„Downton Abbey” – sezon 1

Po obejrzeniu wszystkich sezonów świetnego hiszpańskiego serialu „Gran Hotel”, o którym pisałam wam tutaj, stwierdziłam, że z chęcią obejrzałabym coś jeszcze, w podobnym klimacie. Kiedy zapytałam was na mojej stronie FB o to, co możecie mi polecić, co mogłoby mi się spodobać, większość z was wskazała na brytyjski serial kostiumowy nadawany przez stację ITV pt „Downton Abbey” – zdobywcę wielu prestiżowych nagród (m.in Złotych Globów, Emmy, BAFTA), w którym zagrało wielu znanych i cenionych aktorów jak Hugh Bonneville, Elizabeth McGovern czy Maggie Smith, którą uwielbiam z roli profesor Minerwy McGonagall, w którą to wcieliła się w ekranizacjach serii powieściowej J.K. Rowling o przygodach młodego czarodzieja Harry’egp Pottera. Powiedziałam sobie wówczas: czemu nie, mogę obejrzeć jeden-dwa odcinki i zobaczyć, czy zainteresuje mnie na tyle, by poświęcić mu więcej czasu.

Wystarczył pierwszy z nich, bym przepadła z kretesem.

Przenosimy się do Anglii w początkach XX-wieku. W zamku Downton Abbey mieszka rodzina lorda Granthama – Roberta Crawley’a (Hugh Bonneville), czyli jego żona Cora (Elizabeth McGovern) oraz trzy córki: Mary (Michelle Dockery), Edith (Laura Carmichael) oraz Sybil (Jessica Brown Findlay). Historię rozpoczyna otrzymanie przez lordowską mość druzgocącej informacji – śmierć poniósł Patrick, jego niedoszły zięć oraz spadkobierca tytułu i rodzinnej fortuny. Zgodnie z obowiązującym prawem, które głosi, iż dziedzicem może być tylko męski potomek, następny w kolejce jest nieznany im kuzyn Matthew Crawley (Dan Stevens), o którym szybko dowiadują się tego, iż pochodzi z klasy średniej i jest prawnikiem. Dla hołdującej wielopokoleniowej tradycji rodziny jest to nie lada problem i prawdziwe wyzwanie. W tej sytuacji, by uratować majątek, musiałoby dojść do zawarcia małżeństwa pomiędzy Matthew a najstarszą córką hrabiego, czyli lady Mary. Tyle że ona… nie chce o tym słyszeć. Co zatem czeka ich rodzinę? I jak w ich świecie odnajdzie się Matthew?

Pamiętam moment, w którym obejrzawszy ostatni odcinek 1 sezonu „Downton Abbey” dotarło do mnie, że to już koniec. Że jak?!?! Tylko 7 odcinków?!?!? Nie wiem dlaczego, ale byłam pewna, że będzie on dłuższy. Tymczasem ledwo zaczęłam oglądać, wciągnęłam się w świat arystokracji i służby, a tu już dotarłam do końca. Trzeba przyznać temu serialowi, że potrafił wciągnąć mnie do swojego świata i to już po pierwszym odcinku.

Oglądając go podświadomie porównywałam go do hiszpańskiego odpowiednika, czyli „Gran Hotel”, szukałam podobieństw oraz różnic. Jeśli chodzi o te pierwsze, to historia rozgrywa się mniej więcej w tym samym czasie – czyli na początku XX wieku, oraz ukazuje losy bohaterów z dwóch różnych światów – arystokracji i służby, które są ze sobą połączone na wielu płaszczyznach. Podobne jest również to, iż zarówno w „Gran Hotel” oraz „Downton Abbey” niepewny jest los rodzinnego majątku, a jego przyszłość w głównej mierze zależy od córki właścicieli. Od razu widoczną różnicą jest jednak to, iż w „Gran Hotel” wpleciony został wątek kryminalny. Od samego początku jest tam bowiem prowadzone śledztwo w sprawie zaginionej pokojówki – siostry głównego bohatera. Tutaj tego elementu nie ma, a przynajmniej w pierwszym sezonie tego serialu. Muszę jednak stwierdzić, że wcale nie brakowało mi kryminalnego akcentu. Serial bowiem zapewnia widzowi wiele innych atrakcji, stale podsycając jego nim zainteresowanie.

