9. "Dwa tygodnie strachu" Graham Masterton



Tytuł oryginalny: Fortnight of fear
Wydawnictwo: Prima
Data wydania: 1995
Tłumaczenie: Michał Wroczyński
Stron: 304
ISBN: 83-85855-65-3
Oprawa: miękka
Półka: posiadam
Moja ocena: 1/6

Przeczytane: nie skończyłam

Graham Masterton to znany wielu czytelnikom mistrz horroru, jedyny w swoim rodzaju i niepowtarzalny. Kto czytał książki jego autorstwa, ten jest w stanie docenić jego talent w tej dziedzinie. Osobiście bardzo lubię tego pisarza, a w mojej domowej bibliotece posiadam ponad 40 jego książek. Po kolejne tytuły, jakie ukazywały się kolejno na rynku wydawniczym, sięgałam w ciemno, bo znając jego wcześniejsze pozycje wiedziałam, że po prostu i tym razem się nie zawiodę. Tak samo było i z książką „Dwa tygodnie strachu” będącą debiutanckim zbiorem opowiadań Mastertona, który zawiera 14 przeróżnych krótkich historii. Zasiadłam z książką wygodnie na kanapie i oddałam się lekturze…

Na początku książki Masterton bardzo zachęcająco zaprasza swoich czytelników do lektury „Dwóch tygodni strachu”
„Zapraszam was do odbycia ze mną dwutygodniowej podróży… spędzenia dwóch bezsennych tygodni. […] Musicie jedynie uzbroić się w odwagę i podać mi dłoń, a ja poprowadzę was w ciemność. […] dwutygodniowa podróż w ostateczne przerażenie zaczyna się od jednego kroku.”
Przyznam, że po takich słowach nabrałam jeszcze większej ochoty na przeczytanie tejże książki.

Każde z 14 opowiadań rozpoczyna się od krótkiego wstępu, podczas którego Masterton przybliża nam miejscowość, w której dana historia będzie się rozgrywała oraz wierzenia i krążące w tejże miejscowości historie dotyczące często niewyjaśnionych wydarzeń. Wspomnieć należy w tym miejscu, że każdą z tych miejscowości Graham Masterton odwiedził osobiście… „Akcja każdego z poniższych opowiadań rozgrywa się w innym miejscu… Albo tam mieszkałem, albo przynajmniej odwiedziłem te okolice. Każda historia stanowi swoiste studium tego, w jaki sposób moja wyobraźnia pod wpływem nastroju tych miejscowości wykoślawiała się, spaczała, wkraczała w jakąś dziedzinę koszmaru”.

Zapowiadało się naprawdę ciekawie… Nie spodziewałam się, że książkę odłożę na półkę nie przeczytawszy jej do końca… ba! nawet nie dotarłam do jej połowy. Jeszcze coś takiego mi się nie zdarzyło, zwłaszcza nie wyobrażałam sobie, że mogłoby to nastąpić właśnie przy lekturze Mastertona… Dotąd wszystkie jego książki potrafiły mnie w mniejszym bądź większym stopniu zaciekawić, zarazić opisaną w nich historią. W „Dwóch tygodniach strachu” nie znalazłam niczego, co kazałoby mi dotrwać do końca lektury. Poszczególne opowiadania zwyczajnie mnie nudziły. Wymyślone historie są momentami szczytem absurdu i przypominają mi scenariusze filmów z najniższej półki budżetowej… Nie tego oczekiwałam po moim ulubionym autorze horrorów… Może innym osobom książka się podobała, jednakże mi nie przypadła do gustu. Z dużym bólem serca, mając świadomość komu wystawiam swoją ocenę, wystawiłam końcową notę jako najniższą w mojej skali ocen. I niestety nie pomoże tutaj nazwisko autora i moje uwielbienie do jego twórczości, żebym swoją ocenę mogła podnieść choćby o jeden punkt. Nie byłabym wówczas szczera wobec siebie a osąd byłby fałszywie zawyżony…

0Shares