„Ciotka Poldi i sycylijskie lwy” – Mario Giordano

Kiedy książka rozpoczyna się takimi oto słowy…

„Moja ciotka Poldi w dniu swoich sześćdziesiątych urodzin wyprowadziła się na Sycylię, by tam elegancko zapić się na śmierć, spoglądając przy tym na morze. (…) ciotce i tak coś wiecznie stawało na przeszkodzie. (….) uparta i bardzo bawarska musiała wziąć sprawy w swoje ręce i zaprowadzić porządek. I od tego zaczęły się problemy.”

…można być pewnym jednego – będzie się działo!

Pierwszym z problemów wspomnianych powyżej okazało się zniknięcie Valentino, młodego chłopaka o licznych talentach, który pomagał Poldi w drobnych naprawach w jej sycylijskim domu przy Via Baronessa. Ktoś inny zapewne nie przejąłby się tym faktem tak bardzo jak ona, uznawszy po prostu, że pewnie coś mu zwyczajnie wypadło. Ale nie ciotka Poldi! Wg niej za tym kryć się musi coś więcej. A to „więcej” oznacza co najmniej mafię! Chłopaka należy więc czym prędzej odnaleźć, a następnie mu pomóc. Rozpoczyna prywatne śledztwo, którego następstw nikt nie był w stanie przewidzieć…

Ciotka Poldi = bawarski wulkan tuż przed wybuchem

Trudno nazwać ją zwykłą bohaterką. Jest ona raczej zjawiskiem i to takim nie do podrobienia. Próba jej scharakteryzowania wyglądałaby m.in tak:

  • znaki szczególne – peruka, którą nosi na głowie od niepamiętnych czasów

„Potężne, czarne monstrum, które w zależności od panującej mody przybierało różną formę i wznosiło się na głowie ciotki niczym burzowa chmura. Jak głosi rodzinna legenda, nikt jeszcze nie widział, co się pod nią kryje.”

  • hobby – fotografowanie przystojnych policjantów z całego świata i kolekcjonowanie ich zdjęć w opasłym albumie
  • wiara – ateistka, która do kościoła chodzi tylko dlatego, że lubi padre Paolo, posąg Madonny, zapach kadzidła oraz fakt, że może śpiewać na całe gardło
  • usposobienie – dociekliwa, zadająca pytania, mająca otwarte oczy, wytrącająca innych z równowagi, robiąca wokół siebie dużo szumu, a przy tym wzbudzająca w każdym towarzystwie sympatię
  • mistrzyni subtelnej erotyki, która nie zasypuje gruszek w popiele
  • często się śmieje, łatwo obdarza miłością i popada w melancholię, tankuje na ostro i nie potrafi odpuścić, kiedy coś nie idzie po jej myśli = czyli w gruncie rzeczy zawsze

„Moja ciotka była mistrzynią subtelnych aluzji, zawoalowanych gróźb i delikatnych sugestii.”

Śledząc jej losy można być pewnym jednego – że nie można być pewnym niczego. Nigdy bowiem nie wiadomo, co też za chwilę nasza droga Poldi wymyśli i w jakie kolejne tarapaty się wpakuje. Nie można jej jednak odmówić tego, iż ma smykałkę do kryminalnych zagadek. Złapawszy trop podąża za nim tak długo, aż dopnie swego i odkryje prawdę. Pal licho konsekwencje, zadnie innych i niebezpieczeństwa, które przy okazji może na siebie ściągnąć.

Sycylia i Sycylijczycy oczami bohaterów powieści

„Kiedy Pan Bóg stworzył świat i całą resztę, z każdego kontynentu pozostał mu mały kawałeczek kliny. Zaczął lepić je ze sobą bezmyślnie i ugniatać, zadowolony z siebie i swego dzieła, po czym z rozmachem cisnął grudkę na nowy świat i – chlast! – stworzył Sycylię.
Na to przybieżeli aniołowie.
– Na miły Bóg – zaszeptali, szeleszcząc z niepokojem skrzydłami. – Panie, stworzyłeś coś pięknego! To raj! Najlepszy ze wszystkich kontynentów!
– I cóż z tego? – zapytał z dumą Bóg. – No i dobrze!
– Ale, Panie – zaszeptali anieli – inne kontynenty będą zazdrosne. Będzie chryja, pokłócą się. To nie będzie dobry początek.
Bóg zrozumiał ich obawy.
– Ojej, to co mam teraz zrobić?
– Potrzebne by było coś dla równowagi – wyszeptali anieli.
I tak Bóg stworzył Sycylijczyków.”

