Detektyw Grzegorz Grabarski, znany jako Grabarz, to specjalista od nadnaturalnych zbrodni. W swojej karierze widział już wiele, ale nic nie mogło przygotować go na serię okultystycznych morderstw, z którą wkrótce miał się zmierzyć…
Od początku śledztwo jest pełne niejasności i fałszywych tropów, ale sprawa komplikuje się jeszcze bardziej, gdy Grabarza nawiedzają przerażające wizje oraz koszmary, które zaczynają się ziszczać. Detektyw musi stawić czoła demonom, z jakimi nie walczył od lat.
W pogoni za prawdą, zwodzony podszeptami nie z tego świata, Grabarz coraz bardziej traci grunt pod nogami. Co, jeśli jego najgorsze obawy staną się rzeczywistością? Czy zostanie mu wtedy jeszcze coś, co warto ratować?
Łatwo popaść w obłęd, zwłaszcza kiedy wiesz, że licho nie śpi.
I może dopaść cię w każdej chwili.
Usłyszałem dziwny szum, jak gdyby fale rozbijające się o skały zaprzyjaźniły się z rojem much. Złapała mnie za rękę. Na jej nadgarstkach zobaczyłem dziwne rany po sznurze lub drucie. Chciałem się wyrwać, ale trzymała zadziwiająco mocno jak na swoją budowę. Spojrzała na mnie ponownie i otworzyła usta. Mówiła, ale jej głos był gdzie indziej. Bardzo stłumiony. Mimo to zrozumiałem.
– Ocal mnie…” – z okładki książki
Debiuty są trudne – zarówno dla autora, który nie wie, jak jego pierwsza książka zostanie odebrana przez czytelników i czy ich opinie nie podetną mu czasem skrzydeł na drodze do wymarzonej pisarskiej kariery, ale też dla samych czytelników, którzy z jednej strony nie wiedzą, czego mogą spodziewać się po danym dziele i czy w ogóle warto poświęcać mu swój czas, z drugiej zaś mogą mieć problem z późniejszym ocenieniem książki mając na uwadze to, że to jednak debiut i ich zbyt mocna krytyka w przypadku, gdy się im on nie spodoba, mogłaby doprowadzić nawet do tego, że autor już więcej niczego nie napisze uznając, że się do tego nie nadaje.
Sama wychodzę z założenia, że warto dawać szansę debiutantom i niejednokrotnie sięgam po napisane przez nich historie. Dlatego też w moje ręce trafiła „Omacnica” Piotra Pawłowskiego, a dodatkowym bodźcem przemawiającym za lekturą książki było to, że jest ona horrorem, czyli jednym z gatunków, po które najchętniej sięgam. Poza tym wydawca obiecuje czytelnikowi „opowieść pełną mroku i napięcia, łączącą elementy klasycznego kryminału z okultystyczną grozą”, uznałam więc, że pokuszę się na jej lekturę.
Teraz, będąc już po lekturze książki, z przykrością muszę stwierdzić, że choć miała ona potencjał, to jej lektura okazała się być rozczarowująca. Sam zamysł na historię był ciekawy – połączenie retro kryminału z elementami wierzeń mitologii słowiańskiej, które mogły dodać jej unikalnego charakteru, a do tego pierwszoosobowej narracji (z małymi wyjątkami) głównego bohatera przypominającej te znane ze starych klasycznych filmów z detektywami w prochowcach w roli głównej. Pomysł to jednak za mało, kiedy zawodzi wszystko inne.
Historia, która mogła być dynamiczna i trzymająca w napięciu, wielokrotnie traciła tempo. Od samego początku autor zbytnio rozwleka opowieść, serwując nam przegadane fragmenty, które nie wnoszą niczego istotnego do fabuły. Zamiast budować emocje i złożone relacje, Pawłowski zbyt często zatrzymywał się na szczegółach, które odciągają uwagę od głównego wątku. Do tego dochodzą stanowczo za długie odniesienia do przeszłości bohaterów, które nie tylko spowalniają akcję i wytrącają z rytmu, ale też sprawiają, że trudno jest utrzymać zainteresowanie tą historią. Żeby nie było, że przesadzam – książka liczy sobie raptem 240 stron, z czego wspomnienia z dzieciństwa głównego bohatera przerywają główny wątek na ponad 40 stron… A i to nie wszystko, ponieważ autor serwuje nam jeszcze na dokładkę rozdziały z punktu widzenia psa głównego bohatera, a także jeden, który po raz kolejny przerywa historię, aby uzupełnić pewne rzeczy, o których wcześniej nie wspomniano.
Nie uświadczycie tu również porządnie skrojonego oraz poprowadzonego śledztwa. Ja rozumiem, że to nie jest stricte kryminał, a horror połączony z elementami klasycznego kryminału, jednak autor mógł się bardziej przyłożyć i w bardziej wiarygodny sposób to wszystko przedstawić. Trudno jest bowiem uwierzyć np. w to, że jeden policjant skierowany do pilnowania podejrzanej, czy nie opuszcza swojego mieszkania, siedzi w aucie pod jej domem przez wiele dni i nocy, i nikt go nie zmienia…
Podsumowując, „Omacnica” Piotra Pawłowskiego to książka, która niestety zawodzi na całej linii. Mimo ciekawych pomysłów, przegadana narracja, brak wyraźnego tempa oraz jakiegokolwiek napięcia sprawiają, że jej lektura jest nużąca i męcząca. Mam nadzieję, że autor w przyszłości skupi się na bardziej zwartym i dynamicznym stylu pisania, lepiej oddającym jego literacki potencjał.
Doceniasz mój wkład w promowanie czytelnictwa?
Tytuł: Omacnica
Autor: Piotr Pawłowski
Wydawnictwo: NovaeRes
Rok wydania: 2024
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 240
ISBN: 978-83-8373-448-4
Gatunek: horror
Opisywana książka jest egzemplarzem recenzenckim (barter).
Wydawnictwo nie miało wpływu na moją ocenę i treść recenzji.
Za książkę dziękuję wydawnictwu NovaeRes.
Pamiętaj: #czytajlegalnie !
⏬ książkę kupisz np. tu ⏬