Najbardziej newralgicznym oddziałem każdego szpitala jest ostry dyżur. To tu podejmowane są decyzje, od których zależy życie trafiających nań pacjentów. Pracujący na nim lekarze mają zawsze ręce pełne roboty i ani chwili na odpoczynek. Złożona przez nich przysięga Hipokratesa zobowiązuje do niesienia pomocy każdemu, kto tego potrzebuje, bez względu na okoliczności i wyznawane przez siebie wartości. A przynajmniej tak być powinno…
Kiedy jednak na oddział ratunkowy Centrum Medycznego w Los Angeles trafia jedna z jego pracownic, której twarz ktoś oblał ługiem, silnie żrącym środkiem stosowanym m.in przez hydraulików do udrażniania rur, na bok idzie etyka lekarska, a górę biorą emocje. Nikogo nie powinno więc dziwić, że kiedy po trzecim, na szczęście udaremnionym ataku, na oddział trafia ciężko ranny sprawca tych brutalnych napadów, prawie nikt nie rusza się z miejsca, aby udzielić mu pomocy. Patrzą jedynie z pogardą i nienawiścią na cierpiącego, wijącego się z bólu na ziemi człowieka, i tylko ordynator oddziału – dr David Spier jako jedyny z personelu widzi w nim pacjenta, który wymaga natychmiastowej pomocy lekarskiej. Nie podejrzewa jednak, że jego próba dochowania wierności przysiędze złożonej przed laty da początek prawdziwemu koszmarowi, który zagrozi nie tylko jego przyszłości jako lekarza, ale również życiu jego samego oraz najbliższych mu osób. Gdy z oddziału ucieka groźny pacjent, David na własną rękę stara się go wytropić. Pomocą służy mu Ed Pinkerton, człowiek zagadka, o stu twarzach i przeróżnych umiejętnościach oraz zainteresowaniach, który dzięki temu, że działa na granicy prawa (a często i poza nią) jest niesamowicie skuteczny w tym, co robi. Rozpoczyna się wyścig z czasem i przepychanki z policją, walka z naciskami ze strony zarządu szpitala oraz bezwzględnymi mediami, które niczym hieny zwietrzyły trop sensacji na pierwsze strony gazet.
„Ostry dyżur” to dzieło Gregga Hurwitza, amerykańskiego pisarza i scenarzysty, absolwenta Harvardu i Oksfordu, który w swym dorobku literackim ma kilkanaście wysoko ocenionych thrillerów oraz kilkadziesiąt komiksów napisanych dla Marvela. To wielokrotnie nominowany przez International Thriller Writers i Crime Writers Association w kategorii „najlepszej powieści kryminalnej” autor, który współpracuje z największymi amerykańskimi studiami filmowymi jak Paramount, MGM czy Warner Bros. A ja zadaję sobie teraz pytania: jakim cudem dotąd o nim nie słyszałam? ; jak to się stało, że żadna z jego powieści nie trafiła prędzej w moje ręce?. Dlatego też cieszę się, że miałam okazję przeczytać „Ostry dyżur”, bo teraz jestem przynajmniej świadoma tego, jak wiele traciłam nie obcując z jego twórczością. Już teraz, po lekturze zaledwie tej jednej książki, która wyszła spod pióra Hurwitza, z pełnym przekonaniem rzec mogę, iż jest to autor, po którego dzieła sięgać będę odtąd dosłownie w ciemno. Świetnie pisze. Posiada niebywały talent wciągania czytelnika w wir wydarzeń rozgrywających się w jego powieści już od pierwszych jej stron. Doskonale dawkuje i stopniuje napięcie, dzięki czemu nie opuszczało mnie ono ani przez chwilę podczas czytania książki. Jego bohaterowie są pełnokrwiści, wyraziści, namacalni. Na pierwszym planie mamy Davida oraz sprawcę brutalnych napadów na pracownice szpitala i to historie tej dwójki dane jest nam poznać najlepiej. Co w żadnym wypadku nie oznacza, że bohaterowie drugoplanowi zostali w jakiś sposób pominięci czy potraktowani w sposób powierzchowny. Mamy tu do czynienia z całą paletą różnobarwnych postaci, z których każda odgrywa mniejszą bądź większą rolę w całej historii i bez których nie byłaby ona już taka sama.
Podczas lektury najbardziej podziwiałam Davida, jego oddanie pracy i wierność przysiędze Hipokratesa. To prawdziwy lekarz z powołania, dla którego życie pacjentów stanowi największą wartość, niezależnie od tego, kim są czy co takiego zrobili. Jest wymagający i sumienny. Przez całe życie stara się sprostać pokładanym w nim nadziejom oraz wymaganiom wynikającym z jego pochodzenia. Oboje jego rodzice byli wysoko wykwalifikowanymi lekarzami, dlatego też tak bardzo Davidowi zależy na tym, aby i jego opinia była nieposzlakowana. Jednak podczas prowadzonego przez siebie prywatnego śledztwa odkrywa, że jego matka wcale nie była taka święta, za jaką pragnęła uchodzić. Przed laty wydarzyło się coś przerażającego, co bezczelnie zostało zatuszowane i zamiecione pod dywan. Teraz jednak David będzie musiał wyciągnąć niewygodne fakty na światło dzienne, jeśli chce, aby jego śledztwo posunęło się do przodu.
Z drugiej strony mamy człowieka napadającego na niewinne kobiety, oszpecającego ich twarze za pomocą silnie żrącej substancji. W oczach społeczeństwa jest bestią, która nie ma prawa stąpać po tej ziemi, której należy się najsroższa z możliwych kar. Nikt nie zastanawia się, dlaczego to robi. Nie interesuje, co nim kieruje, jaki ma motyw. Zauważają jedynie przerażające akty przemocy i brutalność jego ataków. Jedynie doktor Spier pragnie dociec prawdy, doszukać się sensu w tych napadach i w miarę możliwości pomóc człowiekowi, który się ich dopuszcza. A nie jest to łatwe, kiedy zewsząd czuć jedynie wszechobecną nienawiść i pragnienie zemsty. Przyznać muszę, że kiedy w końcu w pełni poznałam historię tego osobnika, nie czułam do niego nienawiści, a głębokie współczucie i żal do całego społeczeństwa, że z góry go osądziło i postanowiło zlinczować. Bo prawda jest taka, że jest on „zdruzgotanym mężczyzną brnącym przez życie, prawie niezdolnym spojrzeć ludziom w oczy” i tylko David potrafił dostrzec w nim coś więcej, niż jedynie zwierzę, które trzeba wyeliminować.
„Cała ta przemoc jest swego rodzaju próbą dochodzenia sprawiedliwości. Brutalność to po prostu samoobrona. Większość przestępstw ma zastąpić wstyd dumą (…) Brutalne przestępstwo i kara są zadziwiająco do siebie podobne. Jedno i drugie ma na celu pomszczenie niesprawiedliwości.”
Lekturę „Ostrego dyżuru” polecam osobom łaknącym mocnej historii, z drugim dnem, trzymającej w napięciu od początku do samego końca. Wszystkim miłośnikom powieści sensacyjnych, kryminałów i thrillerów. Mówiąc krótko – osobom pragnącym poczuć podczas lektury skoki adrenaliny i gęsią skórkę na ciele. Doskonała książka. Cytując Harlana Cobena „Gregg Hurwitz wymiata!” i ja się z tym w pełni zgadzam.
Moja ocena: 5/6
Tytuł oryginalny: Do no harm
Tłumaczenie: Robert Lipski
Wydawnictwo: Albatros
Rok wydania: 2014
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 544
ISBN: 978-83-7885-694-8