Gdy przed kilkoma miesiącami zapoznałam się z „Celą” Jonasa Winnera, wiedziałam jedno – że bez najmniejszego zastanowienia sięgnę po każdą kolejną powieść tego autora. Kiedy więc zauważyłam na stronie wydawnictwa Initium zapowiedź dotyczącą tytułu „Murder Park. Park morderców”, nie wahałam się ani przez chwilę – wiedziałam, że po prostu muszę przeczytać tę książkę, by utwierdzić się w przekonaniu, iż Jonas Winner na długo zapisze się w pamięci czytelników jako autor potrafiący pisać niezwykle sugestywne, przemyślane i do samego końca nieprzewidywalne thrillery.
Dwunastu gości. Dwanaście znaków zodiaku. Jedna wyspa – Zodiac Island, na której przed dwudziestu laty w znajdującym się na niej lunaparku Jeff Bohner w niezwykle brutalny sposób pozbawił życia trzy młode kobiety, samotne matki przyjemnie spędzające czas ze swoimi dziećmi.
Teraz Zodiac Island ma odżyć jako zupełnie nowy projekt o nazwie Murder Park, czyli tematyczny park rozrywki, w którym zaproszeni goście będą mogli wejść „(…) w myśli, emocje, tęsknoty, marzenia i lęki (…) seryjnych zabójców. Wejść w obsesje Jeffa Bohnera, ale i innych znanych zbrodniarzy, poczynając od Kuby Rozpruwacza, poprzez Eda Geina, Teda Bundy’ego, Syna Sama, aż po młodszych sprawców, z których niektórzy jeszcze żyli i odsiadywali kary w więzieniach o zaostrzonym rygorze.”
Jednak z chwilą, w które zaproszeni przez organizatorów całego przedsięwzięcia goście przybywają na wyspę, zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Nie tylko zostają całkowicie odcięci od zewnętrznego świata (nie działają telefony komórkowe ani stacjonarne, kolejny prom przybędzie dopiero po weekendzie, a na morzu panuje sztorm), ale też jeden z nich zauważa mroczną postać skrywającą swe oblicze za… maską niemowlaka.
Kiedy ginie jedno z nich, reszta będzie musiała odpowiedzieć sobie na pytanie – ile prawdy jest w pogłosce mówiącej o tym, że Jeff Bohner nie został skazany za swoje zbrodnie, że nadal żyje i być może to właśnie on stoi za tym, co się teraz dzieje na wyspie. Bo jeśli nie on, wówczas oznaczałoby to, że to jedno z nich postanowiło w okrutny sposób zabawić się kosztem innych…
Tylko czy aby na pewno…?
Z chwilą rozpoczęcia lektury „Murder Park. Park morderców” trafiłam do świata, w którym do samego końca nie wiedziałam, co jest realne, a co nie. U boku głównego bohatera – reportera Paula Greenblatta starałam się rozwiązać tę zagadkę i powiem wam, że poległam na całej linii. Moje wyobrażenie o tym, co się dzieje na wyspie, okazało się być dalekie od prawdy. Po raz kolejny więc zostałam wyprowadzona w pole przez Jonasa Winnera, który na koniec bezczelnie dał mi prztyczka w nos uśmiechając się na odchodnym z mojej naiwności.
Cóż… bywa…
Stanowi to jednak doskonały dowód na to, jak dobrze Jonas Winner pisze. Nie jest bowiem wcale tak łatwo oszukać czytelnika lubującego się w tym gatunku, zaskoczyć go i wprawić w konsternację. Jemu się to udało.
Przy czym – co trzeba zaznaczyć – wcale nie wymyślił czegoś nowego. Ba! Oparł się wręcz na sprawdzonych wątkach i elementach, które czytelnicy doskonale znają z powieści innych autorów – odosobnione miejsce wydarzeń, nagły brak kontaktu ze światem, nieprzychylna bohaterom pogoda, zagadkowy zgon, dziwne dźwięki i niedomówienia. Sami przyznacie, że nie są one wam obce, prawda?
