„Stacja Jedenaście” – Emily St. John Mandel

„Stacja Jedenaście” to najnowsza, a zarazem czwarta książka w dorobku literackim kanadyjskiej pisarki, finalistki National Book Award i PEN/Faulkner Award – Emily St. John Mandel. Dzieło to zdobyło nagrodę Arthura C. Clarke’a za najlepszą powieść roku, a także znalazło się na wielu prestiżowych listach.

Historia rozpoczyna się od dramatu. Niespodziewane na deskach teatru zawału serca dostaje jeden z czołowych aktorów, odtwórca głównej roli w sztuce „Król Lear” Williama Shakespeare’a.

„Nazywał się Arthur Leander. Miał pięćdziesiąt jeden lat i kwiaty we włosach.”

Na ratunek rusza mu szkolący się na ratownika medycznego Jeevan Chaudhary, były paparazzi i dziennikarz. Świadkiem nieudanej próby przywrócenia Arthurowi życia jest mała dziewczynka, jedna z trzech dziecięcych aktorek występujących w sztuce – Kirsten Raymonde.

Później, tego samego dnia, do Jeevana dociera niepokojąca wieść o wybuchu epidemii, za którą odpowiedzialny jest wirus tzw grypy gruzińskiej. Okres inkubacji choroby jest niezwykle krótki – chory umiera w ciągu 48h od pojawienia się pierwszych symptomów choroby.

„Jeevan został przytłoczony nagłą myślą, że to właśnie ta chwila, ta choroba, o której mówił Hua, to ona będzie wyznacznikiem życia przedpo. Będzie cienką linią dzielącą jego życie na pół.”

Mija dwadzieścia lat. 99% lu dzkości nie żyje. Ci, którym udało się przeżyć, żyją samotnie bądź w niewielkich enklawach, pozbawieni wszelkich dobrodziejstw upadłej cywilizacji, a więc też i tych podstawowych jak prąd, bieżąca woda, dostęp do paliwa czy lekarstw.

„Te drobne, uważane za coś oczywistego cuda, które kiedyś toczyły się wokół nich każdego dnia.”

Do niektórych z nich raz na jakiś czas dociera Podróżująca Symfonia – grupa wędrownych aktorów i muzyków, do których należy m.in Kirsten; wystawiająca głównie dzieła Shakespeare’a. Ich motto brzmi: „Samo przetrwanie nie wystarcza”.

Pewnego dnia docierają do osady St. Deborah Przy Wodzie, gdzie mają nadzieję spotkać swoich przyjaciół, z którymi rozstali się kilka lat temu. Zamiast nich spotykają człowieka określającego siebie mianem proroka, zaś na lokalnym cmentarzysku natrafiają na puste groby osób, które postanowiły odejść z tego miejsca…

Czemu Shakespeare? Dlaczego członkowie Podróżującej Symfonii zdecydowali się akurat na jego dzieła?

„(…) Shakespeare żył w czasach zarazy i bez elektryczności, tak samo jak Symfonia.”

Zarówno on, jak i ci, którym udało się przeżyć wybuch epidemii, zostali ukształtowani przez zarazę. Przetrwali, choć nie obyło się to bez echa.

„Można to przetrwać, ale nie dało się pozostać niezmienionym.”

Dlatego też słowa, które są głównym mottem Podróżującej Symfonii i które na ramieniu wytatuowała sobie Kirsten, pochodzące ze 122 odcinka serialu „Star Trek: Voyager” – „Samo przetrwanie nie wystarcza”, są tak znamienne dla tej powieści. Ale trzeba też zwrócić na jedno w tym miejscu uwagę – że coś jednak w dużym stopniu różniło położenie Shakespeare’a i członków Symfonii:

„(…) oni znali elektryczność, widzieli te wszystkie cuda techniki i byli przy tym, jak ten świat upadł. Tego Shakespeare już nie mógł opisać. W jego czasach te wszystkie wynalazki technologiczne były daleko przed nim, a nie za nim, zatem też i stracił o wiele mniej.”

I właśnie cała ta opowiedziana w powieści historia, która rozgrywa się na przestrzeni wielu lat i która przybliża nam momenty z życia różnych bohaterów, pozornie ze sobą nie związanych, zarówno sprzed okresu wybuchu epidemii, jak i po upadku całej cywilizacji; która opiera się w głównym stopniu na międzyludzkich relacjach, jest niczym innym jak próbą przedstawienia przez autorkę zachowania człowieczeństwa przez tych nielicznych, którym udało się przeżyć. Nie wystarcza bowiem jedynie przetrwać – trzeba pozostać człowiekiem. Nie jest to jednak łatwe zadanie w tym nowym, jakże innym od tego, do którego przyzwyczaiła się ludzkość świecie, w którym wszystkie dotychczasowe ideały oraz wartości z biegiem kolejnych lat tracą na znaczeniu i zacierają się w pamięci tych, którzy zdołali przetrwać, a są zupełnie obce dla tych, co narodzili się już po upadku.

