Niedawno podzieliłam się z wami moimi wrażeniami po lekturze powieści „Nigdziebądź” Neila Gaimana (pięknie wydanej w tym roku przez wydawnictwo MAG, w twardej, mieniącej się okładce, którą to długo zachwycałam się nim przeszłam do właściwej lektury) i dziś znów mam ku temu okazję, z tą różnicą jednak, iż tym razem będą one dotyczyły dzieła zatytułowanego „Gwiezdny pył”.
Niektórzy z was być może pamiętają jeszcze ekranizację powieści z 2007 roku w reżyserii Matthew Vaughna, w której to w rolach głównych wystąpili Claire Danes jako Yvaine oraz Charlie Cox jako Thristran Thorn. Sama myślałam, że dawno wyleciała mi ona z pamięci. Jednakże czytając powieść jak żywe przed moimi oczami pojawiały się sceny z filmu, które następnie mimowolnie porównywałam z pierwowzorem. W ogólnym rozrachunku stwierdzam, iż książka okazała się być o wiele lepsza od filmu – czym chyba nikogo z was nieszczególnie w tym momencie zaskoczę.
Przenosimy się do miasteczka Mur leżącego na granicy Krainy Czarów oraz Krainy Poza Murem. To właśnie tutaj żyje główny bohater – osiemnastoletni Thristran Thorn, którego narodziny owiane są tajemnicą, o której istnieniu on sam nie ma pojęcia. Jak wielu chłopców z miasteczka Thristran wzdycha do Victorii Forester, która w jego mniemaniu jest najpiękniejszą dziewczyną na świecie. Pewnego razu oboje są świadkami upadku z nocnego nieboskłonu jednej z gwiazd. Thristran niewiele myśląc, zaślepiony miłością, składa dziewczynie obietnicę, iż odnajdzie i przyniesie jej ową gwiazdę.
„(…) wiedząc zbyt mało, by się bać, będąc zbyt młodym, by czuć podziw, Thristran Thorn przeszedł za pola, które znamy… do Krainy Czarów.”
I tak rozpoczyna się jego podróż do Krainy Czarów, w której nie tylko szybko przekona się o tym, iż nic nie jest takie jakie wydaje się na pierwszy rzut oka, ale też pozna prawdę o samym sobie i swoim przeznaczeniu. Zda sobie również sprawę z tego, iż nie tylko on pragnie odnaleźć gwiazdę. Jej tropem rusza bowiem najstarsza z rodu Lilim, a także troje braci łaknących władzy.
Choć powieść liczy sobie zaledwie niecałe dwieście stron, jej lektura zajęła mi stosunkowo dużo czasu. I to nie dlatego, że była ona nudna (wręcz przeciwnie! dzieje się tu naprawdę sporo i nie ma miejsca na nudę, zaś każda kolejna przygoda ciekawsza jej od poprzedniej) czy może źle napisana. Historia wciągnęła mnie bez reszty zabierając do niesamowitego świata pełnego tajemnic, magii i najróżniejszych dziwów, w którym na każdym kroku, wędrując u boku młodego Thristrana, odkrywałam coś nowego i zachwycającego. Nie umiem powiedzieć, co sprawiło, iż zamiast przeczytać książkę za jednym zamachem zmuszona byłam poświęcić jej aż trzy wieczory. Istna magia… albo jakie inne licho.
„Gwiezdny pył” choć jest powieścią z gatunku fantastyki niesie w sobie ponadczasową i uniwersalną prawdę dotyczącą tego, iż łatwo jest przeoczyć coś wielkiego i oczywistego, choćby miało się to tuż przed samym nosem, oraz że istnieją silniejsze więzy od krępujących nas łańcuchów – jak chociażby wdzięczność, która łączy o wiele mocniej niż jakiekolwiek kajdany świata.
Jedyny minus, który zauważyłam (podobnie zresztą jak w przypadku omawianego prędzej „Nigdziebądź”), to okładka najnowszego wydania tej powieści. Bo choć jest twarda i doprawdy piękna (te brokatowe, mieniące się akcenty <3), pozostają na niej ślady palców, które niestety wyglądają mało estetycznie.
Tym co mnie zaskoczyło, to odnaleziona w znajdującym się na końcu książki postscriptum informacja, iż „Gwiezdny pył” jest kontynuacją powieści, której… autor nigdy nie napisał. Wymyślił co prawda Mur – wioskę leżącą na granicy Anglii i Krainy Czarów, oraz główną bohaterkę, którą miała stać się czterdziestoparoletnia autorka romansów osiedlająca się w Murze po powrocie z Ameryki i której historia rozgrywać się miała po „normalnej” stronie Muru, jednakże po napisaniu pierwszego rozdziału powieści porzucił pomysł jej dokończenia. A szkoda, gdyż chętnie sięgnęłabym po tę historię i wierzę, że nie byłabym w tym zamiarze odosobniona. Istnieje jednak iskierka nadziei na to… gdyż na końcu „Gwiezdnego pyłu” znalazł się prolog do powieści „Mur” oraz słowa autora:
„Być może kiedyś napiszę Mur, być może nie. Może wykorzystam w nim ten prolog, a może nie (choć podejrzewam, że w obu przypadkach odpowiedź brzmi: tak) (…)”
Wracając jednak do „Gwiezdnego pyłu” – czy warto po niego sięgnąć? Oczywiście że tak! To cudownie fantastyczna historia o poszukiwaniu Pragnienia Serca oraz własnego przeznaczenia, która urzeka od pierwszych stron i sprawia, że nie raz będzie się chciało do niej powrócić.
Moja ocena: 6/6
Tytuł oryginalny: Stardust
Tłumaczenie: Paulia Braiter
Wydawnictwo: MAG
Rok wydania: 2016, wyd. VI
Oprawa: twarda
Liczba stron: 208
ISBN: 978-83-7480-672-5