„Milion słońc” – Beth Revis [recenzja 370]

  • Milion słońc
  • Tytuł oryginalny: A Millions Suns
  • Tłumaczenie: Marta Kisiel-Małecka, Łukasz Małecki
  • Wydawnictwo: Dolnośląskie
  • Rok wydania: 2013
  • Trylogia: W otchłani, tom 2
  • Oprawa: miękka ze skrzydełkami
  • Liczba stron: 376
  • ISBN: 978-83-245-9136-7

Minęły trzy miesiące, odkąd Starszy objął władzę na Błogosławionym po tym, jak zginął Najstarszy. Orion spoczywa na poziomie kriogenicznym zamrożony w jednej z komór i wydawać by się mogło, że w końcu w życiu mieszkańców statku zapanuje spokój. Jednakże nic bardziej mylnego. Po decyzji Starszego o odstawieniu fidusa, na Błogosławionym powoli zaczyna być słychać echa sprzeciwu wobec panującej władzy. Wkrótce znalezione zostają zwłoki młodej dziewczyny, a następnie ginąć zaczynają kolejne osoby. Przy ciałach zmarłych ktoś zostawia wiadomość – „Bądź posłuszny władzy”. Wśród mieszkańców statku wybucha panika, niedowierzanie, a wkrótce wszystko obraca się w jeden wielki chaos, który prowadzi już tylko do jednego – buntu. Jak w tej sytuacji poradzi sobie Starszy? Czy uda mu się zapanować nad statkiem i utrzymać władzę? I kto stoi za morderstwami? Tymczasem Amy podąża za wskazówkami pozostawionymi jej przez Oriona. Podobno wyjawią jej wielką tajemnicę, a kiedy już ją pozna, będzie musiała dokonać wyboru w imieniu wszystkich ludzi zamieszkujących statek. Cóż takiego chce jej przekazać Orion? Czy warto w ogóle ufać człowiekowi, który chciał zabić jej ojca? W miarę upływu czasu zarówno Amy jak i Starszy przekonają się, iż nie tylko Najstarszy skrywał jakiś sekret. Mieszkańcy statku również mają swoje tajemnice…

Pierwszy tom trylogii Beth Revis „W otchłani” po prostu mnie zachwycił. Dawno już nie czytałam tak dobrej i wciągającej powieści. Cieszyłam się więc z tego, że skończywszy go mogłam od razu sięgnąć po kontynuację. Rozpoczynając lekturę miałam głęboką nadzieję na to, iż autorce udało się utrzymać napięcie towarzyszące czytaniu pierwszej części oraz że sama historia będzie równie dobra co poprzednim razem. I wiecie co? Beth Revis nie zawiodła moich oczekiwań. „Milion słońc” jest doskonałą kontynuacją, od której trudno się oderwać.

W poprzedniej części dane nam było poznać kilka tajemnic, które skrywa statek, ale dopiero ta część udowadnia nam, że tamto to było nic w porównaniu z tym, co obecnie dane jest nam odkryć. Autorce udało się tak skonstruować fabułę, że w końcu nie wiadomo, kto jest przyjacielem, a kto wrogiem. Przez cały czas zastanawiałam się, któż jest mordercą pozostawiającym na ciałach swych ofiar słowa powodujące przerażenie wśród pasażerów statku, siejącym tym samym chaos. Ciągle jednak błądziłam w domysłach niczym ślepiec starający się odnaleźć drogę do domu. Beth Revis wodzi czytelnika za nos podsuwając mu niby rozwiązanie, by za chwilę odwrócić kota ogonem i skierować nasze podejrzenia w zupełnie innym kierunku. Podobało mi się to, gdyż prawie do końca nie wiedziałam, kto za tym wszystkim stoi. Odpowiedź okazała się być wręcz oczywista, nawet logiczna, ale wbrew wszystkiemu nadal zaskakująca, gdyż do końca nie chciałam wierzyć, że to właśnie ta osoba mogłaby odpowiadać za brutalne mordy.

„Milion słońc” to książka, która nie zawodzi. Jest doskonała kontynuacją pierwszego tomu, a do tego wraz z zakończeniem daje nam pewność, że jeszcze wiele przed nami i z tego względu warto wyczekiwać trzeciego tomu. Beth Revis udało się stworzyć historię, która przyciąga czytelnika niczym magnez. Połączenie wielu gatunków literackich gwarantuje, że książka przypadnie do gustu szerszemu gronu czytelników. Jest to świetnie skonstruowany thriller, który stopniowo dawkuje nam napięcie, aż do osiągnięcia punktu kulminacyjnego, przy którym jedyne rozsądne słowo opisujące zakończenie to „wow!”. Do tego jest to piękny romans, który nie stanowi bynajmniej głównego wątku, a jest jedynie tłem dla całej historii. Nie ma tu zatem wielkich ochów i achów, maślanych oczu wlepionych w wybranka swego serca. Mamy za to historię ludzi, którzy przeżywają prawdziwy dramat, zagubionych gdzieś w kosmosie. Autorka jednak daje nam nadzieję, że mimo to ludzie są zdolni kochać i to głęboko, nawet w najmniej sprzyjających do tego warunkach. Przy czym nie jest to szczenięca miłość, a taka, w której zarówno jedna jak i druga strona musi dokonywać różnych wyborów, zarówno tych prostych jak i niebywale trudnych, od których zależeć będzie ich przyszłe szczęście. „Milion słońc” to cudowna książka, która zupełnie mnie oczarowała. Już nie mogę doczekać się chwili, kiedy w me ręce trafi kontynuacja.

Moja ocena: 6/6

grupa_Publicat

0Shares