„Gałęziste” – Artur Urbanowicz

Kiedy w kwietniu tego roku pisałam o „Inkubie” Artura Urbanowicza, obiecałam sobie, że jeśli tylko nadarzy się okazja do sięgnięcia po poprzednie dzieła autora, z pewnością z niej skorzystam. I tak też się stało. Do moich rąk trafiło wznowienie debiutanckiej powieści Urbanowicza – tj „Gałęziste”, które od swego poprzedniego wydania (2015 rok), prócz od razu rzucającej się w oczy zupełnie nowej okładki, różni się też tym, iż „tekst powieści został gruntownie przeredagowany i poprawiony, okraszony klimatycznymi ilustracjami oraz uzupełniony o rozbudowane posłowie.”

Jeśli chodzi o oprawę graficzną powieści, za którą odpowiedzialny jest w tym wypadku Michał Loranc, to przyznać muszę, iż faktycznie jest ona po prostu niesamowita. Już samo spojrzenie na okładkę wywołuje szereg skojarzeń oraz pobudza wyobraźnię, że nie wspomnę o tym, iż od razu ma się ochotę otworzyć książkę i rozpocząć lekturę opowiedzianej na jej kartach historii. Wewnątrz powieści jest jeszcze lepiej. Klimatyczne, niezwykle sugestywne ilustracje, na które natykamy się podczas lektury, nie tylko idealnie współgrają z czytanym w danym momencie tekstem, ale wywołują w czytelniku szereg najróżniejszych emocji, na czele z uczuciem niepokoju… niepewności… i najzwyklejszej w świecie grozy.

Historia opowiada o studenckiej parze – Karolinie i Tomku, którzy podczas przerwy świątecznej z okazji zbliżającej się Wielkanocy postanowili wybrać się wspólnie na Suwalszczyznę, by tam odpocząć nie tylko od codziennych obowiązków, ale przede wszystkim dać sobie szansę na spędzenie ze sobą większej ilości czasu i podratowanie ich związku, który w ostatnim czasie przechodzi kryzys. Nie wszystko jednak idzie tak, jak to sobie zaplanowali. Jadąc do miejsca, w którym mają się zatrzymać, nieomal giną na drodze, a kiedy w końcu udaje im się dojechać, nagle okazuje się, że zmuszeni będą zmienić miejsce zakwaterowania na dom znajdujący się w wiosce, o istnieniu której nie zdawali sobie dotąd sprawy i położonej w samym sercu lasu, nieopodal starego cmentarza.

Wkrótce zarówno Tomek, jak i Karolina zaczynają doświadczać dziwnych rzeczy i zdawać sobie sprawę z tego, że coś tu nie gra – zarówno w zachowaniu goszczących ich pod swoim dachem ludzi, ale przede wszystkim w odniesieniu do otaczającego ich lasu, zdającego się obserwować każdy ich kolejny ruch i z każdym kolejnym dniem wydającym się być bardziej tajemniczym, mrocznym, jakby tylko czekającym na to, aż oboje przepadną w jego gęstwinie…

Troje bohaterów, trzy życiowe ścieżki

Tomek jako student matematyki, a zarazem ateista spogląda na otaczający go świat w sposób racjonalny, starając się wszystko tłumaczyć logicznie. Karolina z kolei jest osobą głęboko wierzącą i oddaną Bogu, a jeśli dodać do tego fakt, iż studiuje psychologię, czyni to z niej osobę wrażliwszą na otaczające ją ze świata bodźce. Natalia, o której prędzej nie wspominałam, a która jest jedną z osób, u których zatrzymują się Karolina z Tomkiem, żyje w zgodzie z przyrodą i jest wdzięczna za wszelkie dary, które od niej otrzymuje. Wiedza, wiara i natura. Trzy skrajnie różne poglądy na świat, a przez to odmienne prawa rządzące życiem każdego z trojga bohaterów. I właśnie o tym, wbrew pozorom, jest ta historia – o trudnej relacji pomiędzy nimi, o zderzaniu się różniących się pomiędzy sobą światopoglądów, o próbie udowodnienia, czyja ścieżka życiowa jest tą najwłaściwszą i o tym, że współistnienie obok siebie wielości prawd na temat otaczającego nas świata w żadnym razie nie jest łatwe.

„Powietrze znowu stało się ciężkie, z każdym jej oddechem wypełniający je strach gęstniał i rozprzestrzeniał się po jej ciele.” 

Atmosfera tej powieści jest tak gęsta, iż chwilami można by ją było ciąć nożem. Autor umiejętnie i coraz mocniej zaciska na szyjach bohaterów, a także czytelnika, kleszcze grozy. Poczucie niepokoju i niepewności rośnie z każdą kolejno przewracaną stroną, a wraz z nimi wzrasta też towarzyszące im napięcie. Coraz większa ilość niewytłumaczalnych zdarzeń, a mniejsza racjonalnych ich wyjaśnień sprawiają, iż zaczynamy gubić się w tym, co tak naprawdę jest prawdziwe, a co mogło być jedynie wytworem wyobraźni każdego z bohaterów powieści. To z kolei prowadzi nas do tego, iż kwestia tego, jaki ostatecznie los spotkał poszczególnych bohaterów, i to, czy ich kolejne przygody były prawdziwe czy też nie, pozostaje w naszych rękach – w mocy naszej wyobraźni i interpretacji poszczególnych elementów składających się na całą tę historię. Ot taki prztyczek w nos od Autora, abyśmy się nie nudzili i sami znaleźli odpowiedzi na nurtujące nas pytania.

Thriller to czy może jednak horror?

Odpowiedź jest prosta. I to, i to. „Gałęziste” Urbanowicza są bowiem zgrabnym połączeniem najlepszych cech obu tych gatunków. Znajdziemy w nich zarówno zagrożenie czysto realistyczne, jak też takie o znamionach nadnaturalnych. Wspólnie budują one wspomnianą prędzej atmosferę grozy i wywołują strach. Warto w tym miejscu wspomnieć i o tym, iż dużą rolę w tym wszystkim odgrywają stare, słowiańskie i regionalne wierzenia, bajania oraz zabobony, a także legendy, które autor umiejętnie wplótł w fabułę powieści. Wszystkie te elementy zebrane w całość sprawiają, iż powieść ta jest niesamowicie klimatyczna.

Jeśli do tej pory nie mieliście okazji sięgnąć po „Gałęziste”, nadróbcie to czym prędzej. Może nie są one aż tak dobre jak czytany przeze mnie wcześniej „Inkub” (pamiętajcie, że to był debiut Autora), jednakże nadal uważam je za bardzo dobrą i wartą uwagi miłośników gatunku pozycję, po którą po prostu warto sięgnąć. Mnie nie zawiodły, a jestem bardzo wybrednym czytelnikiem, jeśli idzie o powieści grozy. Dlatego też: polecam!

Wydawnictwo: Vesper
Rok wydania: 13 listopad 2019, wyd. II
Oprawa: twarda
Ilustracje: Michał Loranc
Liczba stron: 458
ISBN: 978-83-7731-340-4

1Shares