„Co stracili w wyniku upadku? Prawie wszystko, prawie wszystkich, ale wciąż istniało piękno.”

Zagłębiając się w lekturę „Stacji Jedenaście” jesteśmy świadkami tego, jak z biegiem czasu poszczególni bohaterowie uczą się na nowo postrzegać otaczający ich świat i doceniać to, co mają i co dotąd udało im się osiągnąć. Zauważają przebłyski piękna w rzeczach, na które do tej pory nie zwracali uwagi i dostrzegają pozytywne aspekty obecności drugiego człowieka. Wspominają własne życie i wychwytują chwile szczęścia, które dają im siłę do dalszej walki o przetrwanie. Bowiem nadal w ich sercach tli się nadzieja, że kiedyś będzie lepiej…

„(…) czyta się o tych różnych katastrofach, o straszliwych rzeczach, o tych wszystkich chwilach, kiedy ludziom wydawało się, że świat się kończy,ale one były tylko przejściowe. To zawsze mija.”

Nie macie jednak pojęcia, jaka szczęśliwa byłam dotarłszy do ostatniej strony tej książki. Skończył się mój prywatny dramat. Przebrnięcie przez te nieco ponad czterysta stron było dla mnie istną męką. Ilość błędów w tekście (czasem i po trzy na jednej stronie…), na jaką natrafiłam po drodze, nie tylko doprowadziła mnie do szewskiej pasji, wytrącając zupełnie z równowagi, ale też sprawiła, że miałam ochotę zejść do piwnicy, gdzie mam centralne, i po prostu cisnąć tę książkę do pieca. Dotarłam do takiego momentu, że już nie tyle śledziłam fabułę i losy poszczególnych bohaterów, ile z szaleństwem w oczach wyglądałam kolejnych wpadek, które bez skrupułów nie tylko zaznaczałam, ale też poprawiałam na marginesach. Osoba odpowiedzialna za redakcję tekstu powinna stracić pracę, a samo Wydawnictwo powinno spalić się w tym momencie ze wstydu, że śmiało wypuścić na rynek „coś” takiego. TO JEST NIE DO PRZYJĘCIA MOI PAŃSTWO!! Żeby to był pierwszy raz, no to może przymknęłabym oko i przemilczała sprawę. Ale to się dzieje nagminnie! Pisałam już o tym podczas recenzji „Ruiny i rewolty” oraz „Szturmu i gromu” Leigh Bardugo, a także m.in „Zmiany” Hugh Howey’a. Dlaczego nic z tym nie robicie? Czy nie powinniście szanować Czytelników? Wszak to dzięki nim istniejecie!

Stacja jedenaście - błędy

Szczerze przyznam, że miałam chwile zwątpienia podczas lektury tej powieści. Z jednej strony denerwowała mnie cała masa błędów w tekście, które skutecznie wybijały mnie z rytmu czytania. Z drugiej strony ciągłe przeskakiwanie z bohatera na bohatera, z jednego okresu czasowego na drugi… – nie przepadam za tego typu zabiegami, zwłaszcza że jedne historie były ciekawe, inne zaś sprawiały, że prawie zasypiałam nad tekstem. Zacisnęłam jednak zęby i postanowiłam dotrwać do końca. Patrząc wstecz jestem w stanie zrozumieć, dlaczego ta powieść została nagrodzona. Może i nie zdołała mnie wzruszyć, ani mną wstrząsnąć (co obiecywano mi na okładce), jednakże nie da się nie zauważyć tego, że zmusza ona do refleksji zarówno nad własnym życiem, jak moralną kondycją całej ludzkości. Udowadnia, jak z pozoru błahe wydarzenia mogą wpłynąć na przyszłość nie tylko jednostki, ale też większej grupy społecznej. I że czasem nic nie dzieje się bez powodu…

Moja ocena: 4/6 (za historię, bo błędy…)

Tytuł oryginalny: Station Eleven
Tłumaczenie: Magdalena Lewańczyk
Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
Rok wydania: 2015
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 428
ISBN: 978-83-61386-74-2

papierowy księżyc

5Shares