„Piter. Wojna” – Szymun Wroczek

Nie tak dawno opowiadałam wam o „Piterze” Szymuna Wroczka, a dziś spieszę donieść o moich wrażeniach z lektury jego kontynuacji – „Pitera. Wojny”, powieści o tyle ważnej, iż stanowi ona początek zupełnie nowego uniwersum, tym różniącym się od dotychczasowego Uniwersum Metro 2033, iż kolejne historie do niego należące nie będą już chaotycznymi opowieściami ocalałych opisujących świat po wielkiej Katastrofie, ale fragmentami nowej sagi opowiadającej o drodze ludzkości ku odzyskaniu przez nią panowania na powierzchni ziemi oraz zmartwychwstania jako gatunku.

Historia opisana na kartach powieści rozgrywa się tuż po wydarzeniach, których byliśmy świadkami w poprzedniej części, a zaczyna od czegoś, czego kompletnie się nie spodziewałam, a mianowicie od odnalezienia przez grupę diggerów żywego, choć poważnie rannego… Uberfuhrera – jednego z bohaterów „Pitera”. Jest to o tyle znamienne, iż od tego momentu to właśnie on przejmuje pałeczkę i gra pierwsze skrzypce w całej historii – choć tak po prawdzie bohaterów, których losy śledzimy podczas lektury jest trochę więcej. Część z nich zdążyliśmy już zresztą nieco poznać poprzednim razem.

Oto bowiem powracają Achmet – car stacji Plac Powstania oraz Artem, szesnastoletni chłopak, który idąc za głosem serca trafia do trupy cyrkowej, na czele której stoi groźny i nieubłagany Pyton. Wśród nowych postaci, które odegrają znaczącą rolę w całej historii, mamy m.in: Maksa, którego poznajemy na jednej ze stacji, kiedy to wraz z naszym skinheadem pracuje pod czujnym okiem Junty – „niańki” sprawiających kłopoty wychowawcze członków grupy „Słoneczko”. Dalej jest Gerda, a właściwie Gerdyszewa Antonina Siergiejewna, lekarka mająca słabość do wszystkich tych, od których los się odwrócił. Są jeszcze Komar – jeden z obrońców stacji Władimirskiej oraz Tadżyk, małomówny i skryty mężczyzna, ukrywający przed resztą ogromny sekret.

Wszyscy oni stają w obliczu tego, co nieubłaganie nadciągało już od dłuższego czasu – wojny z Weganami przerabiającymi resztę mieszkańców metra na nawóz, a my – jako czytelnicy – mamy okazję przyjrzeć się temu, jak fakt ten wpływa na ich życie oraz decyzje, które odtąd będą podejmować.

Poprzednia część cyklu „Podziemny Blues”, której początek dał „Piter”, naprawdę mi się podobała – czemu zresztą wyraz dałam w końcowej ocenie książki. Teraz jednak, będąc po lekturze jego kontynuacji, stwierdzić muszę, iż jest ona równie dobra, a może i jeszcze lepsza od swej poprzedniczki. Dzieje się tu naprawdę dużo, dzięki czemu o nudzie podczas czytania książki można po prostu zapomnieć. I co ważne – spora część opisywanych wydarzeń rozgrywa się na powierzchni, z dala od dusznych, mrocznych tuneli petersburskiego metra, a to, czego wówczas jesteśmy świadkami towarzysząc bohaterom powieści, stanowi dowód na to, że Szymun Wroczek ma niebywałą wyobraźnię. Ermitaż z kroczącym po jego korytarzach Przewodnikiem… Żywy park… Broczący krwią budynek… Bamalej… Lejdi… Fantastyczny wydźwięk dotyczący nowego życia powstałego w wyniku promieniowania w połączeniu z obrazowym przedstawieniem zniszczonego i osamotnionego Petersburga zrobiły na mnie doprawdy nie małe wrażenie.

I wśród tego wszystkiego Uber – postać niesamowicie wyrazista i wielowymiarowa, po prostu jedyna w swoim rodzaju, o której nie sposób zapomnieć. Szyderczy, niesamowicie bezczelny, ukrywający pod pozornie głupkowatym poczuciem humoru trafne i inteligentne uwagi na temat otaczających go ludzi i rzeczywistości. Kiedy tylko pojawiał się na kartach powieści, pewna byłam tylko jednego – będzie się działo, oj będzie, bo Uber nie odpuszcza, nikomu i niczemu.

„No, który pierwszy? Wiecie, z kim zadarliście?! Ze skinami zadarliście! Zaraz wam pokażę rock operę Jezus Christ Superstar. Tylko przebaczenia będę udzielać nogą!”

Nie mogę doczekać się kolejnej części cyklu. Ta bowiem nie zakańcza żadnego z rozpoczętych wątków (czym może mocno zdenerwować co niektórych czytelników 😉 ) pozostawiając czytelnika z natłokiem kłębiących się po głowie pytań. Mało tego – nie udziela też odpowiedzi odnośnie losów głównego bohatera poprzedniego „Pitera”, a mianowicie Iwana Mierkułowa. Za to nie raz i nie drugi nawiązuje do innych tytułów wydanych uprzednio w „Uniwersum Metro 2033”, czym jeszcze mocniej wiąże ze sobą wszystkie te historie w jedną całość. Pozostaje więc wyczekiwać premiery kolejnej części „Podziemnego Blues’a”. Oby tylko nie trwało to tak długo, jak w przypadku „Pitera. Wojny” 😉

Moja ocena: 5/6

Tytuł oryginalny: Питер. Война
Tłumaczenie: Patrycja Zarawska
Wydawnictwo: Insignis
Rok wydania: 2018
Cykl: Piter. Podziemny Blues, tom 2
Seria: Uniwersum Metro 2035
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 600
ISBN: 978-83-65743-89-3


1Shares