„Pieśń Dawida” – Amy Harmon

Wiecie co? Nienawidzę Amy Harmon! Oczywiście jako pisarki, bo osobiście jak dotąd nie miałyśmy okazji się spotkać. Spytacie – czemu? Czyżby chodziło o to, że jej książki są słabe, kiepsko napisane i ogólnie nie warte zachodu ich poznania? Otóż nie! Jest wręcz przeciwnie! Są tak dobre, tak niezwykle sugestywne i tak bardzo przepełnione uczuciami, że po ich lekturze człowiek czuje się jak wypluty, totalnie wyzuty z całej energii, zdruzgotany tym, czego doświadczył podczas obcowania z książką.

Wpierw zniszczyła mnie emocjonalnie historią Mojżesza. Teraz uczyniła to ponownie – bez pardonu, bez skrupułów. Znów przywaliła mi emocjonalną pięścią w środek serca, a potem poprawiła drugą – jakby jeden cios nie był wystarczający…

Tym razem historia dotyczy Taga, (a właściwie Dawida „Taga” Taggerta), najlepszego przyjaciela Mojżesza, który pewnego dnia po prostu znika bez śladu. Nagle okazuje się, że jego mieszkanie wystawione zostało na sprzedaż, a ludzie z jego najbliższego otoczenia otrzymują od jego prawnika dyspozycje dotyczące podziału jego majątku. Zostawia wszystko i wszystkich, których kocha najbardziej na świecie. Tylko dlaczego? Czemu tak nagle i to w czasie, gdy wydawało się, że jest naprawdę szczęśliwy?

„To wszystko nie miało żadnego sensu. Jeśli były jakieś znaki, to ja ich nie widziałem. A jestem człowiekiem, który powinien widzieć to, czego inni nie widzą. Ja, Mojżesz Wright – medium, artysta, najlepszy przyjaciel – nie widziałem żadnych znaków.”

Odpowiedzi skrywa komplet taśm pozostawionych przez niego wraz ze starym magnetofonem, na których nagrał wszystko to, co poprzedziło jego nagłą i absolutnie niezrozumiałą dla przyjaciół decyzję…

I właśnie to, co się na nich znajduje, sprawia, że ta książka na długo nie da o sobie zapomnieć i zapadnie w sercu nie jednego czytelnika.

Tag na nagraniach obnaża swoją duszę, wszystkie swoje pragnienia i lęki, nie pomijając najdrobniejszych, czasem bardzo intymnych szczegółów. Z każdą kolejną taśmą wzrasta napięcie i coraz bardziej czuje się, że to wszystko nie skończy dobrze. Że dąży to do czegoś nieodwracalnego, jakiejś katastrofy… Nie spojrzy się jednak przedwcześnie na ostatnie strony powieści, by przekonać się, czy nie zwodzi nas intuicja, więc dalej drży się o losy głównego bohatera i coraz bardziej pragnie, by jednak jego opowieść – jego pieśń  zakończyła się happy endem.

Czy tak jednak jest w istocie? Tego oczywiście wam nie zdradzę. Rzec mogę jedynie, iż…

„(…) każdy smutek ma w sobie pewną słodycz.”

A reszta niech pozostanie w sferze domysłów.

Pewni możecie być jedynie tego, iż „Pieśń Dawida” jest piękną, dogłębnie wzruszającą, przepełnioną bogactwem emocji historią, Opowieścią o prawdziwej miłości i stracie, radości życia i nieoczekiwanym cierpieniu, braniu ale i dawaniu, sile przyjaźni i mocy wzajemnego zaufania oraz oddania drugiemu człowiekowi, wyznaczaniu własnej życiowej ścieżki i podążaniu za najskrytszymi marzeniami, uciekaniu przed samym sobą i odnajdywaniu tego, co najważniejsze. Historią o walce, przezwyciężaniu własnych ograniczeń i nie poddawaniu się, kiedy życie postanowi po raz kolejny podłożyć nam kłody pod nogi.

A Tag, niczym biblijny Dawid, stanąć będzie musiał do walki przeciwko Goliatowi, prawdziwemu gigantowi. Czy uda mu się wygrać? Czy na nowo rozbrzmi jego pieśń?

„(…) piękną piosenkę poznaje się po tym, że może cię zdruzgotać. Możliwe, że po tym samym poznaje się piękne życie. Po tym, że może cię zdruzgotać. Może właśnie dopiero dzięki temu wiemy, że naprawdę żyliśmy. I że naprawdę kochaliśmy.”

Taka właśnie jest „Pieśń Dawida” Amy Harmon. Pozwólcie, by i was zdruzgotała…

Moja ocena: 6/6

Tytuł oryginalny: The Song of David
Tłumaczenie: Marcin Machnik
Wydawnictwo: Editiored
Rok wydania: premiera 14.10.2016
Cykl/Seria: Prawo Mojżesza, tom 2
Oprawa: miękka
Liczba stron: 310
ISBN: 978-83-283-2233-2

Helion

0Shares