01# "Żmija" – Andrzej Sapkowski [recenzja gościnna]

Kto śledzi mojego bloga na bieżąco, ten z pewnością będzie w temacie.
Mam dla Was recenzję autorstwa Darka z blogu Recenzje, opinie, konkursy, którą to zamieszczam u siebie w ramach nawiązanej pomiędzy nami współpracy współpracy polegającej na tym, aby zaprezentować na swoim blogu coś innego, z gatunku literatury, o której raczej sama bym nie napisała.
A zatem zachęcam do lektury recenzji utworu: „Żmija” – Andrzeja Sapkowskiego

Czy to książka fantasy, historyczna, a może paradokument? Każda po trochu a w efekcie żadna do końca. „Żmija” to książka trudna do zdefiniowania. Czy jednak warto po nią sięgnąć?

Pierwsze strony przypominają książkę wojenną. Opisują jedną z wielu potyczek jaką stoczyli sowieccy żołnierze z afgańskimi mudżahedinami w czasie inwazji ZSRR na ten kraj w latach 80` zeszłego wieku. Poznajemy wtedy głównego bohatera, Pawła Lewarta. 
 
Lewart jest zwykłym żołnierzem. Boi się tak jak wszyscy, wypełnia rozkazy, ma wątpliwości i tęskni za bliskimi, popełnia błędy, cierpi, pije a w końcu nawet bierze heroinę jak wszyscy w okół. Wydaje się, że taki był pierwotny pomysł na książkę. Opisanie człowieka na wojnie, tego co dzieje się z jego psychiką. Przybliżenie smutnej i strasznej rzeczywistości, śmierdzących okopów, kiepskiego zaopatrzenia, strachu, dłużących się okresów złowieszczego wyczekiwania przedzielanych krótkimi okresami brutalnych potyczek. Pomysł jak najbardziej ciekawy i godny uwagi. Być może wyszłoby z tego dobre opowiadanie, bo książka o siedzeniu w bunkrze to nieco karkołomny pomysł.
 
Zapewne z braku materiału na 200 stron książki Lewart jest jasnowidzem, spotykającym na swojej drodze mityczną żmiję, podróżuje w czasie a jak już wraca na posterunek w zawszonym okopie dyskutuje z kompanami żołdakami o polityce i filozofii.  
 
Zapewne zabrzmi to absurdalnie, ale wątek fantastyczny jest… kiepski, bardzo kiepski. Jasnowidztwo Lewarta nie wnosi nic oprócz tego, że po prostu udaje mu się przeżyć każdą strzelaninę.
 
Natomiast spotkania z hipnotyzującą żmiją opisują innymi słowami to co znamy z części realistycznej: ponurą wojenną rzeczywistość tylko, że w czasach Aleksandra albo wojny brytyjsko-afgańskiej.  Opisy dawnych potyczek i gierek politycznych w wizjach Lewarta wprowadzają zamieszanie a przekaz książki bez nich byłby równie jasno czytelny: Afganistan to pionek na arenie wielkiej polityki. Interesy potężnych sąsiadów od dawna ścierały się właśnie na tej niegościnnej ale pełnej naturalnych bogactw ziemi. Wielu próbowało i pomimo przewagi w sprzęcie i wyszkoleniu połamali sobie zęby na twardych wojownikach znających swój kraj i walczących w jego obronie.
 
Książka jako całość jest dosyć ciężka w odbiorze. Z pewnością nie uznałbym tego za wadę gdyby to wynikało tylko z wojennej tematyki. Myślę, że o nie da się w lekki sposób opisać uczuć targających żołnierzem na froncie, żyjącym w ciągłym stresie i w spartańskich warunkach. 
 
Niestety trudność wynika z zastosowanego języka i bardzo szczegółowych opisów. Ciągle dowiadujemy się z jakiej broni strzelają i zostają postrzeleni bohaterowie, co przejeżdża drogą i przelatuje nad głowami, nawet zaznajamiamy się skąd pochodzą walające się pod nogami śmieci, wymieniane z nazwy są wszystkie bombardowane wioski. Większość żołnierzy mówi dziwnym polsko-rosyjsko-grypsersko-gwarowym językiem, co nie przeszkadza czasami operować cytatami z Orwella i dyskutować o polityce. Kontrast dla przekleństw i urwanych kończyn stanowią z pewnością opisy miejscowych legend i wierzeń na temat węży.
 
Według mnie książka „Żmija” jest bardzo nierówna. Ciekawa, realistyczne opowiadanie wojenne zostało na siłę przerobione na powieść fantasy. W efekcie otrzymaliśmy coś co trudno zakwalifikować do którejkolwiek kategorii i jako całość nie prezentuje spójnego, dobrego poziomu. Recenzja kończy się wystawieniem trójki za ciekawy pomysł i częściowe wykonanie. Być może to zabrzmi jak absurd, ale fantastyczna część książki Sapkowskiego może zostać ominięta bez wyrzutów sumienia.
 
Autorem recenzji jest
Dariusz Dłużeń
 
0Shares