„Trzyskładnikowe wypieki” – Sarah Rainey

Za każdym razem, gdy na mej półce pojawia się nowa książka kulinarna, mój mąż spogląda na mnie po części z niedowierzaniem, po trochu z rozbawieniem, a czasami nawet z lekką konsternacją i wówczas z jego spojrzenia da się wyczytać pytanie „czy ona się aby dobrze czuje?”. Prawda jest bowiem taka, że mam tych książek mnóstwo. I ciągle jest mi ich mało. Dlatego też, kiedy dowiedziałam się o zbliżającej się wielkimi krokami premierze „Trzyskładnikowych wypieków” Sarah Rainey, wiedziałam, że po prostu muszę mieć tę książkę! No i mam 😀 I to nawet przed premierą! 😀 (dzięki uprzejmości wydawnictwa Insignis, za co dziękuję <3 )

zdjęcie pochodzi z TEJ strony

Autorką książki jest wspomniana wyżej Sarah Rainey – dziennikarka o irlandzkich korzeniach uwielbiająca pisać o jedzeniu i piec o każdej porze dnia i nocy, i która swą miłość do pieczenia zawdzięcza swej ukochanej babci, mistrzyni rozpływających się w ustach maślanych ciasteczek.

Inspiracją do zainteresowania się koncepcją dotyczącą pomysłów na trzyskładnikowe wypieki (której korzenie nota bene sięgają lat 40-tych XX wieku) była dla Sarah japońska blogerka kulinarna – Ochikeron, która swego czasu zawojowała Internet swym przepisem na sernik z trzech składników. Temat ten pochłonął autorkę do tego stopnia, iż przez kolejnych kilka lat nieustannie eksperymentowała we własnej kuchni i wypróbowywała różnorodne pomysły, na które natrafiła w sieci, zmieniając je i uzupełniając wg własnych upodobań. W efekcie powstała książka – „Trzyskładnikowe wypieki” – będąca zbiorem nieco ponad stu najprzeróżniejszych przepisów, będących „(…) odwołaniem do naszych kulinarnych tradycji – to powrót do apetycznych, sycących, poprawiających nastrój pyszności, których smaku nie psuje liczenie kalorii ani rezygnowanie z cukru.”

Wszystkie przepisy, które znalazły się w książce, zostały odpowiednio pogrupowane. I tak mamy tu receptury na:

  • ciasteczka (łącznie 12) – m.in na babcine kruche ciasteczka, ciastka bananowe oraz piętnastki
  • ciasta (łącznie 12) – m.in na miodownik, biszkopt maderski oraz mrożone ciasto pierniczkowo-cytrynowe
  • wypieki z blachy (łącznie 14) – m.in na snikersówki, miffiny imbirowe oraz migdałowe blondies
  • słodkie przekąski (łącznie 14) – m.in na sezamki, batoniki bounty oraz miętowe karmelki
  • pieczywo i nie tylko (łącznie 12) – m.in na magiczne bułki, placuszki na pobudkę oraz irlandzki chlebek sodowy
  • słone wypieki (łącznie 13) – m.in na krakersy parmezanowe, serowe crepes oraz kozie roladki
  • desery (łącznie 13) – m.in na sernik z białej czekolady, posset cytrynowy oraz cynamonowy pudding ryżowy
  • lody i sorbety (łącznie 13) – m.in na lody kawowe, banoffee na patyku oraz strzelające lody z colą

Przyznam szczerze, iż ostatni dział nieco zbił mnie z tropu. Wszak jest to książka – jak sam tytuł wskazuje – o wypiekach, a jak wiadomo przygotowując lody czy sorbety raczej nie będziemy korzystać z piekarnika 😉

Wszystko ładnie i pięknie, ale zapewne wielu z was zastanawia się, czy w tych wszystkich przepisach faktycznie używa się zaledwie trzech składników. Mam rację? Przecież po jaką książkę kucharską by nie sięgnął, to w przeważnie spotykamy się w nich z recepturami wymagającymi użycia całej długiej listy produktów. A jak jest tutaj? Autorka ściśle przestrzega zasady, by w każdym przepisie były dokładnie trzy składniki. Jak sama zresztą pisze: „(…) ani jednego mniej czy więcej. Żadnych nadprogramowych przypraw, misternych dekoracji i ukrytych dodatków; liczy się nawet woda”. Przyjrzałam się każdemu przepisowi z osobna i faktycznie, tak jest w istocie, do przygotowania każdego ze smakołyków potrzeba TYLKO trzech składników. I co bardzo ważne – większość z nich stanowią zupełnie podstawowe produkty, które większość z nas ma na co dzień w swojej kuchni, albo też które bardzo łatwo można dostać w pierwszym lepszym sklepie spożywczym. Wyjątek stanowić mogą (przynajmniej dla mnie) takie pozycje jak: tahini, kamień winny czy złoty syrop, które osobiście nic mi nie mówią, a ostatni ze składników w ogóle nie jest jakoś bliżej wytłumaczony, o jaki konkretnie syrop może autorce chodzić.

Jeśli chodzi o samo wydanie książki, to przyznać muszę, iż wydawnictwo stanęło na wysokości zadania oddając miłośnikom kulinariów pozycję dopieszczoną w najmniejszym szczególe (chociaż mogłaby mieć twardą oprawę – ale to już moje subiektywne widzimisię 😉 ). Przepisy rozmieszczone są w sposób przejrzysty, z wyraźnym zaznaczeniem potrzebnych składników oraz zwracającymi uwagę pomocnymi wskazówkami i dobrymi radami od autorki. Całości dopełniają pięknie skomponowane zdjęcia Alistaira Richardsona, na widok których dosłownie leci ślinka, a ręce świerzbią, by zaraz, natychmiast wziąć się do roboty i samemu wyczarować te wszystkie cuda, na które przepisy znaleźć można w książce.

Dla kogo jest ta książka? Jak sama autorka pisze: „To świetne przepisy dla dzieci i dla dorosłych, dla ekspertów i dla amatorów, dla studentów, początkujących i zaawansowanych – czyli dla każdego (…)”. I wiecie co? W zupełności się z nią zgadzam. Po tę publikację sięgnąć może po dosłownie każdy i jestem pewna, iż będzie oczarowany tą publikacją tak samo jak i ja. I to nie tylko jej wydaniem oraz różnorodnością zamieszczonych w niej przepisów, ale przede wszystkim prostotą wykonania każdego ze smakołyków. Polecam, naprawdę gorąco polecam. Sięgnijcie i przekonajcie się sami 🙂

Tytuł oryginalny: Three Ingredient Baking
Tłumaczenie: Olga Siara
Wydawnictwo: Insignis
Rok wydania: 2018
Oprawa: miękka
Format: 170×228 mm
Ilustracje: zdjęcia
Liczba stron: 208
ISBN: 978-83-65743-96-1




2Shares