„Godless” (2017)

Wiecie, co jest śmieszne? Od najmłodszych lat szczerze nienawidziłam westernów. Zraziłam się do nich za sprawą mojego dziadka, z którym mieszkałam, a który oglądał je dosłownie nałogowo. I nie miało znaczenia, czy już widział dany tytuł czy nie, jeśli akurat nadawali go w tv, to on rozsiadał się w najlepsze w swoim fotelu i przejmował we władanie jedyny w naszym domu odbiornik telewizyjny. „Siedmiu wspaniałych”, „Rio Bravo”, „Pewnego razu na Dzikim Zachodzie”, „W samo południe”… te i inne dosłownie śniły mi się po nocach. Nic więc dziwnego, że na samo słowo „western” dostawałam odruchów wymiotnych…

Dlaczego więc, mimo mej wieloletniej awersji do tegoż gatunku filmowego, zdecydowałam się niedawno obejrzeć siedmioodcinowy mini-serial produkcji Netflix pt „Godless”? Powody były dwa. Po pierwsze – obecność Michelle Dockery w jednej z głównych ról, aktorki, którą po prostu uwielbiam po jej występie w roli Mary w brytyjskim serialu pt „Downton Abbey”. Po drugie – lektura „Na południe od Brazos” autorstwa Larry’ego McMurtry’ego, która udowodniła mi, że w tych całych westernach coś jednak jest i że potrafią one opowiedzieć naprawdę fascynującą, zapadającą głęboko w sercu i pamięci historię.

La Belle, niewielkie graniczne miasteczko górnicze w Nowym Meksyku, zamieszkałe jest prawie że przez same kobiety. Przed dwoma laty doszło bowiem tu do prawdziwej tragedii, która odebrała życie 83 mężczyznom – ojcom, mężom, synom i braciom mieszkanek La Belle. I choć był do wypadek, część kobiet do dziś uważa, że winę za to ponosi przeklęta Alice Fletcher (Michelle Dockery) mieszkająca ze swym synem pół-Indianinem i jego babką (Tantoo Cardinal) – czystej krwi Pajutką, niedaleko miasteczka.

Pewnej nocy u progu domu Alice zjawia się młody, ranny mężczyzna (Jack O’Connell), któremu udziela pomocy i przyjmuje pod swój dach. Nie wie jednak, iż czyniąc to naraża na śmiertelne niebezpieczeństwo nie tylko siebie, ale całe La Belle. Jest on bowiem Roy’em Goodem, rewolwerowcem i byłym członkiem bandy Franka Griffina (Jeff Daniels) – bezwzględnego, zwyrodniałego mordercy terroryzującego Dziki Zachód, który powziął sobie za cel dopadnięcie Roy’a i ukaranie wszystkich tych, którzy udzielą mu schronienia.

Gdzie diabeł nie może, tam babę pośle.

Dzieło Scotta Franka stanowi doskonały dowód na to, że kobiety wcale nie są takie słabe i nieporadne na jakie wyglądają i za jakie uważa je większość mężczyzn. Kiedy trzeba są bowiem w stanie poradzić sobie nawet w najbardziej ekstremalnych i wydawałoby się że wręcz beznadziejnych sytuacjach. Dostosować się do nowych okoliczności i nieoczekiwanych pozycji społecznych, nie załamując się przy tym, ale dalej starając się wieść spokojne i szczęśliwe życie. W świecie bez mężczyzn da się bowiem przetrwać. Choćby i na Dzikim Zachodzie!

Najlepszym tego dowodem jest chociażby Mary Agnes (Merritt Wever, na zdjęciu pośrodku), niegdyś potulna żona burmistrza, dziś twardo stąpająca po ziemi kobieta nie bojąca się wyrażać własnego zdania, a tym bardziej uczuć.

Albo Alice Fletcher – samotna matka, lokalna outsiderka, z pomocą nastoletniego syna i jego babki prowadząca rancho koni. Jestem pełna uznania dla Michelle Dockery za to, jak bardzo odnalazła się w tej roli, tak innej od tej, dzięki której ją pokochałam. Z dystyngowanej, wyniosłej, ambitnej córki lorda do kobiety Dzikiego Zachodu, będącej za pan brat z bronią palną i za nic mającą zdanie innych.

Alice i Mary Agnes (zwana Maggie) to dwie najbardziej charakterne i wyraziste bohaterki tego serialu, choć jest jeszcze jedna, co prawda postać drugo,  a może wręcz i trzecioplanowa, której jednak nie sposób pominąć, jeśli mowa o czyimś charakterku i postawie zapadającej w pamięci… Mam na myśli Iyovi (Tantoo Cardinal), babkę syna Alice, której imię w jej rodzimym języku oznacza gołębicę, a która za cholerę owego ptaka nie przypomina… 😉

Kiedy brakuje nam ojca, sami go sobie znajdujemy. – Pascal Garnier

Albo też on znajduje nas – jak to było w przypadku Roy’a Goode’a, którego w pewnym okresie jego życia zaadoptował nijako Frank Griffin, wcielając go do swej rodziny – gangu, którego członkowie odtąd mieli być jego nowymi braćmi. Rodziny która była co najmniej patologiczna…; zawsze to jednak była rodzina – dająca ostoję i bezpieczeństwo.

