Pandemia w życiu książkoholika

Nie da się ukryć, że pojawienie się na świecie wirusa covid-19 mocno odbiło się na naszym codziennym życiu, niejednokrotnie przewracając je dosłownie do góry nogami. Zmuszeni zostaliśmy niejednokrotnie do wprowadzenia zmian, których do tej pory nawet nie braliśmy pod uwagę. I nie mówię już jedynie o konieczności pozostawania w domach czy przejściu na pracę zdalną. Pandemia wpłynęła również na tę sferę mojego życia, która związana jest z książkami i samym blogowaniem.

Przed pandemią normą były dla mnie odwiedziny w stacjonarnej księgarni, bibliotece czy też w supermarketach podczas promocji związanych z książkami w poszukiwaniu dla siebie nowych tytułów, które mogłyby wzbogacić moją domową biblioteczkę, albo o których chciałabym wam móc później opowiedzieć. Niestety strach o zdrowie własne oraz moich bliskich sprawił, że praktycznie odcięłam się od tych form pozyskiwania lektur do przeczytania. Co prawda pozostawały jeszcze zakupy przez Internet, ale tu również z dozą niepewności – bo przecież nie wiadomo, kto te książki, a później zapakowaną przesyłkę, dotykał… czy niczego przypadkiem nie przeniosą i nie dopadnie nas koronawirus. Taaak… Pewnie teraz, czytając te słowa, myślicie sobie – omg, co za paranoiczka… Cóż… może i tak, ale od zawsze wyznawałam zasadę PZU – przezorny zawsze ubezpieczony, wychodząc z założenia, że wolę dmuchać na zimne i być może nawet przesadzać, niż później żałować.

Zamiast więc oddawać się książkowemu, zakupowemu szaleństwu, coraz częściej sięgałam po… czytnik. Co prawda ten już od wielu lat nieustannie towarzyszył mi w moim książkowym życiu, niemniej odkąd koronawirus sparaliżował naszą dotychczasową codzienność, stał mi się jeszcze bliższym kompanem – zwłaszcza odkąd zaczęłam korzystać z bogatej oferty Legimi. Ta wypożyczalnia e-booków stała się dla mnie prawdziwym wybawieniem w tym trudnym czasie. No sami pomyślcie – za niewielką opłatą (o czym szerzej pisałam wam tutaj) mamy dostęp do dziesiątek tysięcy książek (zarówno e-booków, jak i audiobooków), które są na wyciągnięcie naszej ręki i tylko czekają na to, abyśmy po nie sięgnęli.

To właśnie dzięki Legimi dane mi było sięgnąć po takie powieści jak „Myszy i ludzie” Johna Steinbecka, „Nikt ci nie uwierzy” Magdy Knedler czy „Martwy sad” Mieczysława Gorzki, które okazały się być naprawdę wartymi uwagi historiami i z którymi pewnie nie prędko miałabym okazję się zapoznać, gdybym nie miała pod ręką czytnika z dostępem do wypożyczalni e-booków. A jeśli nawet czasami trafiają mi się kiepskie lektury, to wiecie co? Nie żałuję później, że wydałam na nie pieniądze! Bo przecież w średniej cenie za jedną książkę mam miesięcznie dostęp do tylu tytułów, ile tylko zdołam przeczytać.

Pandemia na całe szczęście z czasem musi się skończyć i będzie jedynie przykrym wspomnieniem. Legimi jednak pozostanie ze mną na długo ♥ Nie wyobrażam już sobie bowiem – jako książkoholiczka – aby mogło go zabraknąć na moim czytniku ♥

0Shares