Losy bohaterów śledzimy na tle wielu przemian społecznych, gospodarczych i politycznych. W posiadłości państwa Crawley’ów pojawia się elektryczność, a później pierwszy aparat telefoniczny. Do głosu zaczynają dochodzić torysi, zaś kobiety coraz mocniej pragną rozszerzenia ich dotychczasowych praw. Z kolei ze świata dochodzą coraz bardziej niepokojące wieści – na horyzoncie wisi wojna z Niemcami, (spojler) o wybuchu której nasi bohaterowie dowiadują się w ostatnim odcinku, a wiadomość ta kończy pierwszy sezon.

Nie tylko perypetie członków arystokracji budzą w widzu spore emocje. Nie mniejszych dostarczają bowiem te, których głównymi bohaterami są przedstawiciele służby. Nad porządkiem w posiadłości czuwają nieco staroświecki kamerdyner pan Carson (Jim Carter) oraz ochmistrzyni pani Hughes (Phyllis Logan), dwoje ludzi nad wyraz wyrozumiałych i sprawiedliwych jak na sprawowane przez nich funkcje w domu. Nie mają jednak łatwego zadania, gdyż wśród pracowników służby są osoby, które za nic mają poszanowanie innego człowieka i stale kombinują, by ugrać dla siebie jak najwięcej.

Wspomniałam na początku o tym, że do serialu przekonała mnie m.in obecność w nim Maggie Smith. Przyznać muszę, iż ta kobieta jest fenomenalna. Postać, w którą wcieliła się w „Downton Abbey”, czyli hrabina Violet Crawley (matka lorda Granthama), jest jedną z najbardziej wyrazistych postaci spośród wszystkich, które pojawiają się w serialu. Jest wyniosła i cechuje ją niebywale cięty język. Nie boi się powiedzieć wprost tego, co wielu wolałoby przemilczeć. Choć z pozoru wydaje się być strasznie nieugiętą i nieprzejednaną osobą, kiedy wymaga tego sytuacja – jak chociażby dobro rodziny, potrafi zapomnieć o wyznawanych przez siebie zasadach. Prawdziwą przyjemnością było dla mnie śledzenie jej na ekranie, a zwłaszcza jej zawoalowanej rywalizacji z matką Matthew Crawley’a, Isobel (Penelope Wilton).

W ogóle wszyscy aktorzy, całościowo i każdy z osobna, wypadli znakomicie. Otrzymujemy niesamowitą plejadę postaci, o odmiennych charakterach i motywacjach, która razem wzięta tworzy jedyną w swoim rodzaju wybuchową mieszankę.

Co tu dużo mówić – nie mogę doczekać się, aż poznam dalsze losy bohaterów, zwłaszcza tych, którzy stali mi się w pewien sposób bliscy. Specjalnie nie wspominałam o tym, któremu z członków arystokracji czy służby kibicuję, by w żaden sposób was do nich nie nastawiać i nie odbierać wam możliwości nawiązania własnych sympatii i antypatii z poszczególnymi bohaterami serialu.

Jeśli zatem dotąd nie mieliście okazji zapoznać się z tym tytułem, a szukacie dobrego serialu, ze świetnie oddanym klimatem czasów, w których rozgrywa się opowiedziana w nim historia, oraz grą aktorską na doprawdy wysokim poziomie, koniecznie przeznaczcie te kilka godzin na zapoznanie się z pierwszym jego sezonem, bo naprawdę warto.

3Shares