Wydanie specjalne bestsellerowej serii „Spirit Animals”!
Premiera: 29 września 2021
Upadłe Wielkie Bestie – niegdyś najpotężniejsze stworzenia Erdasu, które zdradziły inne Wielkie Bestie i których knowania kosztowały życie tysięcy istnień – odradzają się jako zwierzoduchy przyzywane przez wyjątkowe dzieci. Niezwykłym istotom grozi jednak niebezpieczeństwo. Tajemniczy myśliwy próbuje odebrać im życie i bezlitośnie walczy z każdym, kto staje w ich obronie.
Poznajcie pięć opowieści o legendarnych Wielkich Bestiach oraz o młodych bohaterach, którzy nie cofną się przed niczym, aby je ocalić.
Fragment
ZDRADA
Korzenie i pnącza chwytały Raishę za nadgarstki, kiedy dziewczyna torowała sobie drogę po nierównej ścież¬ce biegnącej pomiędzy paprociami. Przebijała się przez nie, trzymając na ramionach nosidło, na którego końcach zawieszone były kubły pełne wody. Gęste liściaste gałęzie przecinały się nad jej głową i barwiły promienie słońca zielonkawą poświatą. Parne powietrze pachniało mokrymi liśćmi. Pot zrosił jej skórę.
Parła naprzód. Mięśnie jej nóg płonęły, traciła równowa¬gę. Gdzieś wysoko nawoływały się małpy i wydzierały się tropikalne ptaki. Kto mógł przewidzieć, co jeszcze pałętało się pośród zarośli? Dżungle południowego Zhongu były przecież zamieszkiwane przez różne drapieżniki, w tym tygrysy, lamparty i ogromne dusiciele.
Czy aby na pewno byłoby tak źle skończyć jako posiłek dla tygrysa? A gdyby ugryzł ją jadowity wąż?
Nie. Strażnicy na to nie pozwolą. Śmierć byłaby dla niej istnym wybawieniem. Znajdą sposób, żeby interweniować. Bo gdyby połknął ją gigantyczny dusiciel, kto donosiłby wodę z posterunku? Wtedy drogocenny muł Urbana mu¬siałby zabrać się do roboty.
Gdzieś dalej, ukryte za drzewami i zaroślami, znajdowało się Bagno – więzienie zbudowane przez Zielone Płaszcze na błotnistej wyspie leżącej na środku tropikalnego bajora. Zawilgotniałe cele, omszałe place i pochyłe wieże składa¬ły się na szkaradny budynek z żelaza, kamienia i pleśni. Wydawało się, jakby cały kompleks powoli zapadał się w trzęsawisku.
Gdy ją tu przywieźli, Raisha myślała tylko o ucieczce, ale szczelna ochrona, wysokie mury i otaczające wszystko mokradła szybko jej uświadomiły, dlaczego Zielone Płasz¬cze posłały ją akurat tutaj. Z Bagna nikt nie uciekał. Pozo¬stali skazańcy sprawiali wrażenie pogodzonych ze swoim losem.
Na terenie więzienia znajdowały się studnie ze świe¬żą wodą, ale naczelnik upierał się, żeby to osadzeni no¬sili ciężkie kubły z najbliższego posterunku Zielonych Płaszczy, dzięki czemu mieli zażywać trochę ruchu.
Raisha podejrzewała jednak, że prawdziwym powodem była chęć wyczerpania i zniechęcenia skazańców, którzy harowali jak niewolnicy. Ale stwarzało to także pewne okazje…
– Szybciej – zawołał przez ramię Urban.
Przysadzisty mężczyzna siedział na mule. Ciemne oczy Zielonego Płaszcza łypały na nią spod prowizorycznego nakrycia głowy, uplecionego ze starych szmat.
Raisha postękiwała, ale przyśpieszyła. Co drugi dzień od swojego przybycia do tego okropnego miejsca maszerowa¬ła za Urbanem i jego mułem, niosąc kubły wody i patrząc na włochate tylne nogi kołyszącego się przy każdym kroku zwierzęcia.
Lecz dzisiaj było inaczej. Dziś nalała więcej wody, dwa razy tyle, co zwykle. Ciężka praca była elementem jej planu.
– Mam dwanaście lat – przypomniała Urbanowi.
– Czyli dość, żeby popełniać dorosłe zbrodnie i trafić do więzienia dla dorosłych – odparł Urban. – Wysyła się tu, do nas, jedynie tych, którzy stanowią zagrożenie dla całego Erdasu.
– Wykorzystano mnie – upierała się Raisha.
– Pomagałaś rozdzielać ludzi i ich zwierzoduchy – zarzu¬cił jej Urban. – Czy istnieje coś bardziej godnego pogardy?
– Jeśli twoim zwierzoduchem jest muł, to może być aku¬rat przysługa – odparła Raisha, dysząc.
– Odważne słowa jak na kogoś, kto nie posiada towarzy¬sza – szydził Urban. – Ale to dobrze, że nie masz zwierzo¬ducha. Biedne zwierzę nie miałoby zbyt dużo swobody.
Raisha nadal liczyła na to, że któregoś dnia przyzwie zwierzoducha. Lecz nie miała zamiaru dzielić się swoimi nadziejami z tym irytującym strażnikiem.
– Czy twój muł nie jest tak samo bezwolny, jak niby był¬by mój zwierzoduch?
Urban roześmiał się kpiąco.
– Lucky uwielbia dżunglę. Prawda, chłopie? – Poklepał muła. – Spędzamy w Bagnie jedynie część każdego dnia, a nasz przydział dobiegnie końca za jakiś rok. A ty jakie masz widoki na przyszłość? O ile dobrze pamiętam, dosta¬łaś minimum trzydzieści lat?
– Tak. – Raisha spuściła głowę.
Zielony Płaszcz przez przyjemnie cichą chwilę jechał w milczeniu.
– Mówiąc szczerze – odezwał się Urban, a jego głos zła¬godniał – musisz pogodzić się z tym, co zrobiłaś. Złapano cię i trafiłaś tutaj. Tak wygląda twoja rzeczywistość. Lecz nie musi to być dla ciebie koniec. Weź odpowiedzialność za swoje czyny. Weź się w garść. Jeszcze możesz wyjść na ludzi.
Raisha prychnęłaby, gdyby nie miała zadyszki. Kim on był, żeby tak mówić? Jakimś zacofanym nadzorcą na wy¬liniałym mule. Nie chciała i nie potrzebowała zachęty od swojego ciemiężcy.