Gdy rok chyli się ku końcowi, pora najwyższa pomyśleć nad zakupem nowego kalendarza. Przyznam się wam jednak, że czasami zdarza mi się o tym zupełnie zapomnieć i przypominam sobie po fakcie, gdzieś w połowie stycznia (albo i jeszcze później!), że żadnego nie nabyłam. Kiedy w końcu nadrabiam zaległy zakup, za każdym razem szkoda mi tej części kalendarza, która pozostanie pusta, gdyż dotyczy dni, które już przeminęły i nie wrócą. Ale wiecie co? Jest na to jeden, sprawdzony sposób! BEZDATOWNIKI! W tego typu kalendarzach, jak sama nazwa wskazuje, nie ma przypisanych dat, a jedynie podział na tygodnie oraz dni, dzięki czemu prowadzenie takiego kalendarza można zacząć w dowolnym dniu roku kalendarzowego. Dla mnie – osoby zapominalskiej w kwestii nabywania w porę kalendarzy – to niesamowita wygoda i ułatwienie życia 🙂
Ostatnio trafił do mnie jeden bezdatownik, ale… dla dzieci! Otóż wydawnictwo Egmont pod koniec listopada wypuściło na rynek dwa ich rodzaje – jeden dla miłośników kotów, a drugi dla najlepszych przyjaciółek. Pierwszy z nich trafił właśnie do mnie.
Motywem przewodnim „Bezdatownika kociarza” jest kolekcja zaginionych kotków od Hasbro, czyli Lost Kitties , która na dzień dzisiejszy składa się już z kilkudziesięciu przeróżnych zabawnych zabawek – koteczków kryjących się w pudełkach od mleka. Każde takie opakowanie – prócz zwariowanego przedstawiciela kociej kolekcji – zawiera również dwa akcesoria do wykorzystania w zabawie oraz dopasowaną tematycznie naklejkę; całość zaś „zanurzona” jest w ciastolinie mającej kolor smakowego mleka, np czekoladowego.
Ale jak to przekłada się na wygląd kalendarza? Koteczki Lost Kitties witają nas już z okładki, a w środku jest ich jeszcze więcej! Niewiele jest stron, z których nie wyzierałaby jakaś mniejsza bądź większa, sympatyczna, zadziorna bądź zwariowana mordka, albo też inny koci akcent w postaci np odcisku kociej łapki, objedzonej rybki lub miseczki z karmą.
Zaginione kotki towarzyszą nam podczas całego roku – rzucają m.in zabawnymi komentarzami, opowiadają dowcipy, zapoznają nas z najważniejszymi kocimi świętami, przeprowadzają psychotesty, podają przepisy na ulubione dania oraz wskazówki dotyczące wykonania prostych zabawek dla naszego kociego pupila. Prócz tego znajdziemy tu też m.in bardzo zabawny poradnik pakowania walizki, a także przewodnik kociarza po prasowaniu. Ba! Jest tu nawet koci horoskop, który przybliży właścicielowi kota jego charakter!
„Bezdatownik kociarza” jest stosunkowo nie dużego formatu (18×18 cm), dzięki czemu idealnie będzie leżał w dziecięcych rączkach. Ma twardą okładkę, która na pierwszy rzut oka wydaje się być jakby siwa. Nie dajcie się jednak zwieść! Wystarczy lekki ruch kalendarzem, by ukazał się jej prawdziwy potencjał – otóż mieni się ona na fioletowo! (widać na zdjęciu w nagłówku) Jestem pewna, że spodoba się przez to każdej małej dziewczynce 🙂 Jeśli chodzi o wnętrze, to strony są szyte – co jest bardzo fajnym rozwiązaniem, bo zapewni większą trwałość całego kalendarza. Miejsca na zapiski w danym dniu jest stosunkowo dużo – przynajmniej jak dla dziecka, które jeszcze nie potrzebuje tworzyć obszernych notatek – do dyspozycji mamy bowiem pole o wymiarach 8,5 x 4,0 cm.
A z minusów? Czy zauważyłam jakieś? Może nie tyle minusy, ale pewne niedociągnięcia się tu jednak pojawiają. Pierwsza sprawa to Kwestionariusz kociarza. Znajduje się przy nim informacja, że wyniki testu znajdziemy na stronie 17-stej. Tyle że strony w bezdatowniku nie są numerowane… , co sprowadza się do tego, że po prostu musimy ich sobie poszukać. Druga sprawa to kwestia znajdujących się w publikacji całostronicowych memów z zaginionymi kotkami w roli głównej. Wszystko ładnie i pięknie – są zabawne i kolorowe, jednakże znajdujące się pod nimi napisy są… w języku angielskim, a przecież nie każde dziecko musi znać ten język, by móc zrozumieć, co tam właściwie napisano. I ostatnia sprawa. Uczono mnie, że rok kalendarzowy ma 52 tygodnie, tymczasem w „Bezdatowniku kociarza” jest ich o jeden więcej. Nie byłoby w tym nic złego, ot taki mały zapasik na poczet kolejnego roku, gdyby nie to, że na stronie Wydawcy w opisie „Bezdatownika kociarza” przeczytamy: „Koci Kalendarz, podzielony na 52 tygodnie (…)”. Przeglądając kalendarz natrafiłam też na jeden błąd w tekście (w „Nie masz dość kocich przepisów?”) – w zdaniu „Gratulacje! Nie masz masz już doniczek, ani talerzy, ale za to masz bitki z muchą”.
Pomijając powyższe muszę przyznać, że „Lost Kitties. Bezdatownik kociarza” może okazać się całkiem fajnym pomysłem na prezent dla dziecka, a już miłośnika zabawek z serii Lost Kitties w szczególności. Mojej córce bardzo przypadł on do gustu. Z ledwością udało mi się powstrzymać ją przed spersonalizowaniem go i zapisaniem w nim pierwszych notatek, bym mogła przyjrzeć mu się nieco bliżej i chociażby porobić zdjęcia do tego tekstu 🙂 Jak widać – może się podobać. A skoro tak? Więc polecam 🙂
Wydawnictwo: Egmont
Rok wydania: 2018
Autor: opracowanie zbiorowe
Oprawa: twarda
Format: 18,0 x 18,0 cm
Projekt graficzny: Karol Kinal
Liczba stron: 96
ISBN: 978-83-281-3623-6
Grupa wiekowa: 8+