„Kobiety nieidealne. Magda” – Magdalena Kawka, Małgorzata Hayles

Nikt nie jest idealny…

Każdy z nas popełnia w życiu mniejsze bądź większe błędy. Czasem chciałoby się móc cofnąć czas, by nie zrobić tego, czy tamtego… jednak życie to nie bajka. Nie ma lekko. Każdy z nas musi żyć z konsekwencjami podjętych przez siebie w przeszłości decyzji.

Coś o tym wie Magda – główna bohaterka, a zarazem narratorka powieści autorstwa duetu naszych rodzimych pisarek, Magdaleny Kawki i Małgorzaty Hayles („Tymczasowa”), otwierająca nową serię pt „Kobiety nieidealne” będą opowieścią o losach czterech przyjaciółek z Poznania – Magdy, Izy, Joanny oraz Baśki.

Wydawało się, że Magda wiodła szczęśliwe życie. Mieszkała ze swymi bliskimi w pięknym domu pod Poznaniem, jej mężowi bardzo dobrze powodziło się w pracy, zaś ona sama spełniała się jako kobieta w ramionach swego… kochanka, dla którego gotowa była porzucić ojca swojego syna. Czar jednak prysł… i nagle wszystko dookoła Magdy zaczęło walić się niczym domek z kart. Mąż wystąpił o rozwód, kochanek wrócił do żony, zaś ona sama wraz ze swym dwunastoletnim dzieckiem wylądowała w niewielkim mieszkanku na jednym z poznańskich osiedli, ledwo wiążąc koniec z końcem. U jej boku pozostały jedynie wierne przyjaciółki…

To właśnie za ich namową (oraz sporej ilości wypitego wina…) Magda decyduje się założyć profil na stronie jednej z agencji towarzyskich. Wkrótce na jej ogłoszenie odpowiada mężczyzna kryjący się pod pseudonimem Kot Makawity. Czy znajomość ta będzie początkiem czegoś poważniejszego? Jedno jest pewne – Magda przekona się, że życie potrafi być pełne niespodzianek!

Powieść o kobietach i dla kobiet – tak chyba w skrócie podsumować można pierwszy tom serii „Kobiet nieidealnych” Magdaleny Kawki i Małgorzaty Hayles. To opowieść o poszukiwaniu własnego miejsca do życia, o potrzebie zrozumienia, akceptacji oraz zgody na to, by być tym, kim się chce, nawet wówczas, gdy nie będzie się umiało sprostać oczekiwaniom innych osób. To również historia o rozliczaniu się z własnym życiem, o tym, że w pewnym momencie każdy z nas jest trochę jak Ebenezer Scrooge z „Opowieści Wigilijnej” Dikensa, który stanąć musi twarzą w twarz z Duchem Dawnych Świąt Bożego Narodzenia, aby rozliczyć się z własną przeszłością i móc ruszyć dalej.

Główna bohaterka oraz jej wierne przyjaciółki to kobiety takie jak my – z krwi i kości, prawdziwe, borykające się na co dzień z mnóstwem najróżniejszych problemów – związanych zarówno z macierzyństwem, pracą, rodziną czy rachunkami, ale też z zaakceptowaniem zmian zachodzących w ich wyglądzie czy potrzebach ze względu na osiągnięty przez nie wiek. Dają jednak radę, gdyż mają siebie nawzajem. I tej przyjaźni – tak prawdziwej i nieskończenie wielkiej – naprawdę można im pozazdrościć. Mimo tylu zawirowań i przeciwności losu, częstokroć brutalnej codzienności, zmieniających się realiów ich życia jak i nich samych, trwają u swego boku i stanowią dla siebie nawzajem opokę, która pomaga im wszystko przetrwać. Chwilami aż się dziwiłam, że cztery tak różniące się pomiędzy sobą kobiety (zarówno pod względem charakterów jak i oczekiwań w stosunku do własnego życia) zdołały znaleźć wspólny język i stworzyć tak silną więź. Ale to stanowi dowód na to, że po prostu nie ma w życiu rzeczy niemożliwych.

Co natomiast nie podobało mi się w powieści Kawki i Hayles? Dwie rzeczy. Pierwsza to ilość alkoholu przelewająca się przez stronice ich książki. Praktycznie każde spotkanie dziewczyn jest suto zakrapiane. Dyskutując o ich codzienności wlewają w siebie kieliszek za kieliszkiem wina. Ja rozumiem, że dla wielu osób alkohol bywa lekiem na wszystko – na nudę, poczucie osamotnienia czy problemy życia codziennego. Ale czy naprawdę bohaterki powieści muszą zalewać się (bo już nawet nie pić) procentami praktycznie przy każdej nadarzającej się okazji? Czy w ten sposób powinny sobie radzić kobiety, kiedy borykają się z trudnościami? Moim zdaniem nie. Druga sprawa – pozwólcie, że przytoczę wpierw fragment powieści:

„Tolek nawet z zainteresowaniem zapytał, co to jest gigant. Zamierzałam mu wytłumaczyć, ale ubiegła mnie Iza.
– Milcz, gnoju – powiedziała, przyjmując rolę złego policjanta.” (s. 251)

Serio? Tak się odzywa kobieta (i to nie matka, tylko jej przyjaciółka) do dwunastoletniego dziecka? Ja rozumiem – nerwy człowieka czasami ponoszą, ale nawet silnie zestresowana nie odezwałabym się w taki sposób do małego chłopca, a tym bardziej, gdyby nie był on moim dzieckiem. Są pewne granice dobrego smaku, tego, co jest akceptowalne a co nie. W tym momencie jednak autorki stanowczo przegięły.

Czy polecam waszej uwadze tej książkę? Będąc zupełnie szczerą… Dla kogoś, kto rzadko sięga po tego typu powieści, okazać się ona może całkiem interesującą pozycją, z którą przyjemnie spędzi czas – bo i bohaterki są fajne, a ich perypetie częstokroć zabawne, i sama historia napisana lekko, przez co szybko się czyta. Dla pozostałych jednak książka ta okaże się już dość przeciętną i wtórną lekturą. Nie ma w niej bowiem niczego, czego nie byłoby już w innych powieściach tego typu. Przyjemne czytadło na raz, przez które łatwo przebrnąć i które, niestety, z równą łatwością uleci z naszej pamięci. Naprawdę nie rozumiem, skąd tyle zachwytów nad tym tytułem. Dla mnie, niestety, był on dość słaby. A szkoda, bo zapowiadał się naprawdę fajnie.

Wydawnictwo: Replika
Rok wydania: 2018
Seria/Cykl: Kobiety nieidealne, tom 1
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 384
ISBN: 978-83-7674-716-3


6Shares