Tom Brand ma wszystko, czego dusza zapragnie – mnóstwo pieniędzy, świetnie prosperującą firmę, byłą żonę i nową żonę (oczywiście młodszy model), dorosłego syna harującego dla niego jako osobisty asystent, a także uroczą córkę, która świata poza nim nie widzi. Nie ma jednak jednego – czasu dla swoich bliskich. Firma oraz jego ostatnie marzenie, by wybudować najwyższy budynek w Stanach Zjednoczonych, stały się dla niego priorytetem. Nic więc dziwnego, że zapomniał (zresztą nie po raz pierwszy) kupić prezent urodzinowy dla córki.
Być może powodowany wyrzutami sumienia (a może i nie), postanawia spełnić jej pragnienie posiadania kota – choć sam ich nienawidzi. Trafia do dziwnego sklepu zoologicznego, a tam zastaje jeszcze dziwniejszego jego właściciela (Christopher Walken), który nie jest do końca tym, za kogo się podaje, o czym Tom już niebawem będzie miał okazję się przekonać…
Oto bowiem w wyniku pewnych okoliczności budzi się nagle w ciele… kota, a dokładniej jako Pan Puszek – prezent urodzinowy własnej córki. Jak poradzi sobie w tej nowej, jakże odmiennej rzeczywistości? I czy dane mu będzie na powrót stać się człowiekiem?
„Jak zostać kotem” jest filmem familijnym, komedią wyreżyserowaną przez Barry’ego Sonnenfelda, człowieka odpowiedzialnego za takie tytuły jak „Bardzo dziki Zachód” (1999), „Faceci w czerni” (1997) czy „Rodzina Addamsów” (część pierwsza z 1991 i druga z 1993). W rolach głównych ujrzymy Kevina Spacey’a (Tom Brand), Jennifer Garner (Lara Brand), Robbiego Ammella (David Brand, syn z pierwszego małżeństwa) oraz Malinę Weissman (Rebecca Brand), zaś głosu w polskiej wersji językowej Kevinowi Specey’owi użyczył Tomasz Kot.
Filmy bazujące na elemencie zamiany ciał nie są niczym nowym, ani odkrywczym. Wystarczy przypomnieć sobie „Zakręcony piątek” w reżyserii Marka Watersa z 2003 roku czy „Jaki ojciec, taki syn” Roda Daniela z 1987 roku, by wiedzieć, o co chodzi. Elementem wspólnym dla obu tych obrazów był problem z wzajemnym porozumieniem pomiędzy członkami rodziny. Nie inaczej jest w przypadku dzieła Sonnenfelda. Wszak jego główny bohater zaprzątnięty pracą nie ma czasu dla swoich bliskich – ba! nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, co lubi jego własna córka. A ta zabija tęsknotę za rodzicielem oglądając go w TV… z kolei syn z pierwszego małżeństwa zatrudnił się u ojca, by nie zapomnieć, jak on w ogóle wygląda.
Wątek zaniedbywania dzieci przez ich zapracowanych rodziców wysuwa się więc na pierwszy plan, a całość sprowadza się do uświadomienia widza, że nie wystarcza, że ubieramy nasze uczucia w słowa, jeśli nie potrafimy ich okazać naszym bliskim, i że czasami nasza miłość wymaga poświęceń. Potępia też modne ostatnimi czasy zachowanie rodziców, którzy – by zagłuszyć własne sumienie za brak czasu poświęcanego dzieciom – dają im w zamian drogie prezenty, albo po prostu pieniądze do ręki.
Tom Brand jako kot…
W tym miejscu należy zaznaczyć, iż wizerunek kota przedstawiony w filmie to istne fantasy, a zwierzak występujący w roli głównej (rasy syberyjskiej) ma nienaturalnie niebieskie oczy w stosunku do oryginalnego reprezentanta tej rasy. Jako że Pan Puszek jest wcieleniem Toma Branda przejął jego cechy charakteru oraz sposób zachowania. Jest więc uparty, samolubny i nie daje sobie w kaszę dmuchać – co często i gęsto wyraża seriami dość upierdliwych miauków. Mało tego! Chcąc się odstresować, sięga po alkohol, co z kolei pociąga za sobą zabawne konsekwencje…
Film bazuje niestety na utartych przez lata stereotypach, które dla kotów są nie tylko krzywdzące – gdyż (pomijając już charakter samego Toma Branda) przedstawia się je jako zwierzęta nader złośliwe, ale też niebezpieczne, bowiem utwierdza się widza (w tym wypadku głównie dzieci) w przekonaniu, że kot jest szczęśliwym posiadaczem dziewięciu żyć i z jakiej wysokości by nie spadł, to zawsze spadnie na cztery łapy. Kto ma kota, ten wie, że wiele sytuacji przedstawionych w filmie skończyłoby się dla zwierzaka poważnymi obrażeniami, a nawet śmiercią.
„Jak zostać kotem” okazał się niestety mocno przeciętnym filmem, który w zasadzie niczym nie zaskakuje. Jedyne co mi się w nim tak naprawdę podobało, to postać sprzedawcy w sklepie zoologicznym, która wprowadza do całości pewną tajemnicę, magię, coś po prostu nieoczywistego i intrygującego. Przyjemnie było też zawiesić oko na samym zwierzaku, podziwiać piękno tej kociej rasy. Sama mam w domu zwykłego dachowca i przyznam, że zawsze marzyłam o takim futrzaku jak filmowy Pan Puszek. Poza w/w elementami cała reszta… nie wzbudza większego entuzjazmu. Aktorzy grają poprawnie, aczkolwiek nie wzbudzają większych emocji. Fabuła z kolei jest niestety mocno przewidywalna. Dzieciom zapewne film ten się spodoba – wszak fajnie jest popatrzeć na gadającego kota, który miewa śmieszne przygody. Dorosłym już niekoniecznie…
Tytuł oryginalny: Nine Lives
Gatunek: familijny, komedia
Czas: 90 min
Premiera: sierpień 2016
Reżyseria: Barry Sonnenfeld
Scenariusz: Dan Antoniazzi, Ben Shiffrin,
Matt Allen, Gwyn Lurie, Caleb Wilson
Obsada: Kevin Spacey, Jennifer Garner, Robbie Ammell
Cherys Hines, Mark Consuelos, Malina Weissman, Christopher Walken
Muzyka: Evgueni Galperine, Sacha Galperine