Recenzja: „Berło światła” – Marah Woolf

Nowa, ekscytująca trylogia Marah Woolf o aniołach i Atlantydzie!

ZATOPIONE MIASTO.
Poszukiwania pełne magii i tajemnic.
Arogancki anioł.

Nazywam się Nefertari de Vesci, mam dwadzieścia cztery lata, zajmuję się odzyskiwaniem skradzionych obiektów sztuki i jestem w tym cholernie dobra. Ale pracuję tylko z Malachim, moim bratem, hrabią de Mandeville. Razem decydujemy, które zlecenie przyjąć. W każdym razie tak było, póki nie zjawił się Azrael. Arogancki anioł żąda, żebym znalazła berło światła – insygnium mocy, ocalone przez nieśmiertelnych, zanim niemal dwanaście tysięcy lat temu Atlantyda zniknęła w morskich odmętach. Odmówiłabym, ale anioł mnie szantażuje życiem mojego śmiertelnie chorego brata. Jeżeli jednak zdążę odnaleźć berło, Azrael nie zabierze jego duszy do królestwa umarłych. Wie, że dla Malachiego zrobię wszystko. Nie docenia mnie jednak. Bo nie ma przedmiotu, którego nie umiem odnaleźć.

Zaginione skarby, anielskie skrzydła i niezwykły sojusz, który obie strony przyprawi o zawrót głowy.
(opis wydawcy)

„Berło światła” autorstwa Marah Woolf, które niedawno trafiło do rąk czytelników nakładem wydawnictwa Jaguar i w tłumaczeniu Ewy Spirydowicz otwiera trylogię Kroniki Atlantydy. Nie powiem – z niecierpliwością wyczekiwałam jego premiery, bowiem z zarysu fabuły wydało mi się nader interesujące. Do lektury książki usiadłam zatem pełna nadziei i dobrych myśli odnośnie tego, że oto czeka na mnie historia pełna przygód i niezapomnianych bohaterów, po zakończeniu której z miejsca będę miała ochotę sięgnąć po ciąg dalszy.

I nie powiem, początkowo było tak, jak się tego spodziewałam – wydawało się, że oto pojawiły się charakterne i wyróżniające się postaci oraz intrygujące zadanie, którego rozwiązania się podjęły. Każda z nich miała własną motywację do działania i wydawało się, że oto faktycznie otwiera się przed nami fantastyczna przygoda. Niestety im dalej posuwałam się z lekturą, tym stopniowo słabł mój czytelniczy zapał. Jednym z powodów było bardzo nierówne tempo akcji, a do tego cała masa szczegółów związanych ze starożytną historią oraz z wydarzeniami z przeszłości każdego z bohaterów, dzięki którym było po prostu monotonnie, wręcz nudno i zwyczajnie wybijało mnie to z rytmu czytania.

Na dodatek co i rusz pojawiały się chwile, w których podnosiło mi się ciśnienie. Powód? Wystarczy spojrzeć na zdjęcie po prawej – te różowe karteczki to są zaznaczone przeze mnie błędy znalezione w tekście. Jak widać jest tego naprawdę sporo, co moim zdaniem jest absolutnie niedopuszczalne. Osoby zajmujące się w tym momencie korektą (Alicja Laskowska, Renata Kuk) oraz redakcją (Joanna Serocka) powinny zostać pociągnięte do stosownej odpowiedzialności, a samo wydawnictwo winno przeprosić czytelników za to, że w ich ręce oddało tak wybrakowany towar. Przykro mi to mówić, ale czegoś takiego po prostu przemilczeć nie można.

Sam pomysł na historię – zwłaszcza motyw próby odzyskania zatopionej Atlantydy, jak też obecność różnorodnych nieśmiertelnych żyjących pośród zwykłych śmiertelników niezdających sobie sprawy z ich istnienia – był naprawdę dobry. Niestety to stanowczo zbyt mało, gdy wszystko inne poległo i to na całej linii. Wspomniane powyżej minusy, jak też oklepany do bólu motyw hate-to-love, który zaserwowano nam na kartach powieści i to w dość niedojrzały sposób (bohaterowie non stop o sobie myślą, lecz ciągle jęczą i marudzą, przywołując się raz za razem do porządku wymyślając powody, dla których jednak ze sobą być nie mogą, bądź też obrażają na siebie, by za chwilę na powrót znów do siebie tęsknić) działają na niekorzyść tej historii, która w ogólnym rozrachunku wypada, delikatnie mówiąc, naprawdę dość… przeciętnie.

A szkoda, gdyż miałam ochotę na prawdziwą i niezapomnianą przygodę rodem z Indiany Jones’a (motyw poszukiwaczki starożytnych skarbów) osadzonej w rzeczywistości niepozbawionej paranormalnych elementów, po zakończeniu której z niecierpliwością przebierać będę nóżkami w oczekiwaniu na informację o premierze kolejnego tomu. Tymczasem mocno zastanawiam się, czy w ogóle po niego sięgnę…

Podobało Ci się? Możesz mnie wspierać 😄


 

Tytuł: Berło światła
Autor: Marah Woolf
Tytuł oryginalny: Zepter aus Licht
Tłumaczenie: Ewa Spirydowicz
Wydawnictwo: Jaguar
Rok wydania: 18/05/2022
Seria/Cykl: Kroniki Atlantydy, tom 1
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 528
ISBN: 978-83-8266-116-3
Gatunek: fantasy, young adult

Pamiętaj: #czytajlegalnie !
⏬ książkę kupisz np. tu ⏬


1Shares