Gdy rozpoczęłam lekturę dzieła Winnera pierwszym, co przyszło mi do głowy, było skojarzenie z „I nie było już nikogo” Agathy Christie. Przecież w dziele królowej kryminałów, podobnie jak tu, grupa ludzi przybywa na wyspę, by nagle okazało się, że każde z zaproszonych gości będzie zmuszone stawić czoła czemuś, na co się nie pisało i że wśród nich być może grasuje morderca. Podobny motyw znajdujemy również w innym dziele Christie – „Morderstwo w Orient Expressie”, w którym pasażerowie zostają odcięci od reszty świata w pociągu przez szalejącą na zewnątrz śnieżycę, a wśród nich jest zabójca.
Winner w ciekawy jednak sposób skonstruował fabułę swojej powieści. Historia nie toczy się bowiem w sposób ciągły, a jest co pewien czas przerywana na rzecz swoistych wywiadów, które zostały przeprowadzone z uczestnikami całego przedsięwzięcia na kilka tygodni przed tym, nim przybyli oni na wyspę. Z jednej strony stanowią one intrygującą lekturę, gdyż dowiadujemy się z nich wielu ciekawych rzeczy o każdym z nich. Z drugiej jednak strony… wprowadzają zamęt. Z każdym kolejno odkrytym faktem czytelnik zaczyna czuć się coraz mniej pewnie w swoich domysłach, nie będąc w końcu w stanie stwierdzić, jak to wszystko się zakończy.
Na samym początku wspomniałam, że autor potrafi pisać w sposób naprawdę sugestywny. Niech za dowód posłużą poniższe fragmenty powieści. Myślę, że więcej wam nie potrzeba..
„Rozchyliła usta i coś się w nich ukazało, coś czarnego, nie szersze niż trzy złączone ze sobą palce, wysunęło się przez wargi i Paul zobaczył, co to jest. Język (…) ale nie czerwonawy czy różowy, lecz zielonkawy, niemal czarny. Oderwał się od ust i spadł na pierś (…) i zobaczył, że jest czarny, bo pokryty mrówkami, które całkowicie oblazły niewielką bryłkę mięsa i spłoszone, uciekały w panice. (…) Paul przeniósł wzrok na (…) twarz. Wyłaziły. Spomiędzy warg, z ust (…) bryłami, warkoczami, pokrywały (…) szyję, roiły się po twarzy, wyłaziły zza gałek ocznych, z nosa, barwiąc (…) twarz czernią.”
„Usłyszał muchy. Zobaczył je. Siadały na ranach, wznosiły się do lotu, bzyczały, opadały z powrotem na mięso. Wydawało mu się, że dostrzega ich włoski, ich fasetowe oczy, gwałtowne ruchy. Skrzydła jak witraże, sześcioro odnóży, podrygujących, skaczących i macających, ryjek zanurzający się w krwi. Pełzały po skórze, brzegach ran, mięsie, łaziły po palcach, paznokciach. Składały jaja w żywicielu, brzęczały, żyły.
Dla kogo jest więc to powieść? Przede wszystkim dla czytelników o mocnych nerwach i… żołądkach; których nie zrażają wyraziste obrazy tego, o czym w danej chwili czytają. Idealna propozycja dla tych, co z chęcią sięgają po psychodeliczne historie, w których nie łatwo jest zgadnąć, o co tak naprawdę w nich chodzi.
Sama jestem w pełni usatysfakcjonowana lekturą i z niecierpliwością wyczekuję kolejnego dzieła Winnera na naszym rynku!
Moja ocena: 5/6
Tytuł oryginalny: Murder Park
Tłumaczenie: Agnieszka Hofmann
Wydawnictwo: Initium
Rok wydania: 2017
Oprawa: miękka
Liczba stron: 480
ISBN: 978-83-62577-62-0