„Młot Thora” jest drugim tomem cyklu powieściowego autorstwa Ricka Riordana – „Magnus Chase i Bogowie Asgardu” opowiadającego o przygodach tytułowego Magnusa, który jeszcze do niedawna wiódł życie zwykłego śmiertelnika, zamieszkującego bostońskie ulice, a obecnie zasila szeregi wojowników Walhalli każdego dnia przygotowujących się na nadejście Ragnarök, czyli sądnego dnia, podczas którego bogowie stanąć będą musieli do walki przeciwko olbrzymom pragnącym zniszczyć zarówno ich samych, jak i śmiertelników zamieszkujących Midgard – jeden z dziewięciu światów.
Minęło kilka tygodni od chwili, w której udało się ponownie spętać Wilka Fenrira i tym samym zapobiec nadejściu ostatecznej bitwy. Nikt nie spodziewa się, że w najbliższej przyszłości pojawi się kolejny problem mogący rozpętać Ragnarök. Los jednak bywa przewrotny… Okazuje się bowiem, że zaginął młot Thora. Bez niego bóg nie zdoła odeprzeć ataku olbrzymów. Póki co wieść o zgubie nie rozeszła się daleko i istnieje szansa na to, iż uda się powstrzymać nadchodzącą inwazję. Wystarczy, że Magnus odnajdzie Mjölnir…
Pytanie tylko: jak to zrobić?
Szukając odpowiedzi, wpierw będzie musiał dowiedzieć się kilku innych rzeczy. M.in. co się stało z dwojgiem jego przyjaciół – Blitzenem i Hearthem, którzy od jakiegoś czasu nie dają znaku życia? Kim jest zamaskowany ninja, który przestrzega go, by nie podążał za wskazówkami otrzymanymi od pewnego… kozła. Czy można zaufać nowemu einherjerowi, który niedawno trafił do Walhalli i póki co wzbudza postrach wśród mieszkańców dziewiętnastego piętra? Co skrywa Samira i jaki w tym udział ma Loki?
Tak na dobrą sprawę chcąc opowiedzieć wam o moich wrażeniach po lekturze „Młota Thora” mogłabym po prostu skopiować i wkleić tu wszystko to, co pisałam na temat poprzedniej części, tj „Miecza Lata”. Ta część jest bowiem tak samo dobra i w niczym nie ustępuje pierwszemu tomowi cyklu. Oba są świetne i to pod każdym względem – zarówno stylu autora, pomysłu na fabułę, wciągającej akcji, kreacji bohaterów i rozbrajającego poczucia humoru.
Książkę, mimo iż liczy sobie niemal pięćset stron, czyta się naprawdę szybko i z nieskrywaną przyjemnością. Lekkie pióro autora, króciutkie rozdziały oraz ich urywanie w decydujących momentach, a także niespodziewane zwroty akcji sprawiają, że po prostu ciężko oderwać się od powieści. Na bohaterów czekają zupełnie nowe przygody, odwiedzają ciekawe miejsca, zmuszeni są stawić czoła niebezpiecznym zadaniom… a także własnym demonom. Czas płynie, kolejne stronice zostają przewrócone, a my zapominamy o otaczającym nas świecie. Jedyne co się liczy to to, czy Magnusowi i grupie jego oddanych przyjaciół uda się sprostać misji, która stała się ich udziałem.
Uwielbiam poczucie humoru autora (totalnie rozłożyli mnie na łopatki draugrowie, którzy – nim ruszyli do ataku – wpierw musieli zagłosować i sporządzić protokół, dziergając przy tym na drutach rękawiczki) oraz to, że w umiejętny sposób potrafi wpleść w swoją powieść wiele odniesień do światowej popkultury. Nie zdziwcie się więc, kiedy czytając książkę nie raz i nie drugi natraficie np na nazwę jakiegoś znanego zespołu, piosenkarza czy aktora, przy czym… będą one przeważnie użyte w sposób humorystyczny, kiedy ktoś lub coś zostaje np do nich przyrównane.
„Przy czym osobiście zawsze uważałem go za nudziarza. Zazwyczaj po prostu siedzi i nic nie robi. (…) Katastrofa! Musiałem całkiem sam śpiewać obie partie z Love Never Felt So Good Michaela Jacksona i Justina Timberlake’a”.
Na koniec słów kilka na temat wydania książki. Wydawnictwo Galeria Książki nie zawiodło pod tym względem i tym razem moich oczekiwań. Oprawa graficzna jest bardzo ładna (uwielbiam tłoczone literki) i przyciąga uwagę do książki. Czcionka jest co prawda nieco drobna, ale nie na tyle, by męczyć oczy podczas lektury. Na końcu znalazł się słowniczek postaci, miejsc czy pojęć występujących w powieści. I co dla mnie bardzo ważne – ta licząca sobie niemal 500 stron książka pozbawiona jest błędów w tekście! Brawo Galeria Książki!
Podsumowując: „Młot Thora” to doskonała kontynuacja cyklu przygód Magnusa Chase’a, po którą bez wahania sięgnąć powinni nie tylko miłośnicy twórczości Riordana, ale wszyscy czytelnicy pragnący przeczytać historię, która jest jedną wielką przygodą – od pierwszej do ostatniej strony. Doskonała rozrywka i gwarancja poprawy humoru – oto czym jest ta książka. Zdecydowanie polecam!
Moja ocena: 6/6
Tytuł oryginalny: The Hammer of Thor
Tłumaczenie: Agnieszka Fulińska, Marta Duda-Gryc
Wydawnictwo: Galeria Książki
Rok wydania: 2016
Seria/Cykl: Magnus Chase i Bogowie Asgardu, tom 2
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 480
ISBN: 978-83-65534-36-1