„Magnus Bane zawsze płonął jasno. Ten kapryśny i żywiołowy, nieziemski i beztroski facet został Najwyższym Czarownikiem Brooklynu, nosił stroje w jaskrawych kolorach i brokat wokół oczu. Należał do osób, które wyprawiają urodzinowe przyjęcie dla kota, kochają, kogo chcą, z dumą i publicznie.
Za tą jasną osobowością czaił się jednak mrok”…
… o którym czarownik pragnął ze wszystkich sił zapomnieć. Przeszłość ma jednak to do siebie, że lubi do nas powracać – czy tego chcemy, czy nie – i to w najmniej spodziewanych momentach. Choćby podczas upragnionych wakacji z ukochanym, które miały być dla was obojga wytchnieniem, miło spędzonymi wspólnie chwilami i doskonałą okazją do wzajemnego lepszego poznania. Niestety nagłe pojawienie się dawnej przyjaciółki nie tylko burzy tę sielankę, ale też sprawia, że wakacje szybko zamienią się w śmiertelnie niebezpieczną rozgrywkę, w której stawką będzie nie tylko przyszłość związku Magnusa i Aleca, ale przede wszystkim ich wolność oraz życie.
Oto bowiem kult Szkarłatnej Ręki zaczął siać na świecie chaos i zniszczenie. Coś, co powstało niegdyś dla czystego żartu, teraz pozostawia za sobą jedynie śmierć oraz cierpienie. Wszystko wskazuje na to, że to nie kto inny, tylko właśnie Magnus Bane był założycielem kultu. Pytanie tylko, dlaczego czarownik nie pamięta, aby miał z nim cokolwiek wspólnego? Teraz będzie musiał uczynić wszystko, aby udowodnić, iż to nie on przewodzi członkom Szkarłatnej Ręki. W tym celu zmuszony będzie odkryć mroczne tajemnice ze swej przeszłości… Tylko czy jest on jednak na to gotów?
„(…) zawsze chciałam: opowiedzieć romantyczną, awanturniczą historię fantasy, której głównymi bohaterami byliby Magnus Bane i Alec Lightwood. Miałam nawet miejsce dla tej historii na linii czasu – „wakacje”, które Magnus i Alec zrobili sobie w Mieście upadłych aniołów. W tym czasie ich związek stał się dużo poważniejszy, niż przedtem. Wiedzieliśmy, że brykali sobie wtedy po Europie – ale co dokładnie tam się działo? Ta książka wypełnia luki we wcześniejszej opowieści.” – Cassandra Clare
Nie tylko wypełnia wspomnianą lukę, ale też staje się początkiem zupełnie nowej trylogii osadzonej w uniwersum Nocnych Łowców noszącej tytuł „Najstarsze Klątwy”. Mając za sobą lekturę cyklu „Dary Anioła”, jak i trylogii „Diabelskie maszyny”, a także bardzo lubiąc postać samego Magnusa Bane’a, z przyjemnością sięgnęłam po „Czerwone Zwoje Magii”, które Cassandra Clare napisała we współpracy z Wesley’em Chu. Pomyślałam sobie, że miło będzie po latach powrócić do tego niesamowitego świata, który swego czasu zrobił na mnie tak duże wrażenie.
Zacznę od tego, iż tę liczącą sobie blisko pięćset stron książkę czyta się naprawdę szybko. Wszystko dzięki lekkiemu pióru obojga autorów, prostemu i nieskomplikowanemu językowi, jakim została napisana historia, sporej ilości dialogów oraz dość wartkiej akcji (choć ta ostatnia zostaje momentami niepotrzebnie spowalniana przez zbędne opisy czy dygresje). Do tego wszystkiego dochodzi poczucie humoru autorki, które dane mi było poznać przy okazji lektury wcześniej wspomnianych przeze mnie historii.
Podobnie jak „Kroniki Bane’a”, czyli zbiór opowieści z życia Magnusa, tak i „Czerwone Zwoje Magii” poruszają tematykę LGBTQ+. Związek dwóch mężczyzn już sam w sobie jest trudny. Do tego dochodzi fakt, iż łączy on w sobie dwa zupełnie odmienne światy – Podziemnych oraz Nefilim, przez co staje się on szczególnie trudno akceptowalny. I to widać w powieści praktycznie na każdym kroku. Czarownik i Nocny Łowca zmuszeni są walczyć o swoją miłość i wspólną przyszłość już nie tylko w obliczu grożącego im niebezpieczeństwa ze strony Szkarłatnej Ręki, ale też występując przeciwko całemu znanemu im światu i rządzącym nim zasadom. I choć podejmują się tej walki, to obojgiem targają różnorodne emocje, które autorom udało się oddać w ich powieści.
W „Czerwonych Zwojach Magii” widać sporo nawiązań do wcześniejszych wydarzeń z życia Aleca Lightwooda oraz Magnusa Bane’a, o których mogliśmy przeczytać w książkach z cyklu „Dary anioła” jak i trylogii „Diabelskie maszyny”. Pojawiają się też niektóre z postaci, które dane nam było w nich poznać, jak chociażby wampir Raphael Santiago, siostra Aleca Isabelle oraz jego parabatai Jace, czy też czarownica Tessa Gray. Ci, co czytali „Dary anioła”, zapewne pamiętają, iż każda kolejna księga wchodząca w skład cyklu miała w nazwie „Miasto…”. Tutaj również zachowano to nazewnictwo, z tym że w odniesieniu do kolejno następujących po sobie części książki – mamy bowiem „Miasto miłości”, „Miasto masek” oraz „Miasto wojny”. Wszystko to razem wzięte stanowi ukłon w stronę fanów uniwersum, jak też dowód na to, iż Cassandra Clare nie odcina się od wcześniej napisanych przez siebie historii, ale czerpie z nich pełnymi garściami, dopowiadając jedynie kolejne, dotąd nieznane jej czytelnikom wątki.
Na koniec pozostaje pytanie: kto powinien sięgnąć po „Zwoje Czerwonej Magii” i czy mogą się one podobać? Odpowiadając na pierwszą część: fani uniwersum Nocnych Łowców? Zapewne. Nowi czytelnicy? Niekoniecznie, gdyż mogą poczuć się lekko niedoinformowani podczas lektury książki nie posiadając zaplecza w postaci przeczytanych uprzednio historii wydanych w uniwersum. Jeśli zaś chodzi o to, czy początek trylogii „Najstarsze Klątwy” ma szansę się spodobać, myślę, że tu zdania będą mocno podzielone… Sama nie jestem w stanie jednoznacznie stwierdzić, czy książka ta bardziej mi się podobała, czy też wręcz przeciwnie.
Tytuł oryginalny: The Red Scrolls of Magic
Tłumaczenie: Michał Szalbierski
Wydawnictwo: We Need YA!
Rok wydania: 2020
Trylogia: Najstarsze Klątwy, tom 1
Oprawa: miękka
Liczba stron: 472
ISBN: 978-83-66517-90-5
Uniwersum Nocnych Łowców
Cykl Dary Anioła:
„Miasto lości” ♥ „Miasto popiołów” ♥ „Miasto szkła” ♥ „Miasto upadłych aniołów” ♥ „Miasto zagubionych dusz” ♥ „Miasto niebiańskiego ognia”
Trylogia Diabelskich Maszyn:
„Mechaniczny anioł” ♥ „Mechaniczny książę” ♥ „Mechaniczna księżniczka”