„Zniewolony” – Solomon Northup [recenzja 408]

  • Zniewolony
  • Tytuł oryginalny: Twelve Years a Slave
  • Tłumaczenie: Martyna Plisenko
  • Wydawnictwo: Replika
  • Rok wydania: 2014
  • Oprawa: miękka ze skrzydełkami
  • Liczba stron: 320
  • ISBN: 978-83-7674-039-3

 

Temat niewolnictwa wielokrotnie był poruszany w literaturze (np „Chata wuja Toma” Harriet Beecher Stowe) i z pewnością jeszcze nie jeden raz autorzy sięgną po niego chcąc napisać historię własnych bohaterów. Jednakże nigdy dotąd nie zdarzyło mi się czytać historii opowiedzianej przez osobę, która doświadczyła tego osobiście. Dlatego też ucieszyłam się, kiedy w moje ręce trafiła książka Solomona Northupa „Zniewolony” będąca opisem jego losów z czasów, kiedy z człowieka wolnego stał się niewolnikiem białych ludzi.

Solomon Northup przyszedł na świat jako wolny człowiek. Jego ojciec, po śmierci swego pana, na podstawie testamentu przestał być niewolnikiem, a stał się wolnym obywatelem Stanów Zjednoczonych. Dzięki staraniom rodziców Solomon otrzymał edukację i stał się człowiekiem wykształconym. Dzięki swej pracowitości oraz przedsiębiorczości udawało mu się żyć dostatnie, a wkrótce również szczęśliwie u boku swojej żony Anne oraz trójki dzieci. Jednakże wszystko uległo zmianie w 1841 roku, kiedy to podstępem został zwabiony do Waszyngtonu, skąd go porwano i wywieziono na Południe jako niewolnika. Z dnia na dzień stracił wszystko. Wszystko poza jednym – wiarą, że w końcu przyjdzie dzień, w którym zwrócona mu zostanie wolność i dane mu będzie jeszcze raz przytulić żonę oraz ukochane dzieci.

Książka „Zniewolony” stanowi wspomnienia Solomona Northupa z czasów, kiedy był niewolnikiem. W sposób prosty i rzeczowy opowiada nam o swoich losach, niczego nie wyolbrzymiając, ani nie ubarwiając. Jak sam wspomina na początku swojej historii jego celem było uczciwe i prawdziwe przedstawienie faktów, a nie takie, które wielokrotnie można było spotkać podczas lektury fikcyjnych historii zawartych na kartach przeróżnych powieści – przekoloryzowane, często nie pokrywające się z realiami ludzi żyjących pod piętnem niewolnika. Lektura książki ukazuje czytelnikowi niewolnictwo od podszewki, relację z pierwszej ręki od osoby, która na własnej skórze odczuła, co znaczy być czyjąś własnością. Solomon opowiada o kolejnych etapach handlu niewolnikami, o tym, co się działo z ludźmi zanim zostali kupieni przez swoich przyszłych Panów. Brutalne traktowanie czy rozdzielanie matek z dziećmi było na porządku dziennym. Nikt nie zawracał sobie głowy uczuciami czarnuchów. Jedyne co tak naprawdę się liczyło to to, ile zysku każdy z nich może przynieść handlarzowi, a później ich właścicielowi. Solomon w okresie swego niewolnictwa miał kilku Panów. Niektórych z nich wspomina dobrze, gdyż mimo, iż był ich własnością, traktowali go przyzwoicie. Jednakże byli też tacy, dla których niewolnik stanowił jedynie „ruchomość osobistą”, zwykły inwentarz, który nie był lepszy (poza ceną) od mułów czy psów właściciela. Tego typu ludzie nie znali litości, nie wiedzieli, co znaczy miłosierdzie. Karanie niewolników było dla nich czymś tak oczywistym jak to, że słońce wschodzi na wschodzie, a zachodzi na zachodzie. Najczęściej w ruch szedł bat, a liczba uderzeń uzależniona była od natury sprawy: „Dwadzieścia pięć jest za drobiazgi, na przykład za to, że w bawełnie znalazł się suchy liść albo pąk, albo za to, że na polu złamało się gałązkę; pięćdziesiąt to za przewinienia średniego kalibru; sto uznaje się za surową karę: to konsekwencja poważnego przewinienia: bezczynności na polu. Od stu pięćdziesięciu do dwustu otrzymywał niewolnik, który kłócił się ze współmieszkańcami chaty, a pięćset, dobrze wymierzonych – co może dało się porównać z byciem rozszarpanym przez psy – czekało uciekiniera, i skazywało go na tygodnie bólu i agonii.” Zdziwić może czytelnika fakt, że mimo tego, ilu krzywd i bólu Solomon zaznał z rąk swych Panów, potrafił również usprawiedliwiać ich zachowanie. Jako człowiek wykształcony rozumiał bowiem, że równie winny był system, w którym żyli. Mieszkańcy Południa od najwcześniejszych lat dzieciństwa przyzwyczajani byli do tego, że kij służy do bicia niewolników. Nie można było oczekiwać od ludzi wychowanych w taki, a nie inny sposób, że nagle wyzbędą się wieloletnich nawyków i wierzeń, że zmienią swoją opinię na temat ludzi o innym kolorze skóry niż ich własna.   

Na podstawie książki Northupa nakręcono film pod tym samym tytułem w reżyserii Steve’a McQueen’a, który „zachwycił rzesze krytyków i został okrzyknięty przez publiczność absolutnym arcydziełem!”. Zdobył on główną nagrodę tegorocznego Festiwalu w Toronto. W obsadzie znajdują się m.in Chiwetel Ejiofor (wcielający się w rolę Solomona), Michael Fassbender, Benedict Cumberbatch, Paul Dano, Paul Giamatti, Lupita Nyong’o, Sarah Paulson, Alfre Woodard oraz Brad Pitt. Po lekturze „Zniewolonego” jestem niezwykle ciekawa, jak udało się twórcom filmu przenieść tę wstrząsającą historię na ekrany kin – czy zdołali oddać ogrom emocji, które towarzyszyły mi podczas lektury i w jaki sposób przedstawili sylwetki poszczególnych bohaterów. Z całą pewnością wybiorę się na seans, a póki co wszystkim Wam, moi drodzy czytelnicy, gorąco polecam książkę Solomona Northupa. Niewolnictwo odcisnęło głębokie piętno w historii Ameryki. My, ludzie wolni, nie znający czym jest życie pod jarzmem Pana, powinniśmy mieć świadomość tego, co niegdyś zmuszeni byli przeżywać ludzie. Wspomnienia Solomona dadzą Wam ku temu możliwość, odkryją przed Wami okrutną prawdę na temat czasów sprzed wojny secesyjnej. Gorąco polecam.

Moja ocena: 5/6

Replika1

Recenzja opublikowana również:

lubimyczytac.pl ; nakanapie.pl ; webook.pl ; granice.pl ; Gandalf ; Matras ; Libroteka ; Selkar

3Shares