Pięć lat… Tyleż czasu minęło od dnia, w którym zakończyłam lekturę pierwszego tomu sagi pt Pieśń Lodu i Ognia autorstwa George’a R.R. Martina. Obiecałam sobie wówczas, iż niebawem sięgnę po kontynuację „Gry o tron”, aby jak najszybciej poznać dalsze losy bohaterów powieści. Tymczasem jednak zdążyłam obejrzeć wpierw wszystkie osiem sezonów serialu produkcji HBO powstałego na bazie w/w sagi, nim wreszcie sięgnęłam po książkę…
Co mnie w końcu do tego zmotywowało? Otóż przepiękne, ilustrowane wydanie „Starcia królów”, które w listopadzie tego roku, nakładem wydawnictwa Zysk i S-ka oraz w tłumaczeniu Michała Jakuszewskiego, trafiło na półki księgarń.
Drugi tom sagi to prawdziwa, czytelnicza…cegła. Książka ta liczy sobie bowiem blisko 1100 stron! Obcowanie z nią przez dłuższą „chwilę” sprawia, iż odczuwa się jej ciężar w dłoniach trzymających książkę oraz w ramionach. Warto jest jednak nieco pocierpieć, zarówno dla samej historii, jak też walorów estetycznych książki.
Wspomniałam wyżej, iż jest to wydanie ilustrowane. Na początku oraz na końcu książki zamieszczono kolorowe mapy przedstawiające północne oraz południowe terytoria Westeros. Dalej zaś znaleźć można dzieła autorstwa Lauren N. Cannon, które otrzymaliśmy tu w dwóch wersjach – wpierw w czarno-białej, będącej wstępem do danego rozdziału, a później w kolorowej. Każda z jej prac nie tylko doskonale współgra z czytanym tekstem, ale też po prostu cieszy oczy, gdy się na nią patrzy. Mając jednak w pamięci wygląd poszczególnych aktorów występujących w serialu, wcielających się w bohaterów powieści, początkowo ciężko było mi się przestawić na ich wizerunki zaproponowane przez Cannon. Z biegiem czasu jednak, im dalej zagłębiałam się w lekturę, zaczęłam dostrzegać, iż to właśnie jej wizja poszczególnych postaci bliższa jest temu, jak przedstawił je autor w swym dziele.
Dodatkowym bonusem tegoż wydania jest tematyczna, materiałowa zakładka, która akurat – moim zdaniem – mogłaby być nieco dłuższa, gdyż pod koniec książki, chcąc zaznaczyć miejsce, w którym przerwaliśmy lekturę, ledwo wystaje ona poza granicę papieru.
Jeśli zaś chodzi o samą fabułę, to tym razem skupia się ona na tytułowym starciu królów. Po wydarzeniach, które rozegrały się w poprzednim tomie, Siedem Królestw zamiast mieć jednego króla ma ich aż czterech i każdy z nich przejmuje władzę nad pewną ich częścią. W Królewskiej Przystani władzę sprawuje syn Cersei, Joffrey, zaś Sansa Stark zostać ma jego żoną. Mieszkańcy Północy na swego króla wybierają najstarszego syna byłego lorda Winterfell, Robba Starka. Na Smoczej Skale lord Stannis Baratheon przygotowuje się do zdobycia Żelaznego Tronu, który – po śmierci jego brata Roberta, dotychczasowego władcy – jego zdaniem prawnie mu się należy. Jednak jego młodszy brat, Renly Baratheon, również pragnie zostać królem i nie zamierza uznać pretensji Stannisa do tronu. Ale nie tylko oni pragną władzy. Lord Żelaznych Wysp, ojciec Theona Greyjoy’a, także ogłasza się królem i łakomym okiem spogląda na co niektóre tereny Królestwa, zaś za wielkim morzem, ostatnia potomkini smoczego rodu Tangaryenów – Daenerys, zwana Matką Smoków, zdeterminowana jest uczynić wszystko, co tylko konieczne, aby powrócić do Westeros i zająć należne jej miejsce na Żelaznym Tronie.
