Któż z nas nie zna baśni o „Śpiącej Królewnie” Charles’a Perraulta opowiadającej o pięknej dziewczynie, która pod wpływem rzuconej na nią klątwy zasypia na sto długich lat, a wraz z nią wszyscy mieszkańcy zamku, w którym mieszkała, by później przebudzić się do życia za sprawą pocałunku prawdziwego księcia? Wyobraźcie sobie jednak, że baśń ta po części spełnia się w waszej rzeczywistości, z tą jednak różnicą, że zamiast jednej królewny, w sen stopniowo zapadają kolejne kobiety na całym świecie, a to, co się z nimi dzieje nie jest wynikiem rzuconego na nie złego czaru, lecz efektem niewytłumaczalnego zjawiska, któremu nadawano różne nazwy, by ostatecznie określić je mianem Aurory (od imienia bohaterki disnejowskiej wersji Śpiącej Królewny).
Sen o tyle dziwny, iż kiedy już ulegnie się zmęczeniu i zaśnie, ciało kobiet obrastać zaczyna tajemnicza, kleista substancja przypominająca pajęcze sieci, zaś kiedy ktoś próbuje ją z nich usunąć, przebudzone wpadają w morderczą furię brutalnie atakując tego, kto śmiał zakłócić ich sen.
„Patrzył, jak przebudzona dziewczynka drapie mężczyznę, który niechcący przerwał jej nienaturalny sen. Rozorała skórę pod jego prawym okiem, aż gałka wyszła na wierzch i rogówka wypełniła się krwią.”
Dlaczego jednak kobieta przedstawiająca siebie jako Evie Black zasypia i budzi się jak dotąd, nie nękana przez Aurorę? Czyżby była na nią odporna, a przez to stanowiła klucz do przywróceniu światu kobiecej części społeczeństwa? A może prawda jest zgoła inna i ma ona z nią coś wspólnego, i to przez nią na całym świecie zapanował chaos?
Jakkolwiek brzmi odpowiedź o jej losie zadecydują mężczyźni – porzuceni, samotni, zdesperowani, coraz bardziej ulegający własnym instynktom i łamiący kolejne granice, które do tej pory wydawały się być dla nich niemożliwe do przekroczenia. Czy podejmą właściwą decyzję, a tym samym odzyskają żony, córki, siostry, matki…? I czy w ogóle będzie to jeszcze możliwe, kiedy górę przejmą nad nimi ich popędy i najgłębiej skrywane skłonności?
„Historia uzmysławia nam bardzo przykrą prawdę o ludzkiej naturze (…) kobiety są rozumne, mężczyźni to szaleńcy.”
„Śpiące królewny”, będące dziełem ojca i syna – Stephena i Owena Kingów, zabierają nas do świata, w którym fantastyka miesza się z brutalną rzeczywistością. Pełnego testosteronu i buzującej adrenaliny. Opanowanego przez mężczyzn i obnażającego prawdę o ich prawdziwej naturze, tym, co stanowi motor ich działania i w jaki sposób zachowują się w obliczu nieznanego.
„Nieważne, czy jesteś mądra czy głupia,
Czyś biedna czy bogata.
Taka już dola kobiety na tym świecie,
Że facet nią pomiata,
I gdy kobietą się rodzisz,
Czeka cię życie pełne krzywd,
Będziesz deptana,
Okłamywana,
Zdradzana,
I traktowana jak zupełne nic.”
– Sandy Posey, „Born a Woman” „
Stephen i Owen Kingowie podejmują w „Śpiących królewnach” próbę dyskusji na temat pozycji kobiet w dzisiejszych czasach. Jasno i wyraźnie, momentami wręcz z brutalną dosadnością, mówią o trudnościach, które napotykają one na swojej drodze – czy to zawodowej, czy też we własnym domu. Mimo tzw równości płci nadal zmuszone są dawać z siebie o wiele więcej od mężczyzn, by zostać docenione w pracy, a później, kiedy wracają do domów, zamieniają się w kucharki, sprzątaczki, praczki i częstokroć służące własnych mężów.
„Ja w każdy piątek rano zmieniam żwirek w kuwecie i wynoszę śmieci. To jest sprawiedliwe. Równy podział obowiązków.” (wypowiedź jednej z męskich postaci pojawiających się w powieści)
Czytający te słowa osobnicy płci męskiej mogą się z powyższym nie zgadzać, ale jeśli się dobrze zastanowią, to przyznają, że niestety tak wygląda gorzka prawda o życiu płci pięknej. Prawdę tę zdają się jednak dostrzegać Stephen i Owen Kingowie, którzy próbując pokazać, jak ważną rolę w społeczeństwie odgrywają kobiety, stworzyli historię, w której ich nagle zabrakło, a męska część ludzkości z dnia na dzień zmuszona była zająć się sprawami, którymi do tej pory nie zawracała sobie głowy.
„Nie posunęłaby się do stwierdzenia, że wszyscy mężczyźni są tacy, ale większość owszem, bo instynkt dostawali w pakiecie standardowym. Razem z penisem. Dom mężczyzny to jego twierdza, jak głosiło stare powiedzenie, a w parze chromosomów XY zapisane było głębokie przekonanie, że każdy facet jest królem, a każda kobieta jego służącą.”
Ale spokojnie. W „Śpiących królewnach” faktycznie nie wszyscy mężczyźni są źli i nie warci funta kłaków. Część męskich postaci świadoma jest konsekwencji, jakie przynieść mogą pochopnie podejmowane decyzje i uleganie własnym instynktom. To właśnie oni stają do walki z tymi, którym zaczynają puszczać hamulce i których osądy mącone są przez emocje coraz mocniej biorące nad nimi górę. Walki trudnej i pod wieloma względami nie równej, gdyż tych, którzy wybierają drogę przemocy jest znacznie więcej od tych, którym zależy na pokojowym rozwiązaniu sprawy.
Jak więc się zakończy cała ta historia? Kto wygra? I czy w ogóle można tu cokolwiek wygrać…?
Dowiecie się tego sięgając po „Śpiące królewny” – powieść, która z całą pewnością warta jest bliższej uwagi. I to nie tylko miłośników prozy Kinga czy jego syna, ale wszystkich czytelników pragnących przeczytać porządnie napisaną książkę, w której nie brak wyrazistych, charakternych i zapadających w pamięci bohaterów, poruszającą tematy trudne i dające do myślenia po skończonej lekturze. Zdecydowanie polecam.
Moja ocena: 5/6
Tytuł oryginalny: Sleeping Beauties
Tłumaczenie: Tomasz Witusz
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2017
Oprawa: miękka
Liczba stron: 736
ISBN: 978-83-8123-042-1