Zaskoczenie i pełna satysfakcja. Dokładnie to czuję po lekturze „Ofiary bez twarzy” Stefana Ahnkema. Aż trudno uwierzyć, że to jego literacki debiut! Co prawda jest on autorem scenariuszy do jednych z najbardziej popularnych szwedzkich seriali kryminalnych (m.in. tych o Kurcie Wallanderze), jednak napisanie powieści to moim zdaniem zupełnie coś innego, stanowiącego poważniejsze wyzwanie.
Na okładce książki widnieją słowa Tony’ego Parsonsa, którym nie dawałam wiary:
„Wciąga bardziej niż Nesbo. Złowrogi bardziej niż Larsson. Mroczniejszy od Mankella”.
Teraz, kiedy dotarłam do ostatniej strony powieści, trudno się z nimi nie zgodzić. Od tej książki naprawdę ciężko jest się oderwać. Napięcie wzrasta tu z każdą kolejno przeczytaną stroną i nigdy nie wiadomo, co też za chwilę się wydarzy. Wyraźnie odczuwamy też presję czasu oraz stres i desperację policji w obliczu niebywale trudnego zadania – złapania psychopatycznego mordercy, który odznacza się ponadprzeciętną inteligencją i wydaje się być stale o krok przed funkcjonariuszami prawa.
A wszystko zaczyna się od znalezienia brutalnie okaleczonych zwłok jednego z nauczycieli szkoły w Helsingborku. Wkrótce pojawia się kolejna ofiara, którą z zamordowanym nauczycielem łączy to, iż przed laty chodzili razem do tej samej klasy. W śledztwie pomaga Fabian Risk – człowiek znany z podejmowania ryzykownych decyzji, nader często łamiący zasady i lubiący działać w pojedynkę, który po wielu latach pracy w sztokholmskiej policji powrócił wraz z rodziną do rodzinnego Helsingborga i który mimo tego, iż jest obecnie na urlopie, nie potrafi pozostawić tej sprawy w rękach miejscowego wydziału kryminalnego. Złapanie mordercy staje się dla niego priorytetem. Wydaje się bowiem, że zabójca obrał na cel całą klasę, do której chodził również… Fabian. Wkrótce odnalezione zostaje kolejne ciało, a sprawy przybierają nieoczekiwany obrót.
„Ofiara bez twarzy” jest nie tylko doskonałym kryminałem, napisanym z rozmachem i w świetnym stylu, oraz zaskakująco dobrym literackim debiutem, o czym wspomniałam prędzej, ale też powieścią wielowątkową, w której śledzimy losy nie tylko głównych bohaterów, ale też postaci drugoplanowych, a nawet samego mordercy. Dowiadujemy się o rzeczach nie tylko bieżących, ale również o tych z przeszłości, które nierozerwalnie łączą się z teraźniejszymi wydarzeniami rzucając więcej światła na motywy, którymi kieruje się zabójca. I nie ma w tym najmniejszego chaosu – wszystko jest spójne i stanowi jedną, doskonale przemyślaną całość.
Stefan Ahnhem w swym debiutanckim dziele porusza ważne tematy, takie jak prześladowanie słabszych jednostek i odwracanie wzroku przez tych, którzy są tego świadkami. Lektura jego książki zmusza nas do zastanowienia się nad tym, co jest gorsze: bycie prześladowanym czy pozostawanie niezauważonym, ignorowanym przez resztę?.
Na skrzydełku książki znaleźć można informację o tym, iż w przygotowaniu jest druga część serii pt „Dziewiąty grób” oraz że trwają prace nad kolejnymi zmaganiami Fabiana Riska ze zbrodnią. Dla mnie to jak miód na serce! Już nie mogę doczekać się chwili, w której ponownie stanę u boku głównego bohatera, by wyruszyć w pogoń za następnym psychopatycznym mordercą.
Moja ocena: 6/6
Tytuł oryginalny: Offer utan ansikte
Tłumaczenie: Ewa Wojcheciowska
Wydawnictwo: Marginesy
Rok wydania: 2016
Seria: Fabian Risk, tom 1
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 528
ISBN: 978-83-65282-38-5