Tak oto rozpoczyna się starcie królów, pełne zdrad, intryg, knowań i przelanej krwi. A wszystko to w obliczu nadciągającej coraz szybciej zimy, której nadejście zwiastuje biały kruk…
Jednak nie tylko samej walce o władzę poświęcono uwagę w tej powieści. Śledzimy również losy pozostałych dzieci zmarłego Neda Starka – Aryi, Brana i Rickona, a także jego bękarciego syna, Jona Snow, który zmuszony był wstąpić w szeregi Nocnej Straży pełniącej wartę na Murze oddzielającym Królestwo od pełnego niebezpieczeństw i zapomnianej magii świata dzikich oraz Innych. Towarzyszymy również Theonowi Greyjoy’owi, od dziecka wychowywanemu w Winterfell, który obecnie pragnie dowieść swemu ojcu, iż godzien jest miana żelaznego człowieka i bycia jego prawowitym następcą Żelaznych Wysp. To jego poczynania w tej części wzbudzać będą największe kontrowersje, a częstokroć wręcz niesmak.
W powieści pojawiają się liczne nowe postaci, z których chyba najbardziej intrygującą jest tajemniczy i śmiertelnie niebezpieczny Jaqen H’ghar pewnego dnia stający na drodze Aryi Stark. Poznajemy również dzielną i oddaną Brienne z Tarthu, od dawna pragnącą zostać prawdziwym rycerzem mogącym chronić swojego króla, a także nad wyraz okrutnego bękarta lorda Boltona o imieniu Ramsay. Choć dzięki obejrzanemu wcześniej serialowi wiem dokładnie, jaką dużą rolę odegra każde z nich w całej tej historii, to i tak z chęcią śledzić będę kolejne ich losy, gdyż są to postaci, które mocno wyróżniają się na tle pozostałych i na dłużej zapadają w pamięci.
„Westeros uwodzi nas swą złożonością i choć często również nas przeraża, nie przestajemy czytać, ponieważ Pieśń Lodu i Ognia jest przede wszystkim opowieścią, a my jesteśmy w rękach mistrza narracji, którego wyobraźnia dorównuje wielkością jego wizji. (…) George R.R. Martin stworzył świat pełen romantycznych rycerskich ideałów, ale większość z jego mieszkańców uczynił potworami pełnymi chciwości, ambicji i okrucieństwa.” – Bernard Cornwell
„Starcie królów” to powieść pod wieloma względami wyjątkowa. Nie sądziłam, że tak bardzo spodoba mi się historia dotycząca walk o przejęcie tronu, gdzie pełno jest intryg i knowań za plecami drugich osób, oraz w której słychać szczęk oręża, a także jęki poległych na bitewnych polach. Spytacie, gdzie tu w ogóle jest coś z fantastyki? Bo wszak powieść Martina zaliczana jest właśnie do tego gatunku. Fantastycznych odniesień jest całkiem sporo, jak się sami przekonacie sięgając po lekturę. Mamy tu niesamowite zwierzęta, jak chociażby wilkory znajdujące się w herbie rodowym Starków i będące wiernymi towarzyszami dzieci byłego lorda Winterfell. Są też Inni, o których krążą niezliczone historie przekazywane przez niańki kolejnym pokoleniom. Za Murem, na dalekiej północy, nadal żyją istoty oraz stworzenia, które napawają lękiem mieszkańców Siedmiu Królestw. Jako miłośniczka fantastyki jestem w pełni usatysfakcjonowana tym, co odnalazłam na kartach powieści. Dlatego też chętnie sięgnę po kolejny tom tej niezwykłej sagi (choć mam nadzieję, że szybciej niż za pięć lat 😉 ), aby przekonać się, jak dalej potoczą się losy poszczególnych bohaterów. Tymczasem rozstaję się z nimi, a Wam, jeśli dotąd nie mieliście okazji czytać sagi Pieśń Lodu i Ognia, dobrze radzę – nadróbcie zaległości i czym prędzej sięgnijcie po pierwszy jej tom.
Tytuł oryginalny: A Clash of Kings
Tłumaczenie: Michał Jakuszewski
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Rok wydania: 2019
Oprawa: twarda
Ilustracje: Lauren N. Cannon
Liczba stron: 1088
Dodatki: przedmowa Bernarda Cornwella, opis rodów
ISBN: 978-83-8116-785-7