Recenzja: „Po zmierzchu” – Alexandra Bracken

Ruby oraz pozostali, którym udało się przetrwać rządowy atak na Los Angeles, postanawiają wyruszyć na północ, aby tam się przegrupować oraz zastanowić nad kolejnymi krokami mającymi na celu zapewnienie bezpieczeństwa nie tylko im, lecz również innym dzieciom odznaczającym się niezwykłymi zdolnościami, przez które cały czas pozostają w obozach rehabilitacyjnych kontrolowanych przez władze oraz żołnierzy SSP.

Jest z nimi więzień – Clancy Gray, syn prezydenta, a zarazem jeden z nielicznych Pomarańczowych odznaczających się podobnymi umiejętnościami co Ruby, których napotkała ona na swojej drodze. Tylko ona jest w stanie nad nim zapanować. Musi być jednak ostrożna, wystarczy bowiem zaledwie jeden błąd, aby Clancy nie zawahał się wykorzystać szansy na sianie zamętu w umysłach innych oraz podjęcie próby ucieczki.

Dlatego też prosi Cole’a, starszego brata Liama, o pomoc w szkoleniu bojowym – z jednej strony, aby „odkurzyć” swoje umiejętności, z drugiej zaś, aby móc być w pełni przygotowaną na to, co też czekać ich może w niedalekiej przyszłości. Świadoma jest bowiem tego, że nie obejdzie się bez walki, aby uwolnić dzieci z obozów. Cole’a dręczą jednak jego własne demony, przez które – jeśli się z nimi w porę nie rozprawi – dojść może do prawdziwej katastrofy…

Czy Ruby oraz jej przyjaciołom uda się wyjść cało z tego, co już niebawem wszystkich ich czeka?

Trzeci a zarazem ostatni tom trylogii (wrócimy do tego) „Mrocznych umysłów” Alexandry Bracken okazał się być zgoła inny, niż się tego spodziewałam. Na tle naprawdę dobrze rokującej części pierwszej oraz jej świetnej kontynuacji, zamykający historię tom wypada doprawdy… blado. Zabrakło mi tu dosłownie wszystkiego, za co chwaliłam „Nigdy nie gasną” – przede wszystkim tempa, zwrotów akcji oraz istnego roller coastera emocji, które autorka zaserwowała czytelnikom poprzednim razem. Tutaj wszystko stanowczo zbyt mocno wyhamowało, przez co stało się mdłe i mało interesujące (poza chyba jedną jedyną akcją na samym końcu powieści, podczas której choć trochę widać dawną Ruby). Tak to przez większą część książki bohaterowie gadają, planują, irytują się na siebie nawzajem, użalają nad sobą, odtrącają i na powrót zbliżają, a potem znów gadają i gadają, i… tak w kółko. Jeśli już gdzieś coś się dzieje, to czytelnik w tym nie uczestniczy, a jedynie słyszy o tym z relacji osób trzecich. I do tego to zakończenie… Nie tego się spodziewałam. To wszystko sprawiło, że z o wiele mniejszym zainteresowaniem przewracałam kolejne stronice książki i w ogóle powracałam do niej po przerwanej lekturze.

Pisząc na temat poprzedniej części tej trylogii wspominałam o nieścisłościach zawartych na okładce książki i tym razem po raz kolejny zmuszona jestem zwrócić na to uwagę. Na okładce znajdziemy bowiem fragment: „Niestety w czasie operacji znika Liam, ukochany dziewczyny. Ruby nie ma wyjścia – żeby go odnaleźć, musi wejść w sojusz z jego podejrzanym bratem. Cole należy do tych nielicznych osób, które mają takie same zdolności jak Ruby. Tylko ona potrafi nad nim zapanować.” Już widzicie, o co mi chodzi? Cole nie ma takich samych zdolności jak Ruby, bo jest Czerwony. No i nie nad nim miała zapanować, a nad Clancy’m, który – jak wspominałam wcześniej – jest Pomarańczowy tak jak i ona. Poza tym podczas której niby operacji znika Liam, że Ruby musi ruszać mu na ratunek, a w tym celu zawierać jakiekolwiek sojusze? Drogi Wydawco… coś Ci się chyba pomieszało podczas tłumaczenia…

Na koniec powrócę jeszcze do nazewnictwa – tzn. do wspomnianej przeze mnie wcześniej trylogii a nie serii „Mroczne umysły”. W podziękowaniach od autorki przeczytamy: „To cudowne, słodko-gorzkie uczucie dobrnąć do tej strony i zdać sobie sprawę, że oto kończę historię, która dostarczyła mi wielu niesamowitych przeżyć i wprowadziła w moje życie naprawdę wspaniałych ludzi.” Ze słów tych wynika jasno, iż na części trzeciej zakończyć się miała historia Ruby oraz pozostałych bohaterów tej historii. Tymczasem na końcu wznowionego tomu znajdziemy informację, że w 2024 roku ukaże się na naszym rynku IV tom „Mrocznych umysłów”. Okazuje się bowiem, że Alexandra Bracken napisała jeszcze „The Darkest Legacy”. Ich główną bohaterką nie jest już jednak Ruby lecz Zu – jedna z najbliższych jej osób, a rozgrywające się na kartach powieści wydarzenia mają miejsce pięć lat po tym, na czym zakończyła się historia opowiedziana w „Po zmierzchu”. Zatem jak dla mnie będzie to historia z uniwersum „Mrocznych umysłów”, a nie pełnoprawny ciąg dalszy, i stąd moje nazewnictwo.

Podsumowując – cieszę się, że udało mi się dobrnąć do końca i że mogę odłożyć tę książkę na półkę z poczuciem, że wiem, jak to wszystko się skończyło. Wam tymczasem pozostawiam decyzję odnośnie tego, czy warto jest zaczynać tę trylogię.


 „Mroczne umysły” ♥ „Nigdy nie gasną” ♥ „Po zmierzchu” ♥ „The Darkest Legacy”


Podobało Ci się? Możesz mnie wspierać ?


Tytuł: Po zmierzchu
Autor: Alexandra Bracken
Tytuł oryginalny: In The Afterlight
Tłumaczenie: Magdalena Krzysik
Wydawnictwo: Jaguar
Rok wydania: 2023
Seria/Cykl: Mroczne umysły, tom 3
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 528
ISBN: 978-83-8266-278-8

Opisywana książka jest egzemplarzem recenzenckim.
Wydawnictwo nie miało wpływu na moją ocenę i treść recenzji.
Za książkę dziękuję wydawnictwu Jaguar

 

Pamiętaj: #czytajlegalnie !
⏬ książkę kupisz np. tu ⏬


1Shares