Mario Giordano w swej powieści ukazuje nam Sycylię i jej mieszkańców w ich pełnej krasie, zarówno to, co dobre, jak i to, co złe – lekko i z humorem. Nie tylko obnaża stereotypy i różnorodne absurdy krążące na ich temat, ale też pozwala dowiedzieć się o tym kraju wielu interesujących rzeczy, poznać mentalność tubylców. Dla przykładu:

„Życie było skomplikowane, kraj dławiony kryzysem i korupcją, mężczyźni wciąż do czterdziestki albo i do ślubu mieszkali u rodziców, bo nie mogli znaleźć pracy – ale w sprawach kulinarnych nigdy nie szło się na kompromis.”

„Sycylijczycy na płaszczyźnie zawodowej potrafią być absolutnie punktualni i po prusku niezawodni – ale gdy umawiają się prywatnie, obowiązuje orientalne rozciągnięcie czasu. (…) Poza tym każdy rozsądny Sycylijczyk i tak dolicza do umówionej godziny co najmniej dwie godziny.”

„Do podstawowego wyposażenia Włocha należą zadbany, dyskretnie modny wygląd, dobre buty i odpowiednie okulary przeciwsłoneczne. Ale mieć bella figura to przede wszystkim zawsze robić dobre ważenie i nigdy nie wychodzić na głupka. Dla Włocha to nie jest opcja – to mus.”

Tego typu ciekawostek w całej powieści jest oczywiście o wiele więcej. Można się dowiedzieć m.in tego, w jaki sposób przebiega typowe sycylijskie wesele, o babilońskiej wręcz różnorodności w policyjnych strukturach, kto płaci rachunki w restauracji, kiedy wybieramy się do niej wraz z przyjaciółmi, co jest nie na miejscu a co wręcz żenujące dla Sycylijczyka, albo co należy przynieść na kolację, kiedy ktoś nas do siebie zaprosił.

Skoro już przy bohaterach jesteśmy…

… to oprócz naszej drogiej ciotki Poldi otrzymujemy całą paletę niezwykle barwnych, starannie wykreowanych postaci, które nie tylko na co dzień są obecne w jej życiu, ale też które poznaje w trakcie prowadzonego przez siebie śledztwa. Mamy więc trzy siostry jej byłego męża, które gotowe są wesprzeć ją we wszystkim, cokolwiek by nie wymyśliła i których głównym celem jest zapobieganie objawom melancholii, w którą ta ostatnimi czasy zbyt często popada. Pojawia się piękna, młoda Valerie Raisi di Belfiore oraz jej ekscentryczny wuj, zagorzały miłośnik Hölderlina. I jest w końcu comissario Montana, dla którego ciotka Poldi szybko traci głowę…

Ale, ale! Jest jeszcze ktoś, kto co prawda nie bierze czynnego udziału w przygodach Poldi, ale kto… je nam po prostu opowiada! A mianowicie jej siostrzeniec, z którego rozmów z ciotką nie tylko dowiadujemy się całej historii dotyczącej zniknięcia młodego Valentino, ale które to pozwalają nam lepiej poznać ją samą, a zwłaszcza jej niezwykłe poczucie humoru.

„Na tyłach domu suszyła się bielizna. Poldi właśnie znów chciała zawołać, gdy znienacka została zaatakowana przez ogromnego rozjuszonego gąsiora. Ptaszysko z rozpostartymi skrzydłami wyskoczyło spod sznura z praniem i przypuściło szturm na Poldi, która z braku kija, trzymała gąsiora na dystans wyłącznie bawarskimi przekleństwami.
– Pójdziesz ty, durna psia mać! Wynocha stąd, ty pokrako zafajdana. Ta, sych sobie, sycz! Jeśli myślisz, że się ciebie wystraszę, to się naciąłeś, ty kulfonie krzywonogi, bo ja się twoich poprapranych samczych popisów nie boję! Słyszysz!
Gąsior syczał, ciotka bluzgała. Atak, odwrót, syczenie, przekleństwa.”

„Ciotka Poldi i sycylijskie lwy” autorstwa Mario Giordano w tłumaczeniu Agnieszki Hofmann jest pierwszym tomem serii o przygodach tytułowej bohaterki będącej nieco szaloną panią detektyw w spódnicy, której po prostu nie sposób nie obdarzyć sympatią. A do tego jest to tytuł, któremu mam przyjemność patronować medialnie. Dlatego też gorąco polecam go waszej uwadze. Wierzę, że jego lektura nie tylko umili wam wolne chwile, ale będzie na tyle satysfakcjonująca, że zapragniecie sięgnąć po kontynuację. Ja uczynię to z pewnością. Muszę bowiem dowiedzieć się, co też jeszcze przydarzy się tej wariatce Poldi! Po prostu muszę 🙂

Moja ocena: 5/6

Tytuł oryginalny: Tante Poldi und die sizilianischen Löwen
Tłumaczenie: Agnieszka Hofmann
Wydawnictwo: Initium
Rok wydania: 2017
Seria/Cykl: Ciotka Poldi, tom 1
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 400
ISBN: 978-83-62577-56-9


2Shares