Temat więzi łączącej ojca i syna, albo ogólnie rzecz ujmując – ojcostwa jest bardzo wyraźnie zarysowany w serialu. Na przykładzie Roy’a wyraźnie widzimy, jak wielki wpływ ma ona na kształtowanie się postawy młodego człowieka, na rodzący się w jego umyśle wzorzec mężczyzny, jego poczucie lojalności oraz przynależności.

Jego przeciwieństwem jest Truckee (Samuel Marty), syn Alice, który choć nie pozbawiony matczynej oraz babcinej miłości, otoczony troskliwą opieką obu kobiet, od najmłodszych lat złakniony jest obecności w domu mężczyzny, kogoś, na kim mógłby się wzorować, kto posłużyłby mu w razie potrzeby męską radą i nauczył, co znaczy być prawdziwym mężczyzną.

„Godless” hołdem dla gatunku jakim jest western.

Okres świetności westernów jako gatunku filmowego przypada na lata 50 i 60 XX wieku. Od tamtego czasu, mimo że nadal powstawały kolejne tytuły, stopniowo zaczął tracić na swej popularności wypierany przez inne, bardziej aktualne propozycje odpowiadające zapotrzebowaniom współczesnego widza.

I nagle na scenie pojawia się „Godless”. Pełnokrwisty western, swoisty hołd dla tego gatunku, w którym na powrót zwrócono się do jego tradycji i w którym nie zabrakło najbardziej typowych dla niego elementów m.in:

  • Wyrazistej akcji o dobitnie zarysowanym konflikcie dramatycznym – La Belle kontra banda Franka Griffina.

  • Szeryfa walczącego z bandytami, podążającego ich tropem.

W „Godless” kwestii tej nadano jednak większego dramatyzmu. Szeryf miasteczka La Belle – Bill McNue (Scoot McNairy) faktycznie wyrusza tropem bandyty – Franka Griffina, jednakże jego misja ma drugie dno. Bill od dłuższego czasu traci wzrok i najprawdopodobniej za pół roku zupełnie oślepnie. Wie o tym jedynie jego siostra – Mary Agnes, zaś mieszkańcy miasteczka, nieświadomi tragedii, której doświadcza, mają go za tchórza, gdyż stroni od broni palnej. Ujęcie Franka staje się dla Billa misją honorową, ostatnim aktem odwagi i dowodem na to, że jest dobrym szeryfem.

  • Kobiety o wątpliwej reputacji ale dobrym sercu będącej obiektem rywalizacji.

Oczywiście mowa tu o Alice Fletcher, o której – przez jej burzliwą przeszłość – krążą w miasteczku najróżniejsze historie, a która przyciąga uwagę dwóch mężczyzn – Billa oraz Roy’a.

  • Figury tzw „Żony” będącej oparciem dla głównego bohatera i strażniczką domowego ogniska.

W tym miejscu od razu na myśl przychodzi Mary Agnes – wspierająca swojego brata Billa, pomagająca mu wychowywać jego dzieci odkąd śmierć zabrała jego żonę, sprawująca pieczę nad bezpieczeństwem i pomyślną przyszłością La Belle.

  • Malowniczych scenerii oddających surowe piękno i atmosferę Dzikiego Zachodu.

  • Strzelanin, bójek, napadów i pościgów.

„Godless” to produkcja, w której dosłownie wszystko zostało dopięte na ostatni guzik. Od wciągającej widza fabuły, przez doskonałą grę aktorską z plejadą świetnych, zapadających w pamięci postaci (uznanie należy się tu tak naprawdę każdemu, od postaci pierwszoplanowych po dalsze, gdyż naprawdę każdy z aktorów odwalił kawał doskonałej roboty), charakterologię i historię poszczególnych bohaterów, po przedstawienie świata, w którym rozgrywa się akcja serialu, piękne zdjęcia, wierność kostiumów i, o czym nie można zapomnieć!, współgrającą z poszczególnymi wydarzeniami muzykę rozbrzmiewającą w ich tle, a będącą dziełem Carlosa Rafaela Rivery.

Ja, która do tej pory szczerze nienawidziłam westernów, serialem „Godless” jestem po prostu zachwycona. I to powinna być chyba dla was najlepsza rekomendacja, by dać mu szansę i bo obejrzeć 🙂

 

„Godless”

Tytuł oryginalny: Godless / Produkcja: USA / Rok produkcji: 2017 / Studio filmowe: Netflix / Dystrybutor: Netflix / Gatunek: western / Czas: 456 min / Reżyseria: Scott Frank / Zdjęcia: Steven Meizler / Muzyka: Carlos Rafael Rivera / Obsada: Jack O’Connell, Jeff Daniels, Michelle Dockery, Merritt Wever, Scoot McNairy, Kim Coates, Thomas Brodie-Sangster, Tantoo Cardinal

1Shares