77 DNI DO KOŃCA ŚWIATA – CZY WARTO JESZCZE COŚ ROBIĆ?
Świadomość nadchodzącego końca sprawia, że dla większości ludzi dotychczasowe obowiązki straciły wszelki sens. Zamiast np pracować wolą spełniać od dawna skrywane marzenia, porzucić codzienną rutynę, a nawet swych bliskich, by robić to, na co tylko przyjdzie im ochota. Inni wybierają śmierć, bo po co czekać, aż uderzy asteroida i ginąć w męczarniach, kiedy można zakończyć życie na własnych warunkach.
Hank Palace jest jednak inny. Ostatni prawdziwy policjant, który do samego końca pragnie być wiernym swym ideałom. Wierzy, iż większość problemów, z którymi obecnie borykają się ludzie, wynika w dużej mierze właśnie z tego, że przestali oni robić to, co do nich należy, co ma jakikolwiek sens. Dlatego też, gdy zwraca się do niego o pomoc dawna znajoma z prośbą, by odnalazł jej zaginionego męża, Hank wie, że po prostu musi to zrobić. Bo choć formalnie może i nie jest już policjantem, to jednak ślubował strzec bezpieczeństwa obywateli i pomagać tym, którzy potrzebować będą jego pomocy.
„Nasza cywilizacja opiera się przecież na garści takich zobowiązań. (…) gdy nasz świat zaczyna się chwiać w posadach, każde złamanie danego słowa jest jak głaz ciskany w ściany pokryte siatkami spękań.”
Rozpoczyna więc poszukiwania męża znajomej i szybko przekonuje się, że za całą tą sprawą kryje się coś zgoła innego, niż zwykłe zaginięcie człowieka. Coś o wiele gorszego, co nie tylko mocno go zaskoczy, ale też uświadomi, że świat, który dotąd znał, odszedł w zapomnienie, a coś takiego jak człowieczeństwo jest już tylko pustym słowem na wietrze…
Całą historię opowiedzianą na kartach „Opuszczonego miasta” – drugiego tomu trylogii „Ostatni policjant” autorstwa Bena H. Wintersa – poznajemy (podobnie jak w części pierwszej) z punktu widzenia i w pierwszoosobowej narracji wspomnianego prędzej Hanka Palace’a będącego głównym jej bohaterem.
Podczas lektury „Ostatniego policjanta” byliśmy świadkami szerzącego się na ulicach chaosu, coraz częstszych aktów wandalizmu oraz szabrownictwa, a także aktów zemsty za dawno wyrządzone krzywdy. Już wówczas było źle, jednak teraz – w obliczu braku prądu, wody, kończących się zapasów jedzenia – jest o wiele gorzej. Jak sam Hank w którymś momencie wspomina:
„Świat się rozpada, staje się śmiercią, znika na moich oczach”.
Ben H. Winters snuje bowiem przed czytelnikiem przerażającą, a zarazem niebywale smutną wizję ludzkości u progu zagłady. I choć nadal ważny jest w tej części wątek kryminalny, to jednak na pierwszy plan wysuwa się właśnie to, co dzieje się z otaczającym bohatera światem, z jego miastem i zamieszkującymi go ludźmi.
Znamienne są słowa:
„Ten czas lęków i niepewności rozszerza się na opak, niszcząc nie tylko przyszłość, ale także teraźniejszość, zatruwa wszystko: związki, dochodzenia, społeczeństwo, nikt już nie zna nikogo i w ogóle niczego nie może zrobić.
Czytanie o tym wszystkim, spoglądanie na otaczającą bohatera rzeczywistość jego oczami, pozwala docenić czytelnikowi, jak spokojne, pozbawione lęku i szczęśliwe wiedzie życie.
Jeszcze w tym roku ukazać się ma na naszym rynku ostatnia część trylogii. Przyznam, że jestem naprawdę ciekawa, jak też zakończy się cała ta historia. Czy Maja uderzy w wyznaczonym terminie, dając początek końca ludzkości? Czy też może wydarzy się cud i wyglądany z lękiem Armagedon jednak nie nastąpi? Pozostaje nam uzbroić się w cierpliwość i rozpocząć odliczanie do dnia premiery…
Moja ocena: 5/6
Tytuł oryginalny: Countdown City
Tłumaczenie: Robert J. Szmidt
Wydawnictwo: QURARO (RM)
Rok wydania: premiera 16.05.2018
Trylogia: Ostatni policjant, tom 2
Oprawa: miękka
Liczba stron: 336
ISBN: 978-83-7773-837-5
Trylogia „Ostatni policjant”:
1 „Ostatni policjant” – 2 „Opuszczone miasto – 3 …