Recenzja: „Gallant” – V.E. Schwab

Victoria Schwab zabiera czytelnika do świata rodem z baśni, tyle że bardziej mrocznej i pełnej niebezpieczeństw – do Gallantu, którego sekrety i tajemnice cierpliwie czekają na to, by w końcu zostały odkryte.

„To miejsce jest przeklęte. My sami jesteśmy przeklęci.”

Gallant to stara i elegancka posiadłość powoli chyląca się ku upadkowi, do której pewnego dnia przybywa Olivia Prior – główna bohaterka powieści. Z nadzieją w sercu, że o to wreszcie spełni się jej największe marzenie o posiadaniu rodziny i miejsca, które mogłaby nazwać domem. Szybko jednak przekonuje się, że nie tylko nikt tam na nią nie czekał, ale na dodatek jego mieszkańcy skrywają przed nią sekrety, którymi najwyraźniej nie zamierzają się z nią dzielić.

„Gdyby Gallant pochodził z baśni, z pewnością przy kominku leżałby wierny pies albo na podjeździe wygrzewałby się kot, w sadzie skrzeczałoby stado srok, a na murze siedziałby kruk. Tymczasem nie ma tu żadnego żywego stworzenia, w powietrzu unosi się tylko cisza.”

Wrodzona ciekawość i upór determinują ją do tego, by dowiedzieć się prawdy nie tylko o tym miejscu, lecz również o własnym pochodzeniu. Wkrótce odkrywa tajemnicze drzwi, a gdy przekracza ich próg, trafia do mrocznej, lustrzanej rzeczywistości rządzonej przez tajemniczego Pana, który najwyraźniej od dawna na nią czekał…

„Wszystko rzuca cień. Nawet świat, w którym żyjemy. I tak jak z każdym cieniem istnieje miejsce, gdzie muszą się stykać. Szew, gdzie kończy się rzeczywistość, a zaczyna jej cień.”

Ta historia ma niesamowity klimat. Mroczny… duszny… z pełną niedopowiedzeń atmosferą, która gęstnieje z każdą kolejną przewracaną stroną powieści. Mamy wrażenie, jakbyśmy nagle znaleźli się w centrum labiryntu, którego kolejne zakręty stanowią pytania, na które pragniemy znaleźć odpowiedź, zaś każde kolejne przejścia prowadzą nas coraz głębiej w poplątaną ciemność.

Wyjątkowa jest również główna bohaterka, która – choć zupełnie niema – od samego początku wzbudza sympatię. Niepokorna i charakterna, nie dająca sobą manipulować ani stłamsić marzeń, niepoddająca się przeciwnościom losu oraz uparta w dążeniu do wyznaczonego sobie celu. Mimo iż przez całą powieść nie wypowiada ani jednego słowa, jest w stanie przekazać nam swoje emocje i myśli oraz wszystko to, czego jest świadkiem. Z kolei fakt, iż od dziecka widzi Martwiaki – czyli ulotne pozostałości po tych, którzy odeszli z tego świata – nadaje jej tajemniczości i osobliwości, czegoś, co sprawia, że tym bardziej chcemy ją bliżej poznać.

Piękno książki tkwi również w samym jej wydaniu. I nie mówię jedynie o twardej oprawie, tłoczonej czcionce czy przyciągającej uwagę tajemniczej i intrygującej grafice na froncie okładki. Chodzi mi o sposób, w jaki została napisana. Nie tylko za pomocą pięknego, plastycznego języka, ale przede wszystkim czarno-białych ilustracji będących dziełem Manuela Sumberaca, które w powieści tej mają podwójne znaczenie. Nie są bowiem jedynie jej ozdobą, a stanowią ważną część samej historii – przekaz zamiast słów wszędzie tam, gdzie nie mogły być one użyte.

„Gallant” był moim pierwszym spotkaniem z twórczością Victorii Schwab, a po jego lekturze wiem już na pewno, że nie ostatnim. To opowieść o poszukiwaniu własnego miejsca na ziemi i o tym, jak ważne są rodzinne więzy, a także przyjaźń oraz lojalność. Pełna tajemnic i sekretów wartych odkrycia oraz każdej minuty poświęconej na jej przeczytanie. Wspaniała literacka uczta i niezapomniana przygoda, którą po prostu trzeba przeżyć.


 

Tytuł: Gallant
Autor: V.E. Schwab
Tytuł oryginalny: Gallant
Tłumaczenie: Maciej Studencki
Wydawnictwo: We Need YA!
Rok wydania: 27/09/2022
Oprawa: twarda
Liczba stron: 296
ISBN: 978-83-67054-84-3
Gatunek: fantastyka

Pamiętaj: #czytajlegalnie !
⏬ książkę kupisz np. tu ⏬


1Shares