„Flawia de Luce. Zatrute ciasteczko” – Alan Bradley

Ciemności panujące w szafie miały barwę skrzepniętej krwi…

Od takich oto słów rozpoczyna swą opowieść jedenastoletnia Flawia de Luce, główna bohaterka, a zarazem narratorka powieści „Zatrute ciasteczko” będącej wstępem do dłuższej serii traktującej o jej perypetiach, której autorem jest kanadyjski pisarz Alan Bradley. Pierwszy tom przygód Flawii trafił do rąk czytelników blisko 10 lat temu i uhonorowany został Nagrodą Debiutanckiego Sztyletu. Na dzień dzisiejszy seria liczy sobie już 9 tomów (8 wydanych w Polsce) i nieustannie cieszy się popularnością wśród czytelników – i to zarówno tych młodszych, jak i starszych.

Alan Bradley zabiera nas do Anglii na początku lat 50-tych XX wieku, a dokładniej do Buckshow – odwiecznej siedziby rodu de Luce’ów oraz do niewielkiej wsi położonej niedaleko niej – Bishop’s Lacey, w których to rozgrywać się będzie większość wydarzeń opisanych na kartach powieści.

Któregoś ranka na jednej z przydomowych grządek Flawia znajduje umierającego mężczyznę, który tuż przed swoją śmiercią wyszeptuje do niej słowo „Vale!”. Choć sprawę przejmuje miejscowa policja, na czele z inspektorem Hewittem, Flawia – ku utrapieniu funkcjonariuszy prawa – rozpoczyna własne śledztwo. Mając na podorędziu prywatne laboratorium chemiczne, swój intelekt, spryt, niebywałą dociekliwość oraz zmysł dedukcji, wkrótce trafia na ślad, który prowadzi ją do wydarzeń sprzed trzydziestu lat oraz historii pewnego unikalnego znaczka pocztowego, w którą zamieszany był jej własny ojciec – zapalony filatelista. Czyżby więc miał on coś wspólnego ze śmiercią człowieka, którego znalazła na terenie ich posiadłości?

Pierwsze, co przyszło mi do głowy po wzięciu książki do ręki i spojrzeniu na jej okładkę, na której widnieje postać głównej bohaterki, było skojarzenie z inną, bardzo dobrze znaną maniakom kina dziewczynką, a mianowicie z Wednesday Addams z filmu „Rodzina Addamsów” z 1991 roku, w którym w rolę córki wcieliła się Christina Ricci. Ten sam mroczny typ, podobna sukienka i te ciasno zawiązane warkocze. Kiedy w trakcie lektury wyszło na jaw, że największą pasją Flawii de Luce są trucizny, zaczęłam się zastanawiać, czy aby Alan Bradley powołując do życia swą bohaterkę nie wzorował się właśnie na filmowej Wednesday Addams.

Śledząc jednak kolejne poczynania bohaterki powieści Bradley’a i przekonując się o jej nadzwyczajnym (jak na jej wiek) intelekcie oraz zmyśle dedukcji, a także determinacji w dążeniu do celu oraz sprytowi, doszłam do wniosku, że pod powierzchownością Wednesday Addams kryje się młodociana wersja Miss Marple – równie wścibskiej pani detektyw amator, wykazującej się niesłychaną bystrością umysłu, bohaterki powieści kryminalnych pióra Agathy Christie.

Flawia de Luce jest doprawdy fascynującą postacią literacką. Nie dziwi mnie, iż podbiła serca czytelników – bowiem moim również zawładnęła. Towarzyszenie jej podczas jej starań rozwikłania zagadki śmierci mężczyzny znalezionego wśród ogórkowych grządek było dla mnie prawdziwą przyjemnością. Dawno nie spotkałam się z tak świetnie wykreowaną główną bohaterką, która mimo swego młodego wieku potrafiłaby zjednać sobie sympatię dorosłego czytelnika. Przeważnie bowiem jest tak, że historie, w których główną rolę grają dzieci, są w jakimś stopniu dziecinne, infantylne, pisane z dużym przymrużeniem oka. Alan Bradley jednak tak wykreował swą główną bohaterkę, iż czytając książkę łatwo można zapomnieć, iż mamy do czynienia z dzieckiem. Jej przemyślenia i kolejne poczynania, a także stopień zaangażowania w dziedzinę naukową jaką jest chemia oraz oczytanie sprawiają, że bez trudu ulegamy złudzeniu, iż jest ona o wiele starsza niż naprawdę.

O tym, iż mamy jednak do czynienia z dzieckiem, przypominają nam jej ciągłe zatargi ze starszymi siostrami czy też potrzeba uwagi ze strony ojca. Ten ostatni – po stracie żony, wiecznie błądzący myślami ku znaczkom pocztowym – mocno zdystansował się od życia rodzinnego. Z kolei starsze siostry widząc dzielącą je od Flawii przepaść (na każdym gruncie), zdając sobie sprawę z jej odmienności i szczególnych upodobań, z zamiłowaniem jej dokuczają.

Choć wątek kryminalny bez dwóch zdań jest tu najważniejszy, to przeplata się on z tym związanym właśnie z relacjami panującymi pomiędzy członkami rodziny de Luce’ów. W miarę posuwania się historii do przodu, a zwłaszcza u jej końca, wyraźnie widać – ku zaskoczeniu Flawii – jak silne mogą być więzi, które ich łączą.

Cieszę się, że w końcu dałam się namówić na lekturę pierwszego tomu o przygodach Flawii de Luce. Widzę teraz, jak wiele bym straciła, gdybym tego nie zrobiła. Niezwykła bohaterka, rasowy retro kryminał i fantastyczny klimat prowincjonalnej angielskiej wsi – czegóż można chcieć więcej? Z całą pewnością sięgnę po kolejne części tej serii, bo przekonałam się, że jest tego naprawdę warta!

Tytuł oryginalny: The Sweetnees at the Bottom of the Pie
Tłumaczenie: Jędrzej Polak
Wydawnictwo: Vesper
Rok wydania: 2010, wyd. II
Seria/Cykl: Flawia de Luce, tom 1
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 368
ISBN: 978-83-61524-82-3


1Shares