„Downton Abbey” – sezon 6

Odkładałam obejrzenie tego sezonu na wszystkie możliwe sposoby. Wymyślałam sobie milion różnorakich zajęć, albo włączałam coś innego, byle tylko nie „Downton Abbey”. I to nie dlatego, że nie chciałam. Wręcz przeciwnie! Ciągnęło mnie niesamowicie, by odpalić pierwszy odcinek szóstego sezonu i zobaczyć, co słychać u rodziny Crawley’ów oraz całej reszty. Wiedziałam jednak, że jak już to zrobię, tak nie zdążę się obejrzeć, a dotrę do końca. Prawdziwego KOŃCA…

W końcu jednak stało się… Obejrzałam finałowy sezon… I powiem wam, że łezka się w oku kręci na myśl, że nie będzie ciągu dalszego i że przyszła pora na pożegnanie z bohaterami, z którymi niesamowicie się zżyłam. Będzie mi ich naprawdę bardzo brakowało, zwłaszcza niektórych, ale o tym za chwilę.

Jak w każdej odsłonie tego cieszącego się popularnością brytyjskiego serialu i tym razem sporo się działo. Otrzymaliśmy 9 odcinków wypełnionych po brzegi emocjami i zapadającymi w pamięci scenami. Zwłaszcza jedna wywołała u mnie falę wzruszeń i na długo zapadnie w mej pamięci – scena dotycząca postaci, która wydaje się być antypatyczna, jednakże we mnie od samego początku wzbudziła niemałą sympatię, przez co do samego końca jej kibicowałam. Mowa o Thomasie Barrowie, bohaterze, któremu w tym sezonie naprawdę współczułam i o którego los dosłownie drżałam. Jego odmienność odcisnęła w jego życiu głębokie piętno, wpływając nie tylko na jego sposób bycia oraz kąśliwy język, ale też doprowadzając do tego, iż wszystkich od siebie odpychał, mimo że tak naprawdę potrzebował bliskości innych ludzi. Iście tragiczna postać.

Rob James-Collier jako Thomas Barrow

Mary: „Have you been lonely?”
Thomas: „If I have, I’ve only myself to blame. I’ve done and said things. I don’t know why, I can’t stop myself. Now I’m paying the price.”
Mary: „Strange. I could say the same.”

Mary. Najstarsza córka Crawley’ów. Spoglądając wstecz nie da się ukryć, że i jej los nie oszczędzał. I bynajmniej nie zamierza jej odpuścić. Zaraz bowiem w pierwszym odcinku pojawia się ktoś, kto przypomni jej o dawnych wyskokach, które obecnie mogą stać się powodem prawdziwego skandalu.

W tej odsłonie ponownie spotkamy Henry’ego Talbota (Matthew Goode), siostrzeńca Lady Shackleton – wieloletniej przyjaciółki Violet, miłośnika motoryzacji, którego mieliśmy okazję poznać podczas odcinka specjalnego „Downton Abbey: A Moorland Holiday”, kiedy to rodzina Crawley’ów wybrała się z wizytą do Brancaster Castle. Poruszy on na nowo serce lady Mary, która od śmierci męża, mimo pojawiania się na horyzoncie kilku kandydatów na jego miejsce, nie zdecydowała się z żadnym z nich na poważnie związać. Czy uda się to więc kierowcy rajdowemu, który poza wrodzonym urokiem osobistym, inteligencją, silnym charakterem i przyjemną dla oka powierzchownością nie będzie miał jej niczego więcej do zaoferowania?

Edith (Laura Carmichael) również nie będzie miała łatwego orzecha do zgryzienia. Z jednej strony będzie musiała poradzić sobie jakoś z wydawnictwem, co będzie dla niej nie lada wyzwaniem, z drugiej zaś jej drogi na powrót przetną się z Bertie’m Pelhamem (Harry Hadden-Paton), który powoli znaczyć będzie dla niej coraz więcej. Czy będzie jednak umiała wyjawić mu prawdę na temat Marigold?

Na nowo rozgorzeje spór pomiędzy Violet (Maggie Smith) a Isobel (Penelope Wilton), w który tym razem wciągnięta zostanie żona hrabiego, Cora (Elizabeth McGovern). Jego powodem będzie plan przejęcia miejscowego szpitala przez Królewski Szpital w Yorkshire. Violet za nic w świecie nie zamierza oddawać władzy, natomiast Isobel upatruje w tym same plusy, gdyż szpital zyska sporo udogodnień i nowoczesnych możliwości leczenia pacjentów. Za kim opowie się Lady Grantham?

Nie mało emocji dostarczą nam relacje na stopie pani Hughes (Phyllis Logan) – pan Carson (Jim Carter). W życiu tych dwojga ma zajść niebawem przecież ogromna zmiana, w związku z którą pani Hughes odczuwa pewne… obawy, dotyczące dość krępującej dla niej samej sprawy. Muszę przyznać, że kluczenie wokół tego tematu było niezmiernie zabawne, a i później tych dwoje dostarczy nam nie lada uciech.

A co słychać u pani Patmore (Lesley Nicol)? Powoli spełniać zacznie swoje marzenia, ale… No właśnie, będzie pewne ALE. Pojawi się bowiem poważny problem, przez który wszystko lec może w gruzach, a co gorsza rzucić złe światło na hrabiowską rodzinę.

Anna (Joanne Froggatt) z kolei nie zdążyła otrząsnąć się po sprawie związanej z Greenem, a znów musi zmagać się z kolejnym problemem – na domiar złego takim, od którego zależeć może jej małżeńskie szczęście, a także poczucie własnej wartości…

Oczywiście to nie wszystko, o czym warto wspomnieć i co ujrzycie w finałowej odsłonie serialu „Downton Abbey”. Nie chcę jednakże rozbijać się na przysłowiowe drobne, ani zbytnio wam spojlerować. Także na tym poprzestanę.

Gdyby podsumować wszystkie odsłony serialu „Downton Abbey”, to przyznać trzeba, iż w bardzo obrazowy sposób ukazuje on przemiany zarówno społeczne, jak i technologiczne oraz polityczne na przełomie lat, podczas których opowiadana jest cała historia. Można by się co prawda przyczepić do tego, iż zbytnio idealizuje rodzinę Crawley’ów, jako przedstawicieli wyższych sfer, a zwłaszcza ich stosunek do służby oraz ludzi z nizin społecznych, ale moim zdaniem nie ma w tym nic złego, gdyż dzięki temu bardziej zżyliśmy się z bohaterami i chętniej śledziliśmy ich losy – po obu stronach bariery. Gdyby ktoś zapytał mnie teraz o to, który serial skradł moje serce i godny jest polecania innym, bez wahania wskazałabym na dzieło Juliana Fellowesa – „Downton Abbey” <3

Podobno planowania jest kontynuacja, w której historia rozgrywałaby się w kilka dekad po tej, z którą zapoznaliśmy się w serialu, a ukazywałaby następne pokolenie rodziny Crawley’ów. Czy dojdzie ona do skutku, tego nie wiem. Z pewnością jednak będę chciała ją obejrzeć, by móc powrócić do tego świata. Choć to już nie będzie to samo…

0Shares