„Kingsman: Tajne służby” (Kingsman: The Secret Service, 2015)

Uwielbiam filmy z Colinem Firthem, dlatego też nie mogłam nie obejrzeć jednej z najnowszych produkcji, w której zagrał – filmu akcji z elementami komedii kryminalnej pt „Kingsman: Tajne służby”. W ogóle film ten ma świetną obsadę aktorską, gdyż oprócz Firtha mamy tu Samuela L. Jacksona, Michaela Caine’a i Marka Stronga.

Galahad (Colin Firth) jest jednym ze współczesnych rycerzy, agentem niezależnych służb specjalnych, tzw Kingsmanem. Przed siedemnastu laty jeden z kandydatów na agenta uratował mu życie, sam przy tym ginąc. Teraz nadarzyła się okazja do spłaty zaciągniętego długu. Zwolniło się miejsce w agencji, w związku z czym każdy z jej członków ma prawo przedstawić swojego kandydata na nowego Kingsmana. Galahad wybiera Eggsy’ego (Taron Egerton), niepokornego chłopaka, syna człowieka, który przed blisko dwudziestu laty ocalił mu życie. Czy Eggsy sprosta czekającym go wyzwaniom i pokona resztę kontrkandydatów, którzy z racji swego pochodzenia oraz wykształcenia patrzą na niego z góry?

Film obfituje w całą masę scen rodem z Jamesa Bonda – ale w dobrym tego słowa znaczeniu. Nie zabrakło oczywiście super szpiegowskich gadżetów. Oprócz standardowych ukrytych ostrzy w butach, czy długopisów zawierających truciznę, mamy m.in granaty ukryte w zapalniczkach, kuloodporne garnitury (szyte oczywiście na miarę) czy specjalnie zaprojektowane bronie jak np… parasolki! Trzeba przyznać Firthowi, że do twarzy mu w garniaku z parasolem w ręku – dżentelmen jak się patrzy. A kiedy walczy z jego pomocą… wydaje się, jakby tańczył, zaś parasolka była przedłużeniem jego ręki.

W filmie o agentach służb specjalnych nie mogło zabraknąć czarnego charakteru. W tę rolę wcielił się Samuel L. Jackson, który jako miliarder Valentine postanowił pobawić się w Boga. Ubzdurał sobie, że Ziemia cierpi z powodu przeludnienia, więc żeby jej dopomóc trzeba wyeliminować szkodliwy czynnik – ludzkość, zachowując przy życiu tylko tych, których on uzna za godnych stworzenia nowego świata. Sympatycznie prawda? U jego boku, wierna niczym pies, stoi Gazelle, która zamiast nóg ma uzbrojone protezy. W tę rolę wcieliła się algierska tancerka Sofia Boutella i przyznać jej trzeba, że nieźle wymiata siejąc śmierć i spustoszenie wszędzie tam, gdzie się zjawia.

Odgrywający główną rolę Taron Egerton (Eggsy) jest dla mnie miłym odkryciem. Zadebiutował trzy lata temu w krótkometrażowej komedii „Pop”. Jako Edward Brittain wystąpił w biograficznym dramacie historycznym „Testament of Youth” (2014), a także zagrał w pierwszym sezonie serialu „The Smoke” wcielając się w rolę Dennisa Seversa. Żadnej z tych produkcji nie widziałam. Dopiero teraz, podczas seansu „Kingsmana”, miałam okazję ujrzeć go na szklanym ekranie. I wiecie, co wam powiem? Wróżę temu młodemu człowiekowi świetlaną przyszłość. Świetnie odnalazł się w roli Eggsy’ego – chłopaka z patologicznej rodziny, który po spotkaniu Galahada postanawia wykorzystać nadarzającą się okazję i wyrwać się ze swojego świata. Jest naturalny i przekonywujący. A do tego świetnie prezentuje się w garniturze 😉

Podsumowując – jeśli szukacie dobrego kina akcji, ba! – bardzo dobrego!, z porządną grą aktorską, świetnymi scenami rodem z Jamesa Bonda, który w żadnym wypadku nie nudzi, a sprawia czystą przyjemność z oglądania, to „Kingsman: Tajne służby” będzie dla was idealnym wyborem. Więcej tego typu filmów poproszę! Zdecydowanie polecam.

Moja ocena: 5/6

Tytuł oryginalny: Kingsman: The Secret Service
Gatunek: akcja, komedia kryminalna
Czas: 129 min
Produkcja: Wielka Brytania
Premiera: 24 styczeń 2015
Reżyseria: Matthew Vaughn
Scenariusz: Matthew Vaughn, Jane Goldman
Muzyka: Henry Jackman, Matthew Margeson
Budżet: $81 000 000
Boxoffice: $403 802 136


0Shares