Nie tak dawno temu, w imię znanych każdemu słów o tym, iż cudze chwalimy swego nie znamy, sięgnęłam po książki, które wyszły spod pióra Jakuba Ćwieka – jego „Ciemność płonie” oraz te wchodzące w skład serii „Chłopcy” („Chłopcy”, „Bangarang”, „Zguba”), aby przekonać się, co też w nich takiego jest, że ich autor uważany jest za jednego z najlepszych naszych rodzimych fantastów.
Teraz, podążając dalej tą samą drogą, postanowiłam rozpocząć swoją przygodę z Wiedźminem Andrzeja Sapkowskiego. Tak, dobrze czytacie. Należę do tych nielicznych osób, które do tej pory nie zapoznały się z tą historią – czy to w formie papierowej, czy też pod postacią jej ekranizacji, w której w roli Geralta z Rivii wystąpił Michał Żebrowski. Im usilniej starano się mnie przekonać do tej opowieści i tłumaczono – że jak to tak, uwielbiasz fantastykę, zaczytujesz się w niej, a nie spróbowałaś Sapkowskiego?, tym bardziej stawałam okoniem twierdząc, że mnie ona absolutnie nie interesuje. I tak faktycznie było. Kiedyś. Cóż więc takiego się wydarzyło, że akurat teraz zdecydowałam się na lekturę książki „Ostatnie życzenie”, będącej zbiorem opowiadań fantasy stanowiących wstęp do cyklu o wiedźminie Geralcie z Rivii, zwanym też Białym Wilkiem i Rzeźnikiem z Blaviken? Odpowiedź jest prosta – kobieta zmienną jest…
Jak już wspomniałam „Ostatnie życzenie” jest zbiorem opowiadań, w którym naprzemiennie występują rozdziały poświęcone teraźniejszym wydarzeniom oraz wspomnieniom przeżytych przez Geralta przygód. O ile te pierwsze toczą się miarowo i po prawdzie nie wiele się w nich dzieje, o tyle te drugie to już prawdziwa, zapierająca dech w piersi jazda bez trzymanki i to po bandzie, pełna brawurowej akcji i różnorakich emocji, które towarzyszą czytelnikowi podczas lektury. Bo i czegóż tu nie ma! Wraz z Geraltem stawiamy czoła najprawdziwszej strzydze, której już sam wygląd niejednego człeka mógłby wpędzić do grobu. Próba dotarcia do prawdy na temat śmierci dwojga ludzi znalezionych przez wiedźmina na dnie jaru doprowadza nas do istoty zwanej Kłykaczem. Mamy też okazję poznać pewnego maga kryjącego się w swej wieży przed czyhającym na jego życie śmiertelnym niebezpieczeństwem. Bierzemy udział w królewskiej biesiadzie, na której co niektórych poniosą emocje, a do głosu dojdzie Prawo Niespodzianki. Wybieramy się też na kraniec świata, by dowiedzieć się, czy faktycznie diabeł jest taki straszny jak go malują. Po drodze toczymy niezliczone boje, stawiamy czoła najróżniejszym stworom i przeróżnym niebezpieczeństwom, nie jeden raz zaglądając śmierci w oczy. Krótko mówiąc – dzieje się!
„Nazywam się Geralt. Geralt z… Nie. Tylko Geralt. Geralt znikąd. Jestem wiedźminem.”
Najmocniejszą stroną książki bez wątpienia jest jej główny bohater – Geralt z Rivii. Jest wiedźminem, a jako taki nie do końca jest człowiekiem. Posiada zdolności i umiejętności charakterystyczne dla swego fachu. Jego obowiązkiem jest chronić ludzkość przed Złem czającym się w mroku. Jednakże Geralt broni ludzi również przed tym, co tkwi w nich samych – ciemnością kryjącą się w ich sercach oraz umysłach. Jest niezwykle charyzmatyczną osobą, o silnej woli, mężną i odważną, o silnym poczuciu sprawiedliwości, wierną ustanowionemu przez siebie kodeksowi. Choć sam nie wierzy w bóstwa, szanuje ich wyznawców – jak chociażby Nenneke, najwyższą kapłankę świątyni Melitele, będącą jego chodzącym głosem rozsądku. Nie wierzy też w przeznaczenie i nigdy nie ogląda się za siebie. Jest postacią, która mimo otaczającej jej brutalności i śmierci, wzbudza sporą sympatię.
„Aby zostać wiedźminem, trzeba urodzić się w cieniu przeznaczenia, a bardzo niewielu tak się rodzi. Dlatego jest nas tak mało. Starzejemy się, giniemy, a nie mamy komu przekazywać naszej wiedzy, naszych zdolności. Brakuje nam następców. A ten świat pełen jest Zła, które tylko czeka, by nas zabrakło.”
Równie ważnym elementem książki, zaraz obok głównego bohatera, jest sam świat wykreowany przez Sapkowskiego oraz sposób jego przedstawienia. Kroczą po nim nie tylko ludzie, ale też elfy, krasnoludy, gnomy i całe mnóstwo mniej lub bardziej przerażających stworów znanych m.in z naszych rodzimych legend czy podań ludowych. Strzygi, upiory, rusałki, płaczki, lesze, kikimory, wippery, alpy, bruxy, wilkołaki, bobołaki, mantikory, przerazy, żagnice, ghule, mglaki… to tylko część tego, co czyha w nim na naszego bohatera.
„Ostatnie życzenie” posiada osobliwy klimat, wyraźnie odróżniający to dzieło od innych należących do tego samego gatunku. Ma to związek nie tylko z występowaniem w nim wiedźmina, postaci, której do tej pory nie napotkałam w innych książkach, ale przede wszystkim z językiem, którym jest ono napisane, oraz którym posługują się jego bohaterowie. Mamy tu odniesienia do języka staropolskiego, archaizmy – zarówno w konstrukcjach zdaniowych, jak też związkach wyrazowych. Mogłoby się wydawać, że coś takiego prowadzić będzie do trudności ze zrozumieniem, odbiorem i czerpaniem przyjemności z lektury. Nic bardziej mylnego! Książkę czyta się po prostu świetnie. Przygody Geralta niesamowicie wciągają, zaś język stanowi tylko aby wisienkę na torcie.
Czy żałuję, że dopiero teraz sięgnęłam po Sapkowskiego i jego Wiedźmina? Absolutnie nie! Wy już to wszystko znacie. Przede mną zaś wielka przygoda, którą zamierzam przeżyć u boku białowłosego Geralta z Rivii.
Moja ocena: 6/6
Wydawnictwo: Super Nowa
Rok wydania: 2014, wyd. poprawione
Cykl: Saga o Wiedźminie, tom 0.1
Oprawa: miękka
Liczba stron: 332
ISBN: 978-83-7578-063-5
„Wiedźmin. Tom 1 Ostatnie życzenie” do nabycia w księgarni