W dzisiejszych czasach istnienie prądu oraz korzystanie na co dzień z elektryczności jest po prostu czymś oczywistym i mało kto w ogóle poświęca im jakąkolwiek uwagę. Większość z nas nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, że to na nim tak naprawdę opiera się cała nasza cywilizacja. Bez prądu przestałoby funkcjonować bowiem wszystko to, co pozwala nam przetrwać, jak chociażby systemy grzewcze i wodociągowe, szpitale i farmakologia, a także to, bez czego przede wszystkim dzisiejsza młodzież nie potrafi funkcjonować – Internet.
Choć tak potrzebny, to jednak jest on niebezpieczny, wręcz śmiertelnie groźny, o czym uczy się nas od najmłodszych lat życia. Nic więc dziwnego, że akurat ten temat – prąd i elektryczność – stał się inspiracją dla siedemnastu autorek, których historie znalazły się w antologii zatytułowanej „Awaria prądu”, do napisania przez nie opowieści grozy. Opowieści, co trzeba podkreślić już w tym miejscu, naprawdę różnych i o różnym stopniu straszenia oraz odmiennym ładunku emocjonalnym, jednak z całą pewnością wartych uwagi czytelnika.
Niektóre z tych autorek znam bardzo dobrze, gdyż miałam już okazję sięgnąć wcześniej po ich książki [Paulina Hendel – „Żniwiarz. Pusta noc”, Katarzyna Berenika Miszczuk – cykl Kwiat Paproci, Wiktoria Biankowska czy „Druga szansa”, Klaudia Zacharska – „Kantata”], z twórczością pozostałych nie miałam dotąd możliwości się zmierzyć.
Kilka spośród zebranych w antologii opowiadań zwróciło moją szczególną uwagę. Pierwszym z nich jest „Zaciemnienie” Pauliny Hendel, będące jednym z najdłuższych w zbiorze i pod wieloma względami przypominającym mi film pt. „Bright”, z Willem Smithem oraz Joelem Edgertonem w rolach głównych. To taka historia kryminalno-fantastyczna, która do samego końca trzyma w napięciu i niepewności, jaki będzie jej finał. Kolejne z opowiadań zasługujących na wzmiankę to z całą pewnością „Kształt prądu” Magdaleny Soboty, które nie tylko nie oszczędza czytelnika pod względem szczegółowości obrażeń, które wywołać może porażenie prądem, ale które też dobitnie pokazuje, że przeszłość o nas nie zapomina i w odpowiednim czasie dogoni, wymierzając sprawiedliwość. Najbardziej emocjonalnym było jednak dla mnie opowiadanie Klaudii Zacharskiej pt. „Kieszonkowy potwór”. Może dlatego, że jej głównym bohaterem był niczemu niewinny chomik, który na skutek działań człowieka stał się obiektem brutalnego eksperymentu. Na uwagę zasługują również „Kiedy zgasło słońce” Anny Musiałowicz, będące bardzo metaforyczną opowieścią o życiu i śmierci oraz igraniu z tą drugą, a także „Moc oceanu” Flory Woźnicy, które jest tak… odjechane i pokręcone, a przy tym refleksyjne, że nie da się o nim nie wspomnieć.
Pod względem samego wydania „Awaria prądu” niczym nie odbiega od pozostałych książek z gatunku grozy, które ukazały się dotąd pod szyldem wydawnictwa Mięta („Grzechót” Maciej Lewandowski, „Strychnica” Marek Zychla). Otrzymujemy zatem starannie wydaną książkę w twardej oprawie oraz z barwionymi brzegami będącymi przedłużeniem okładki. Na uwagę zasługuje też fakt, iż każde z opowiadań poprzedza czarno-biała okładka idealnie pasująca do jego treści.
W antologiach fajne jest to, że nie trzeba ich czytać na raz, dzięki czemu stanowią idealną propozycję dla tych, co nie mają jednorazowo zbyt wiele czasu na lekturę, a chcieliby jednak móc przeczytać jakąś historię. Pod tym względem „Awaria prądu” sprawdzi się idealnie, nie tylko oferując czytelnikom aż siedemnaście różnorodnych opowieści, ale też dając im możliwość poznania twórczości naprawdę wielu rodzimych autorek. Ze swojej strony – polecam.
Tytuł: Awaria prądu
Autor: zbiorowy
Wydawnictwo: Mięta
Rok wydania: wrzesień 2024
Oprawa: twarda
Dodatki: barwione brzegi
Liczba stron: 480
ISBN: 978-83-68005-51-6
Gatunek: antologia grozy
Doceniasz mój wkład w promowanie czytelnictwa?
Opisywana książka jest egzemplarzem recenzenckim (barter).
Wydawnictwo nie miało wpływu na moją ocenę i treść recenzji.
Za książkę dziękuję wydawnictwu Mięta.
Pamiętaj: #czytajlegalnie !
⏬ książkę kupisz np. tu ⏬