Przyznam się Wam szczerze, że chyba coraz bardziej dopada mnie jesienna chandra. Mam coraz większe problemy ze skleceniem wpisów na blog. Niby wiem, co bym chciała napisać, ale kiedy siadam przed laptopem, nagle pojawia się w mej głowie pustka. Dłonie zawieszone nad klawiaturą i stop. Ani w lewo, ani w prawo. Nienawidzę takiego stanu zawieszenia. A właśnie dziś znów mnie on dopadł. Znacie to? Macie na to jakiś sprawdzony sposób?
Dzisiejszy wpis z cyklu „Podróże z filiżanką” będzie poświęcony kolejnej kawie od mojego ulubionego sklepu Skworcu. Tym razem sięgnęłam po rozpuszczalną kawę orzechową. Co prawda na naszym rynku, w każdym jednym supermarkecie bez problemu można dostać jakąś kawę o tym smaku, albo cappuccino. Dlaczego więc mielibyście sięgnąć akurat po tę, którą sama piłam w ostatnim czasie? Choćby dlatego, że jest ona po trzykroć orzechowa – po pierwsze z nazwy, po drugie z aromatu, po trzecie ze smaku. Przyjemnie pachnie i jest delikatna. Do tego idealnie się złożyło, że miałam ją okazję poznać akurat teraz – na nie całe dwa m-ce przed świętami bożego narodzenia. Bo cóż może być lepszego w święta, niż zajadanie się włoskimi orzechami? Ja uwielbiam, a Wy? I powiem Wam, że ta kawa w smaku właśnie przypomina ten mój ulubiony świąteczny przysmak. Więc może zamiast kubka gorącej czekolady zaparzycie sobie dla odmiany orzechowej kawy od Skworcu? Co Wy na to? Ja to uczynię z chęcią, a! i jeszcze poczęstuję najbliższych, bo przecież w święta trzeba się dzielić 😉