Recenzja: „Tam gdzie pada cień” – Ewelina Miśkiewicz

„Od zawsze miała jedno pragnienie: stworzyć rodzinę. Kiedy na jej drodze stanął Wojtek i jego rodzice, od razu wiedziała, że zamieszka z nimi. Bez względu na wszystko, za wszelką cenę. Wielopokoleniowy dom – obrazek, jaki marzył się jej od dawna – był na wyciągnięcie ręki. Skrywana tajemnica z dzieciństwa stawała się coraz bledsza, a nowe życie umacniała wiara w to, że o wszystkim da się zapomnieć.

Gdy nagle umiera matka, budowane misternie szczęście zaczyna się sypać jak domek z kart. Na jaw wychodzą brak zaufania, dawne żale i nierozwiązane konflikty. W dodatku nakręca się spirala kłamstw, w którą uwikłani są wszyscy domownicy. Ale zanim odeszła matka, zniknął ktoś jeszcze.

Zajrzyj za zasłony domu, który miał być spełnieniem marzenia z dzieciństwa, a stał się przystanią, którą nie tak łatwo opuścić.

Nowa powieść Eweliny Miśkiewicz to niepokojący thriller psychologiczny w klimacie domestic noir, przy którym zaczniesz uważniej patrzeć na każdy cień rzucany przez okna. Przyglądają się tobie, kiedy myślisz, że nikt cię nie obserwuje.” – opis od wydawcy

Thriller to – wbrew pozorom – nie łatwy gatunek, a psychologiczny w szczególności. Trzeba wykazać się umiejętnościami stopniowego budowania napięcia i tak prowadzić fabułę, aby czytelnik miał nieustanne poczucie niedosytu, przez które z niecierpliwością przewraca kolejne strony powieści, aby móc dotrzeć do satysfakcjonującego go zakończenia, a tym samym rozwikłania zawiłej zagadki, wokół której osnuta była cała opowiedziana na jej kartach historia. Utrzymanie go w klimacie domestic noir, gdzie miejscem rozgrywania się wydarzeń jest najczęściej dom głównego bohatera, w którym dochodzi do przemocy [tak fizycznej, jak i psychologicznej] oraz niespodziewanej krzywdy, dodatkowo potęgować powinno mroczny i niepokojący wydźwięk całej opowieści.

Czy te założenia udało się spełnić Ewelinie Miśkiewicz w jej najnowszej powieści „Tam gdzie pada cień”? Cóż… nie do końca. Autorka snuje opowieść o rodzinie, w której niespodziewana śmierć jednego z jej członków staje się swoistą puszką Pandory otwierającą lawinę z dawna skrywanych wzajemnych żali, sekretów oraz kłamstw, które stopniowo odkrywają prawdziwy obraz rodziny, która w oczach postronnych osób wydawać by się mogła wręcz idealna. Prawda jest jednak zgoła zupełnie inna, a jedynym, co jeszcze trzyma tę rodzinę w jednym kawałku, zdaje się być główna bohaterka, która wręcz obsesyjnie starała się dotąd robić wszystko, aby móc spełnić swe największe marzenie – posiadać rodzinę, dom, bliskich, których mogłaby kochać i którzy również pokochaliby i ją.

Cała ta historia jest opowieścią o tym, jak bardzo przeszłość oraz doznane przez nas krzywdy wpływać mogą na nasze przyszłe życie – nasze cele, motywację do działania oraz ocenę otaczającej nas rzeczywistości. Główny nacisk położony jest tu jednak na brak podstawowego elementu w życiu dziecka, który wydawać by się mógł czymś oczywistym, a czego – niestety – nie każdy w okresie swego dzieciństwa doświadcza. Mowa o matczynej miłości, tej najważniejszej relacji, która w dziecku kształtuje potrzebę bliskości, empatii oraz późniejszą chęć, by samemu założyć rodzinę. Główna bohaterka nie zaznała w swym dzieciństwie zbyt wiele ciepła, co sprawiło, że w dorosłym życiu tak usilnie starała się wypełnić tę pustkę, oszukując niejednokrotnie samą siebie i nie zwracając uwagi na sygnały, które ostrzec powinny ją przed czyhającym na nią niebezpieczeństwie.

W tej powieści zabrakło mi jednak tego, co jest podstawą dobrego thrillera – poczucia niepewności oraz nieustannego napięcia towarzyszącego podczas lektury książki. Co prawda autorka stara się kończyć poszczególne rozdziały czy fragmenty opowieści w sposób, który ma zachęcać czytelnika do dalszej lektury, jednakże dla mnie to stanowczo za mało. Zabrakło mi emocji, tego dreszczyku, którego oczekuję od tego gatunku, niepokoju i wyraźnego napięcia. Do tego nieustanne analizowanie własnych uczuć, obaw oraz pustki po utracie matki przez główną bohaterkę, a także niespodziewane przeskoki w czasie pomiędzy poszczególnymi wydarzeniami sprawiały, że lektura tej książki była dla mnie zwyczajnie nużąca oraz męcząca i nie miałam problemu z jej przerywaniem – przez co przeczytanie tych niecałych trzystu stron zajęło mi… niemal tydzień czasu!

Przyznam, że sięgając po tę książkę spodziewałam się czegoś lepszego – zwłaszcza biorąc pod uwagę to, że autorka nie jest debiutantką – ma bowiem na swym koncie kilka wydanych książek, a i jej najnowsze dzieło zbiera pozytywne opinie wśród czytelników. Dla mnie jednak lektura „Tam gdzie pada cień” okazała się być jedynie stratą czasu.


Doceniasz mój wkład w promowanie czytelnictwa?  Możesz mnie wspierać ?


 

Tytuł: Tam gdzie pada cień
Autor: Ewelina Miśkiewicz
Wydawnictwo: INITIUM
Rok wydania: 22/05/2024
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 296
ISBN: 978-83-67545-82-2
Gatunek: thriller, dramat

 

Pamiętaj: #czytajlegalnie !
⏬ książkę kupisz np. tu ⏬


2Shares