Po lekturze doskonałego psychothrilleru autorstwa Sophie Hannah – „Błędu w zeznaniach”, będącego 9 tomem cyklu o konstablu Simonie Waterhousie, w me ręce wpadł tom pierwszy, czyli „Buźka”, przed kilku laty wydana na naszym rynku pt „Twarzyczka”. Rzadko się zdarza, bym sięgała po kolejne części jakiejś serii czy cyklu w sposób niechronologiczny, jednakże tym razem stało się tak za sprawą samego wydawcy, który wpierw wznowił wydanie właśnie „Błędu w zeznaniach”, a miesiąc później „Twarzyczki” pod zmienionym tytułem.
Tym razem śledztwo dotyczy zaginięcia niejakiej Alice Fancourt oraz jej niedawno narodzonej córeczki. Nim jednak do niego doszło, kobieta zgłosiła na policję, że ktoś porwał jej dziecko, a na jego miejsce podłożył inne. Od dnia porodu nie spuszczała córki z oka, jednak pewnego dnia wyszła z domu pozostawiając małą pod opieką ojca. Kiedy wróciła, zastała uchylone drzwi, śpiącego męża, a w dziecięcym łóżeczku obce niemowlę. Mąż uparcie twierdzi, że do żadnej zamiany nie doszło i że dziecko znajdujące się w ich domu to nie kto inny tylko ich rodzona córeczka. Depresja poporodowa czy skrzętnie zaplanowana zbrodnia? Zbliża się termin przeprowadzenia testów DNA, które mają rozwiać wszelkie wątpliwości. Tymczasem Alice i dziecko znikają…
Książka pod względem konstrukcji przypomina „Błąd w zeznaniach”. Mamy tu zarówno narrację pierwszoosobową (Alice) odnoszącą się do wydarzeń, które poprzedziły jej zaginięcie, jak też narrację trzecioosobową związaną z teraźniejszymi wypadkami. Pojawiają się też wstawki w postaci zapisków z notesu funkcjonariusza Simona Waterhouse’a. Wszystko razem tworzy ładną, zgrabną i przemyślaną całość.
Tak jak w poprzedniej książce Sophie Hannah nie natrafiłam na żadne błędy w tekście, tak tutaj natknęłam się kilka:
„Jestem zbyt wstrząśniętą tą relacją z narodzin Florence (…)” – str. 97, w. 8 od dołu
„(…) pokazała nam list od szkoły (…)” – str. 156, w. 9 od dołu – lepiej brzmiałoby „list ze szkoły”
„Gdyby zwracał się do Florence, powiedziały „tata”.” – str. 177, w. 6 od góry
„Czuję wszystko, przez co przechodzi ostrze – kości, skóry, mięśni.” – str. 355, w. 4-5 od góry – zamiast skórę i mięśnie
Jednakże powyższe wpadki to jedyny minus powieści. Wszystko inne przemawia na jej plus:
- Doskonale przemyślana, wciągająca i nieprzewidywalna historia, pełna tajemnic i intryg, od której bardzo trudno się oderwać.
- Podczas lektury czuć niepokój i narastające napięcie, a z czasem dezorientację i zwątpienie w to, co w końcu jest prawdą, a co jedynie umyślnie przemyślaną grą.
- Tempo akcji oraz jej niespodziewane zwroty. Sophie Hannah bez dwóch zdań potrafi przykuć czytelnika do książki, który pragnie odkryć prawdę związaną z zaginięciem głównej bohaterki jej powieści.
- Wielowymiarowi i wielobarwni bohaterowie, a przy tym (jak to miało również miejsce w „Błędzie w zeznaniach”) niejednoznaczni. Mamy tu Alice, żonę Davida (mężczyzny kurczowo trzymającego się kiecy swej despotycznej mamusi, robiącego wszystko pod jej dyktando), zawodowo zajmującą się homeopatią, która po stracie obojga rodziców znalazła oparcie w matce męża. Jest Vivienne – teściowa Alice, o dużych wpływach w mieście, kobieta egoistyczna i snobistyczna, która twardą ręką rządzi w domu wyznaczając panujące w nim zasady, których bez szemrania należy się trzymać. Są w końcu przedstawiciele prawa w osobach Simona i jego przełożonej Charlie. Już podczas lektury „Błędu w zeznaniach” Simon bardzo mi się spodobał, a tu tylko potwierdził moje o nim zdanie. Jest to człowiek o otwartym umyśle, bardzo często kierujący się wrodzoną intuicją i instynktem śledczego, których jego koledzy po fachu mogą mu tylko pozazdrościć. Z kolei Charlie, mimo tego że jest bardzo dobrą policjantką, miewa problemy z oddzieleniem spraw zawodowych od tych prywatnych, co niestety kładzie się cieniem na tym, jak wykonuje swoje obowiązki. Niemniej jednak wraz z Simonem tworzy bardzo dobry, zgrany i lojalny zespół, choć bywają momenty, że jej partner nie ze wszystkiego jej się zwierza – co znów powoduje u niej frustrację i gniew.
Jeśli więc szukacie książki dobrze napisanej, dopracowanej, która całkowicie was pochłonie, wciągnie w wir opisywanych w niej wydarzeń, trzymać będzie w napięciu od pierwszej do ostatniej strony i wielokrotnie zaskoczy, koniecznie sięgnijcie po „Buźkę”. Naprawdę gorąco polecam.
Moja ocena: 5/6
Tytuł oryginalny: Little Face
Tłumaczenie: Marta Kisiel-Małecka
Wydawnictwo: Literackie
Rok wydania: 2015
Cykl: Konstabl Simon Waterhouse, tom 1
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 388
ISBN: 978-83-08-05586-1