Pierwsza część trylogii Przegląd Końca Świata autorstwa Miry Grant pt FEED była całkiem niezłym początkiem historii Georgii i Shauna Masonów, dwojga światowej klasy blogerów, dla których najważniejszym celem ich zawodowej pracy było głoszenie prawdy. Za wszelką cenę. Kontynuacja – DEADLINE okazała się być znacznie lepsza od poprzedniego tomu. Kwestie polityczne nie wysuwały się już na pierwszy plan, było więcej akcji oraz zapierających dech w piersi momentów. Nic więc dziwnego, że ta część spodobała mi się o wiele bardziej. Mając za sobą 2/3 historii nie mogłam doczekać się chwili, kiedy w me ręce trafi ostatni tom – finał trylogii, zwieńczenie dzieła Miry Grant – BLACKOUT. To, co znalazłam na jego stronicach, okazało się być…
Zanim jednak dokończę swą myśl, pozwólcie, że wpierw przybliżę Wam co nieco zarys fabuły ostatniego tomu trylogii Przegląd Końca Świata. Ci, co czytali poprzednią część, doskonale zdają sobie sprawę z tego, jaki miała ona finał. Pozostałym osobom wystarczyć musi to, iż po niespodziewanym wybuchu epidemii wirusa Kellis-Amberlee na Florydzie, została ona uznana za strefę o najwyższym stopniu zagrożenia dla życia ludzkiego i odcięta od reszty kraju. CZKC winą za ów incydent obarcza członków ekipy Przeglądu Końca Świata jasno określając ich jako bioterrorystów. Ci natomiast zmuszeni są się ukrywać jeśli chcą zachować życie. Zdają sobie sprawę, że tak naprawdę nigdy i nigdzie nie będą bezpieczni, a przynajmniej dopóki, dopóty nie doprowadzą sprawy do końca – nie odkryją, kto i dlaczego stoi za ogólnoświatowym spiskiem oraz nie powiedzą ludziom całej prawdy i tylko prawdy. Jednakże żeby móc to zrobić zmuszeni są się rozdzielić. Po raz pierwszy. Shaun wraz z Becks wyrusza w kierunku Florydy, aby tam, na polecenie dr Abbey, złapać choć jednego z owadów przenoszących śmiertelnego wirusa. Kobieta chce zbadać źródło zarazy, a bez jej nosiciela nie będzie to możliwe. Alaric najchętniej pojechałby wraz z nimi, by uratować młodszą siostrę znajdującą się w zakażonej strefie. Jednakże z braku odpowiednich umiejętności do działania w terenie zmuszony jest pozostać u boku szalonej pani doktor w jej nielegalnym laboratorium. Tymczasem Mahir oraz Maggie kierują się ku Seattle, gdzie podobno przebywa Małpa, człowiek, który jako jedyny mógłby wyrobić dla nich nowe dokumenty tożsamości, nie do namierzenia przez CZKC. Żadne z nich nie ma jednak pojęcia o tajnym projekcie CZKC. Eksperymencie, który nie tylko odmieni raz na zawsze życie każdego z nich, ale również nieodwracalnie wpłynie na losy całego świata…
Dobrze więc, skoro mamy już za sobą delikatny szkic historii, jaka czeka na was na kartach omawianej dziś powieści, przejdę może do dokończenia pewnej mojej myśli mającej swój początek we wstępie tej recenzji, a następnie postaram się was przekonać do tego, czy warto (bądź i nie) sięgnąć po ostatni tom tej zombiastycznej trylogii. A więc: „To, co znalazłam na jego stronicach, okazało się być…” bardzo dobrym zakończeniem historii, choć może nie do końca tak zaskakującym, jakbym się tego spodziewała, albo wręcz tego oczekiwała. I choć co prawda do pewnych wniosków doszłam sama, innych domyśliłam się z wyprzedzeniem, to i tak uważam, że ostatni tom trylogii trzyma poziom poprzedniej części i tak jak ona jest o wiele lepszy niż otwierający ją FEED. Warto, naprawdę warto było powrócić do świata z przyszłości oraz jego bohaterów, aby móc przeżyć wszystko to, co przygotowała dla nich autorka powieści. Brakowało mi zwłaszcza Shauna, którego polubiłam najbardziej spośród wszystkich członków ekipy Przeglądu Końca Świata. Nadal co prawda rozmawia ze swoją zmarłą siostrą zupełnie tak, jakby siedziała tuż obok niego, jednakże ten szczególny rodzaj jego szaleństwa absolutnie mi nie przeszkadzał i nie zmienił żywionych przeze mnie względem niego uczuć. Choć przyznać muszę, że w tej części irytowało mnie nieco to ciągłe jego przypominanie sobie i wypominanie, że ma nie po kolei w głowie i że ma to totalnie gdzieś, bo jemu z tym dobrze. To chyba jedyny mój zarzut względem BLACKOUT, bo cała reszta jest po prostu super. Akcja, akcja i jeszcze raz akcja. Zero czasu na nudę czy myślenie o niebieskich migdałach. Przez cały czas skupiona byłam na tym, co działo się na kartach powieści (a działo się naprawdę sporo!!) i to do tego stopnia, że trudno było mi odkładać książkę na bok, by zająć się czymś innym, co akurat wymagało mojej uwagi i mojego czasu. Gdyby tylko było to możliwe, nie przerywałabym lektury nawet na moment dopóki nie dotarłabym do samego końca. Świetna książka i fascynująca trylogia. Już nie dziwi mnie jej ogólnoświatowa popularność. Zasłużyła sobie na to.
Autorka w swej trylogii dość realistycznie nakreśliła to, jak mógłby wyglądać nasz świat, gdyby faktycznie doszło do wybuchu śmiercionośnej epidemii. Wiele z tego, o czym będziecie mieli okazję tu przeczytać, z pewnością nie będzie wam obce – chociażby walka o władzę, za wszelką cenę. Zawsze bowiem znajdą się tacy, których największym pragnieniem będzie przejęcie kontroli nad innymi, pal licho jakimi metodami, byle tylko dopiąć swego. Jednakże trylogia Przegląd Końca Świata to nie tylko historia o zombie i polityce. To również opowieść o sile miłości, przyjaźni, wzajemnej lojalności, oddaniu i poświęceniu. To dowód na to, do czego tak naprawdę zdolny jest człowiek w imię wyznawanych przez siebie wartości, siły jego determinacji w dążeniu do upragnionego celu. Jeśli jeszcze nie mieliście okazji rozpocząć swej przygody u boku członków ekipy Przeglądu Końca Świata, nie wahajcie się. POWSTAŃCIE, PÓKI MOŻECIE i przeżyjcie tę historię razem z nimi. Bo to wasz NAJWYŻSZY PRIORYTET, NAJWYŻSZY PRIORYTET, NAJWYŻSZY PRIORYTET. KONIEC PRZEKAZU…
Moja ocena: 5/6
Tytuł oryginalny: Blackout
Tłumaczenie: Agnieszka Brodzik
Wydawnictwo: SQN
Rok wydania: 2014
Trylogia: Przegląd Końca Świata, tom 3
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 512
ISBN: 978-83-7924-168-2