Recenzja: „Kantata” – Klaudia Zacharska

Kantata – niesceniczna forma muzyki wokalno-instrumentalnej; najczęściej rozbudowana, wieloodcinkowa; wykorzystująca różne gatunki tekstów literackich, mające różne funkcje. – Wikipedia

Kantata to również sceniczny pseudonim głównej bohaterki debiutanckiej powieści Klaudii Zacharskiej – Kingi, którą poznajemy w momencie, gdy ta wraca do rodzinnego domu, który opuściła przed wielu laty z powodu tego, co wydarzyło się w jego murach, a co odcisnęło głębokie piętno na jej psychice oraz całym późniejszym jej życiu. Teraz jednak obiecała wesprzeć i pomóc swej jedynej siostrze, która postanowiła dać dom dziecku, które wystarczająco wiele wycierpiało w swoim życiu i zasłużyło na to, aby mieć w końcu kochającą je rodzinę.

Wkrótce jednak wokół nich zaczynają dziać się dziwne i przerażające rzeczy… Koszmary, realistyczne halucynacje i wymykające się logice wydarzenia z każdym kolejnym dniem sprawiają, że w ich domu zaczyna narastać wyraźnie wyczuwalne napięcie. Czyżby ich przybycie obudziło od dawna uśpione zło czające się w murach ich domu? To samo, które doprowadziło do niedającej o sobie zapomnieć tragedii, do której doszło tu przed laty? A może powód obecnych wydarzeń jest zgoła inny i jego źródła należy szukać gdzie indziej?

Jaka by nie była prawda, pewne jest jedno – komuś lub czemuś wyraźnie przeszkadza ich obecność i zrobi wszystko, aby się ich pozbyć…

Historia opowiedziana na kartach książki to nie tylko powieść grozy o stricte czysto rozrywkowym charakterze, ale też opowieść o ludzkich dramatach i dręczących człowieka wewnętrznych demonach, które skutecznie zatruwają jego duszę i kładą się głębokim cieniem na całym jego życiu (Kinga = Kantata), ale również o kobiecej sile i macierzyństwie (Karolina) oraz potrzebie znalezienia własnego miejsca na ziemi (Kinga, Wiktor). Autorce udało się powołać do życia interesujących, kontrastowych bohaterów, którzy potrafią wzbudzać w czytelniku emocje.

Czytając książkę miałam nieodparte wrażenie, że z czymś mi się kojarzy ta historia… Pamiętacie film w reżyserii Christiana Alvarta pt. „Przypadek 39”, w którym w roli głównej wystąpiła Renée Zellweger wcielająca się w postać pracownicy opieki społecznej? No właśnie 🙂 I mimo iż pomiędzy obydwoma tytułami jest naprawdę sporo różnic i stanowią one zupełnie odrębne historie, to gdzieś tam z tyłu głowy zadawałam sobie pytanie, czy czasem dla autorki „Kantaty”  – choćby i podświadomie – film ten nie stanowił pewnej inspiracji, punktu wyjścia dla napisanej przez nią jej własnej historii 🤔.

„Kantata” to – jak wspomniałam wcześniej – debiutancka powieść Klaudii Zacharskiej i podczas lektury da się to zauważyć (język, styl, powtórzenia, kwestia budowania napięcia – które w jednej chwili jest tak gęste, że czytelnik mógłby ciąć je nożem, by za chwilę przejść do zgoła innej, wręcz sielankowej sceny, która niweluje poprzedni efekt). Czy oznacza to jednak, iż książka ta jest zła i nie warta tego, aby po nią sięgnąć? Oczywiście że nie! Sama wychodzę z założenia, że debiutantom warto dawać szansę, bo w końcu każdy z nas kiedyś od czegoś zaczynał i nie inaczej jest przecież z autorami książek. W Klaudii Zacharskiej widać potencjał i nie brak jej wyobraźni. Jeśli tylko popracuje nad swoim warsztatem, to ma szansę w przyszłości stać się naprawdę dobrą pisarką. I tego jej życzę.


Tytuł: Kantata
Autor: Klaudia Zacharska
Wydawnictwo: Videograf
Rok wydania: 2021
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 368
ISBN: 9788378358176
Gatunek: horror, fantastyka

Pamiętaj: #czytajlegalnie !
Książka dostępna jest w szerokiej ofercie Legimi

a jeśli koniecznie chcesz mieć ją na półce, zawsze możesz ją kupić


 

1Shares