„Podarunek z Teksasu” – Max Bilski

Czy podczas wakacyjnego urlopu może być bardziej trafiona lektura od tej, która opowiada o… wakacyjnych perypetiach jej bohaterów? 🙂

Zapomnijcie jednak o tym, iż dane im będzie w spokoju rozkoszować się drinkiem w ręku i przyjemną bryzą dającą wytchnienie od upałów, kiedy przesiadywać będą sobie na leżaczku pod palemką. Co prawda żar lejący się z nieba doskwierać im będzie na każdym kroku, bowiem teksański klimat San Antonio za nic nie zamierza odpuścić, jednakże nie uraczą oni chwili spokoju i odpoczynku. Nie, kiedy do rozwiązania będą mieli najprawdziwszą zagadkę kryminalną… z trupem w tle.

A pomyśleć, że miały to być takie spokojne wakacje… Wytchnienie od codzienności… A zarazem spełnienie marzeń Joanny i Michała, którzy przez blisko rok odkładali każdy grosz, odmawiając sobie wielu przyjemności, by móc w końcu wybrać się do Teksasu.

Nie przewidzieli tylko jednego (choć mogli, bo to dość oczywiste), że pech prześladujący Asię postanowi wyruszyć wraz z nimi. No bo jakże tak? Oni na wakacjach, a on co miałby w tym czasie niby robić? Pojechał więc z nimi…

… i postanowił urozmaicić nieco ich wypoczynek podrzucając żonie Michała najprawdziwszego trupa. A to był zaledwie początek niespodzianek, jakie miały ich jeszcze spotkać! Oprócz rozwiązania kwestii związanej z nieboszczykiem, który dosłownie spadł z nieba, Zawadzcy zmierzyć się będą musieli dodatkowo z miejscowym ojcem chrzestnym, postępującą demencją jednego ze swoich gospodarzy, włamywaczami i dusicielami, a także odkryć, co z tym wszystkim mają wspólnego… książki Kinga.

„Podarunek z Teksasu” to piąta już część serii powieściowej Maxa Bilskiego pt „Podróże ze śmiercią”, która na naszym rynku ukazuje się nakładem wydawnictwa Videograf. To lekka i zabawna historia, w sam raz na poprawę humoru, albo kiedy mamy ochotę sięgnąć po prostu po coś niezobowiązującego, niewymagającego większego skupienia podczas czytania, a mającego po prostu zapewnić nam odrobinę rozrywki. Pod tym względem książka spisuje się idealnie.

Perypetie Zawadzkich bawią, może nie do łez, ale jednak wywołują uśmiech na ustach. Ona – bez dwóch zdań kobieta nietuzinkowa, o nadzwyczajnym talencie do psucia elektroniki wszelakiej, potrafiąca zgubić się we własnym mieszkaniu, co rusz ładująca się w kolejne tarapaty. On – stąpający twardo po ziemi detektyw-amator, marzący o chwili spokoju i wytchnienia, na co dzień mający jednak istne urwanie głowy w towarzystwie swojej żony. Trzeba przyznać, iż stanowią niecodzienną parę! Zderzenie dwóch tak odmiennych osobowości prowadzić w końcu musi też do różnych konfliktów i utarczek słownych, czego nie raz jesteśmy świadkami podczas lektury powieści. I choć dokuczają sobie na każdym kroku, to jednak świata poza sobą nie widzą.

„- Nie masz argumentów, co? No tak, lepiej milczeć. Tyle w tobie czułości, co w opakowaniu po batoniku.”

„- W ogóle nie znasz kobiet, Michał. Masz szczęście, że cię kocham takim, jakim jesteś.
– Wiem i dlatego od początku naszego małżeństwa odkładam na pomnik dla ciebie, jako moją podziękę za twoją ofiarność.”

W trakcie lektury powieści można dowiedzieć się wielu interesujących rzeczy o Teksańczykach, ich mentalności oraz obowiązujących prawach. M.in tego, iż jest to kraj, w którym o wiele trudniej jest zdobyć pozwolenie na spożywanie alkoholu, niż posiadanie broni. Nie miałam też pojęcia o tym, iż obowiązuje tam zakaz parkowania przy ulicy (grozi odholowaniem) oraz że wybierając się do San Antonio w pewnym jego zakątku trafić można do… Wenecji.

San Antonio River Walk

Na tylnej okładce „Podarunku z Teksasu” znajdziecie m.in logo mojego bloga. I nie znalazło się tam ono przez przypadek. Mam bowiem przyjemność patronować medialnie temu tytułowi. Dlatego też, ze swojej strony, zachęcam was do sięgnięcia po ten tytuł. Wybierzcie się z Zawadzkimi do Teksasu i przeżyjcie zwariowaną przygodę u ich boku.

Moja ocena: 4/6

Wydawnictwo: Videograf
Rok wydania: 2017
Seria/Cykl: Podróże ze śmiercią, tom 5
Oprawa: miękka
Liczba stron: 210
ISBN: 978-83-7835-483-3


2Shares