy drobna pomyłka, chwila nieuwagi, żeby stracić wszystko.”
Na okładce „DEADLINE” zamieszczono rekomendację jednego z największych polskich autorów fantastyki – Jakuba Ćwieka. Przekonuje on, iż powieść tę przeczytał jeszcze szybciej i chętniej niż poprzedni tom. I wiecie co? Absolutnie się z nim zgadzam! Już wiem, dlaczego nie do końca spodobał mi się „FEED” – było tam za dużo aspektów politycznych, zbyt wiele działań związanych z prowadzoną właśnie prezydencką kampanią, a stanowczo za mało zombie jako takich. Stanowiły one bardziej tło, dość odległe momentami, dla rozgrywającej się właśnie walki o najwyższy państwowy stołek. Co innego „DEADLINE”. Tu aż kipi od akcji oraz tajemnic czekających tylko na to, aż ktoś je odkryje. I co prawda nadal mamy do czynienia z szeroko zakrojonym rządowym spiskiem, jednakże tym razem całość przedstawiona została o wiele lepiej, znacznie ciekawiej, bardziej intrygująco niż poprzednim razem. Miałam ewidentne problemy z oderwaniem się od lektury, aby móc poświęcić więcej uwagi na czekające mnie obowiązki. Ciągle chciałam więcej i więcej, i więcej! Strony przemykały przez me palce w zastraszającym tempie. Nie liczyły się upływające minuty, ani to, co działo się dookoła mnie. Najważniejsze było dla mnie poznanie tego, co będzie dalej, co się wydarzy, co spotka Shauna (mojego ulubionego bohatera) oraz resztę jego ludzi, do czego dojdą, co dane im będzie odkryć i jak to wszystko się skończy. Ostatnie rozdziały stanowczo za mocno podniosły mi ciśnienie. Co prawda przez cały czas buzowała w mych żyłach adrenalina, na przemian pojawiały się wypieki na twarzy, bądź gęsia skórka na ciele, ale to, co znalazłam u kresu mej literackiej podróży – tego było już stanowczo za wiele. Tym razem z czystym sumieniem mogę powiedzieć: WOW, ta książka jest NIESAMOWITA. Akcja, akcja i jeszcze raz akcja. Tajemnica goni tajemnicę. Spisek zatacza coraz szersze kręgi. Na każdym kroku na naszych bohaterów czyha niebezpieczeństwo, jednakże gotowi są oni poświęcić naprawdę wiele w imię głoszenia prawdy – bo przecież to ona jest tu najważniejsza. Każdy przecież kiedyś umrze, a lepiej poświęcić życie w słusznej sprawie nieprawdaż? Zakończenie zaś zwala z nóg i to dosłownie. Niektórzy powiedzieliby, że opadła im szczęka i długo musieli szukać jej po podłodze. Dokładnie tak się czułam – zaszokowana do granic możliwości. Mira Grant to moje największe objawienie wśród autorów fantastyki w tym roku (a przynajmniej póki co, bo pozostało nam jeszcze kilka m-cy do 2015 roku). Nie mogę doczekać się chwili, w której w me ręce trafi zakończenie trylogii, finał całej historii – „BLACKOUT”. Coś czuję, że to będzie emocjonująca przygoda, prawdziwy rollercoaster!
„Kiedy mówienie prawdy staje się aktem terroryzmu? W którym momencie kłamstwo staje się aktem litości? Czy okrucieństwem jest powiedzenie rodzicom, że ich dziecko umrze, nawet jeśli to prawda? Czy uprzejmością jest powiedzenie ofierze wypadku, że odzyska zdrowie, chociaż wszystkie przesłanki wskazują coś innego? Gdzie znajduje się granica między szczerością a szkodą, kłamstwem a przyzwoitością, dezinformacją a złośliwością? (…) Mówienie prawdy wyposaża ludzi w oręż przeciwko światu zbyt okrutnemu, by walczyć z nim prostymi kłamstwami. A jeśli prawda sprawia, że świat staje się mniej przyjemny niż wcześniej, to i tak niska cena. (…) Powstańcie, póki możecie.”
Moja ocena: 6/6
Tytuł oryginalny: Deadline
Tłumaczenie: Agnieszka Brodzik
Wydawnictwo: SQN
Rok wydania: 2013
Trylogia: Przegląd Końca Świata, tom 2
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 504
ISBN: 978-83-7924-066-1