Kwiecień się skończył, a zatem czas najwyższy, aby go podsumować. Zastanawiam się tylko, czy podsumowania miesiąca prowadzić w tej samej formie, co dotychczas. Nie wiem, czy warto podawać suche statystyki i właściwie nic więcej. Może zamiast kolejno następujących po sobie linijek z liczbami postaram się to jakoś rozpisać w bardziej przystępnej formie? No cóż. Zobaczymy, jak mi to wyjdzie. Jak mi się nie spodoba, to przy podsumowaniu maja wrócę do starych nawyków 😉
Kwiecień minął mi bardzo szybko. W ogóle jakoś miesiące w tym roku przelatują mi między palcami i ani się obejrzę, a robię kolejne podsumowania na blogu. Jak wypadł ubiegły miesiąc pod względem czytelniczym? Sądzę, że bardzo dobrze. Przynajmniej ja jestem jak najbardziej usatysfakcjonowana. Przeczytałam 16 pozycji, z czego 5 to były książki z literatury dziecięcej. Najlepsza lektura kwietnia? Mam trzy tytuły, które otrzymały ode mnie maksymalną liczbę punktów w ocenie końcowej. A są to: „Pozaświatowcy. Zarzewie buntu” – Brandon Mull, „Siedem minut po północy” – Patrick Ness oraz niesamowita podróż do świata dzieciństwa dzięki książce „Magiczne lata” – Roberta McCammona. Czy coś mnie rozczarowało? Oczywiście, że TAK. Ocenę 2/6 otrzymała ode mnie książka „Świat czarownic” Andre Norton. Jednakże wierzcie mi, bądź i nie, ale była jeszcze jedna lektura, którą (gdybym ją zrecenzowała) otrzymałaby ode mnie ocenę 1/6. Zabrałam się bowiem za czytanie „Tajemnic Wenecji. Cz.1” Grzegorza Fullborna. Otrzymałam dwie części tej historii od portalu Secretum. Miałam dobre chęci. Chciałam pomóc w zrecenzowaniu tych książek dziewczynie związanej z portalem. Jednakże nie zawsze chęci wystarczają. Dotarłam gdzieś do połowy pierwszego tomu i zwyczajnie rzuciłam książką w kąt. Nie dałam rady. W ogóle. Zero zainteresowania, zero wciągnięcia się w historię. Więc po co miałabym się męczyć dalej prawda? Wyjaśniłam sprawę i odesłałam książki. Wolałam być w porządku i je oddać, niż zatrzymywać i czytać dalej na siłę. Mimo to kwiecień obfitował w wiele ciekawych lektur, co widać po wystawionych końcowych ocenach. Kto ciekaw, niech zajrzy do zakładki Przeczytane 2013, gdzie na samej górze widnieją lektury kwietnia.
Z miesiąca na miesiąc coraz bardziej mnie zadziwiacie. Wiecie, ile wykazał mi licznik odwiedzin o godz 24:00 w nocy z 30.04 / 1.05 ? Dokładnie 118.815 odsłon. Z czego aż 12.930 było w samym kwietniu 🙂 To doprawdy niesamowite. Mało tego. Przybyło mi obserwatorów. Jest Was już 463! To o 32 osoby więcej niż w ubiegłym miesiącu 🙂 Bardzo dziękuję 🙂 Również strona Fb zyskuje nowych fanów, co mnie bardzo cieszy. Jest Was już tam 450 🙂 A komentarze? To już przechodzi wszelkie normy. Liczba opublikowanych komentarzy dobiła do 13.890! Ciekawe, ile by ich było, gdybym nie kasowała spamerów z reklamami, których dzień w dzień kasuję po kilka – kilkanaście 🙂
W kwietniu zorganizowałam dla Was dwa konkursy. W jednym z nich, dzięki uprzejmości wydawnictwa Borgis, miałam do rozdania dwa egzemplarze najnowszej powieści Piotra Kołodziejczaka pt „W kajdankach namiętności”. Oprócz tego ruszyło rozdanie wiosenne, w którym do wygrania jest nowy egzemplarz „Ani z Zielonego Wzgórza” wydany przez wyd. Literackie. Rozdanie to trwa do 7 maja do godz 23:59, zatem nadal można się do niego zgłaszać. Wszystkie chętne osoby zapraszam tutaj. Jednakże to nie koniec. Mam dla Was małą niespodziankę. Kiedy skończy się rozdanie wiosenne, na blogu ruszy kolejne, w którym do wygrania będą dwa nowiutkie egzemplarze pewnej książki wydanej przez wyd. Otwarte. Mam już prawie wszystko uzgodnione z wydawcą i obecnie czekam na przesyłkę z książkami 🙂 Cieszycie się? No mam nadzieję 🙂 Przecież to specjalnie dla Was 🙂 A jeśli już jesteśmy przy konkursach, to muszę się pochwalić, że i ja miałam lekkiego farta w kwietniu. Zostałam bowiem wylosowana w konkursie organizowanym przez portal Audeo.pl i wygrałam audiobook „Żywe trupy tom 1 i 2”, co mnie bardzo cieszy 🙂
Tak mniej więcej wyglądał mój kwiecień. Nie będę wypisywała ilości książek przeczytanych w konkretnych wyzwaniach. Jeśli wejdzie się w odpowiednie zakładki, to przecież wszystko dokładnie widać. Nie chce mi się również podliczać przeczytanych stron książek, bo czy to ma w sumie jakiś sens? Przecież to się praktycznie nie liczy. Bo do czego? Ważne, że czytam. Że nadal mam ochotę to robić i póki co nie zamierzam z tego rezygnować. Owszem, nie będę zapewniać, że mnie to nie męczy, bo to byłoby kłamstwo. Przychodzą takie dni, że czuję się tym wszystkim zmęczona i najchętniej zrobiłabym sobie dłuższe wakacje. Ale potem nachodzi mnie myśl… a cóż ja będę robić? Jak dam radę w ogóle nie czytać książek? Dla mnie to już po prostu nie do pomyślenia. Dlatego też znajduję siły w sobie, przezwyciężam cięższe dni i dalej robię to, co dotychczas. Choć teraz odczuwam pewną presję. Czemu? Chodzi o egzemplarze recenzyjne. Jak nic nie przychodziło i były przestoje z listonoszem, to się denerwowałam, czy gdzieś nie przepadły na poczcie (wiadomo jak bywa…). Cisza przed burzą… A jak zaczęło się wszystko na raz zbierać… to obecnie sytuacja wygląda tak, że maj mnie przeraża. Trochę się tego nazbierało, co zapewne zobaczycie przy okazji prezentacji stosików (które być może pojawią się na blogu już jutro). Trzymać proszę za mnie kciuki. Abym dała radę się ze wszystkim uporać i nie zawiodła zaufania wydawnictw, które mnie nim hojnie obdarowały.