Ostatni tom trylogii „Grisza” autorstwa Leigh Bardugo za mną. Z jednej strony ciężko mi było rozstawać się z bohaterami, których zdążyłam mocno polubić. Z drugiej zaś pragnęłam w końcu dowiedzieć się, jak zakończą się ich losy – kto przeżyje, a komu nie uda się przetrwać wojennej zawieruchy; czy Alina zdoła odnaleźć trzeci wzmacniacz i czy faktycznie pozwoli jej on uzyskać potęgę, dzięki której będzie mogła stawić wreszcie czoła Darklingowi, by go pokonać; i co dalej z Malem… Po zakończonej lekturze drugiego tomu („Szturm i grom”) w mej głowie kotłowało się mnóstwo myśli oraz pytań. Miałam nadzieję, że finałowy tom przyniesie odpowiedzi, których tak bardzo potrzebowałam.
„(…) nadzieja jest przemyślna niczym woda. Jakimś sposobem zawsze dostanie się do środka.”
Alina, po starciu z Darklingiem, mocno osłabiona, będąca ledwie cieniem dawnej siebie, ukrywa się w Białym Soborze pod opieką Apparata, kapłana stojącego na czele pielgrzymów wierzących w boskie pochodzenie dziewczyny, wielbiących jej imię, traktujących ją jako Świętą. Dla Aliny miejsce to nie jawi się jako bezpieczna przystań, lecz więzienie, z którego nie pozwalają jej odejść. Odkąd znalazła się pod ziemią, nie jest w stanie przywoływać światła, przez co jej organizm nie potrafi się w pełni zregenerować. Tymczasem Darkling zasiada na tronie Ravki otoczony przez nisztoje – cieniste stwory zrodzone z ciemności. Jest rządny władzy i pragnie wykorzystać Fałdę Cienia do podboju kolejnych krajów. Nie zapomniał jednak o Alinie…
„Przeszłość była pełna koszmarów, a przyszłość zapierała mi dech w piersi wzbierającą paniką.”
Alina zdaje sobie sprawę z tego, że jeśli chce mieć jakąkolwiek szansę w starciu z Darklingiem, musi zdobyć trzeci wzmacniacz Morozova. Wiąże się z tym jednak wielkie ryzyko. Nie wiadomo bowiem, co się stanie, kiedy zostaną one połączone i jaką cenę przyjdzie zapłacić Przyzywaczce Słońca za wyciągnięcie ręki po tak potężną i nieokiełznaną moc…
„Byliśmy sami na tym świecie, niepowtarzalni. Byliśmy z sobą związani – zawsze tak będzie.”
Nie ma prostych rozwiązań, ani drogi usianej kwieciem. Prawdziwe życie to nie bajka i ta powieść daje temu wyraz. Jest ból, cierpienie, utrata, poświęcenie, tęsknota i łzy. Przelana krew i martwi przyjaciele. Zdeptane marzenia i stracone nadzieje. Chaos, wszechogarniający chaos i ciemność pożerająca kolejne promienie słońca, przenikająca przez pory skóry, oplatająca serce oraz duszę. Jednakże dopóki tli się choć iskierka wiary w lepsze jutro, dopóty będzie toczona walka.
„Nie jestem zrujnowana. Jam jest ruiną.”
„Ruina i rewolta” jest powieścią niezwykle emocjonującą. Są w niej jaśniejsze momenty, w które nawet zakrada się śmiech i żarty, jednakże o wiele częściej mamy do czynienia z ludzkim cierpieniem oraz ze wzruszeniem, które chwyta za serce i nawet wyciska łzy. Ta część przynosi odpowiedzi na wszystkie zadane prędzej pytania, a także odkrywa wiele tajemnic skrywanych przez kluczowe postaci. Niespodziewane zwroty akcji sprawiają zaś, że nie sposób przewidzieć zakończenia historii. Ono samo zaś po raz kolejny ukazuje, że życie nie jest bajką i nie wszystko musi mieć szczęśliwy koniec, być takie, jak to sobie wymarzyliśmy.
Niestety Wydawca po raz kolejny sprawił, że podczas lektury miałam ochotę ciskać gromy i kląć niczym szewc (co jednak nie przystoi damie, więc starałam się opanowywać – a łatwe to nie było, wierzcie mi). Błędy, błędy i jeszcze raz błędy. W którymś momencie chciałam już zrezygnować z ich zaznaczania w tekście, ale ostatecznie ciekawa byłam, ile tego będzie po skończonej lekturze książki. Patrząc na poniższe zdjęcie – stanowczo za dużo. Jak tak można ja się pytam? Gdzie osoba odpowiedzialna za korektę? Dajcie mi ją tutaj, a postawię pod murem i rozstrzelam.
Spoglądając wstecz trudno mi uwierzyć, że pierwszy tom tej trylogii był zarazem literackim debiutem jego autorki. Leigh Bardugo stworzyła bowiem historię niezwykłą, pełną magii oraz fantazji, pod każdym względem przemyślaną i naprawdę dopracowaną. Nie dziwi mnie więc wcale, że prawa wydawnicze do niej zostały sprzedane do ponad 20 krajów, a wytwórnia Dreamsworks wykupiła prawa do jej sfilmowania. Przyznać muszę, że jestem ogromnie ciekawa, jak wyglądać będzie ona na szklanym ekranie – np czy uda się w pełni oddać specyficzny klimat tej trylogii i kto wcieli się w najważniejsze role – Alinę, Mala, Darklinga czy wreszcie zuchwałego Mikołaja. Jest na co czekać!
Tymczasem gorąco namawiam Was do sięgnięcia po tę trylogię. Cudo, cudo i jeszcze raz cudo! Chcę więcej tego typu historii!
Moja ocena: 6/6
Tytuł oryginalny: Ruin and Rising
Tłumaczenie: Anna Pochłodka-Wątorek
Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
Rok wydania: 2015
Trylogia: Grisza, tom 3
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 448
ISBN: 978-83-61386-59-9